„Jestem
przybyszem z państwa przyszłości”. Zdanie to wypowiedział Wacław Radziwinowicz na
wczorajszym spotkaniu z czytelnikami w swoim rodzinnym mieście. Okazją była
promocja najnowszej książki byłego korespondenta „Gazety Wyborczej” w Moskwie, czyli „Créme
de la Kreml”. Gość Biblioteki Wojewódzkiej w Olsztynie przywołane zdanie
odniósł bezpośrednio do obecnych wydarzeń w Polsce. W jego opinii, jako
państwo, idziemy obecnie drogą równoległą do naszego wschodniego sąsiada. TVP pod
rządami PiS-u to uważny uczeń kremlowskiej telewizji. Zacytował nawet słowa gospodarza
publicznego talk show, czyli Jana Pospieszalskiego, który w swoim programie „ma
zaszczyt gościć ministra Waszczykowskiego”. Zdaniem Radziwinowicza to urzędnik
wysokiego szczebla powinien zabiegać o możliwość prezentacji swoich racji w
publicznej telewizji. "Ja się dziwię, dlaczego rosyjska telewizja mówi do mnie po polsku". To przykład putinowskich praktyk przeniesionych na nasz grunt . Radziwinowicz kontynuował wątek mediów w obu krajach. Pojawiających się
na ekranach polityków nazwał „żulikami wielkiej klasy”. Jednakże w przeciwieństwie
do rosyjskich, naszym politykom zarzucił brak fantazji. Twórca oddziału „Gazety
Wyborczej” na Warmii i Mazurach (1992r.) skomentował swoje wydalenie z Rosji. Nie
ukrywał żalu. „Jestem ciekaw, co dalej”, wyznał. Skomentował rządy Putina
oparte na gloryfikacji robotników. Przywołał hasło: "Tylko pod robotniczą kurtką bije prawdziwe rosyjskie serce". Inteligencja jest w tym kraju systematycznie
spychana na margines. To wszakże nic nowego. „Już Lenin nazwał ją nie sumieniem, ale gównem narodu”.
W przestrzeni publicznej funkcjonują pseudoelity. Wyjaśnił ideę podsycania
przez Putina lęków przed sąsiadami. W rzeczywistości Rosja może bać się tylko
islamistów i tego, czego bała się od zawsze – „smuty”. Określenie to oznacza zamęt,
którego ten kraj doświadczył już w przeszłości, chociażby w czasie rewolucji
bolszewickiej, czy w latach dziewięćdziesiątych dwudziestego wieku. Widać lęk
przed kolorową rewolucją. W takiej sytuacji rządy Putina mają się dobrze. Co ważniejsze,
w blokach startowych czekają ludzie o zdecydowanie bardziej konfrontacyjnych
poglądach. To chociażby Igor Striełkow, bohater wojenny, lider prawicy, człowiek
który chce przywrócenia granic z roku 1939. Zmiana dotychczasowego kursu może
wynieść takich jak on na szczyty władzy. Radziwinowicz mówił również o zwykłych
Rosjanach. O rodakach Bułhakowa, Tołstoja i Gogola, ich poczuciu
sprawiedliwości i sympatii dla skrzywdzonych. O wizytach w jego moskiewskim
mieszkaniu ludzi prawych i mądrych. Oby to oni w przyszłości kierowali tym
gigantycznym państwem, a nie przywołani siepacze marzący o powrocie na tron
nowego Stalina w carskich szatach. Reasumując, doskonałe spotkanie, wspaniały
rozmówca potrafiący w przystępny sposób przybliżyć wielki temat. Kto nie był,
powinien koniecznie sięgnąć po „Créme de la Kreml”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz