czwartek, 31 października 2013

„Wielka Trwoga”

Jeśli miałbym wskazać książkę, która w minionym roku zrobiła na mnie największe wrażenie, byłaby to z całą pewnością „Wielka Trwoga. Polska 1944-1947. Ludowa reakcja na kryzys” autorstwa Marcina Zaremby. Piszę o tym, ponieważ właśnie ogłoszono listę pozycji nominowanych do Nagrody Historycznej im. Kazimierza Moczarskiego. Przywołana książka na tej liście się znalazła. Nie będę ukrywał, że jest moim faworytem do głównej nagrody. Nie jestem w tym myśleniu zapewne odosobniony. Dlaczego „Wielka Trwoga” jest tak cenną pozycją? To praca naukowa, którą czyta się niczym znakomitą powieść. Autor opisuje świat tuż po wojnie, który nie ma nic wspólnego z bijącymi rekordy oglądalności serialami typu „Czas honoru”, w których bohaterowie krążą po Warszawie całkiem dobrze odżywieni i ubrani, a świat wokół wolno, bo wolno, lecz normalnieje. Marcin Zaremba sięga po dokumenty, listy, zdjęcia, protokoły, z których wyłania się ziemia po Apokalipsie. „Czerwonoarmiści, sprzedajni milicjanci, dezerterzy, bandyci, setki tysięcy kalek, sierot i żebraków. To oni tworzyli prawdziwy krajobraz powojennej Polski”, pisze na okładce Wydawca. Dalej możemy wyczytać, że, cyt.: „Marcin Zaremba zabiera czytelnika w szokującą podróż po czasie, który zniknął z pamięci Polaków. Po spustoszonym przez wojnę państwie strachu, biedy i niepewności”. Książka wstrząsająca. Książka znakomita!

środa, 30 października 2013

Z kryminałem po Olsztynie

Dzisiejszy dzień spędzam na przygotowywaniu scenariusza kryminalnej gry miejskiej. To projekt w Olsztynie dziewiczy. Najwyższa była pora aby coś takiego zaproponować mieszkańcom miasta i okolic. Zapowiada się bardzo interesująca zabawa dla tych wszystkich, którzy lubią kryminalne zagadki. Wezmą w nim udział również moi koledzy po piórze. O szczegółach napiszę wkrótce.

wtorek, 29 października 2013

Mrowienie w stopach u malarzy

Zajrzałem dzisiaj w statystyki tegoż bloga. Jest wśród nich, nazwę ją niefachowo, podgrupa, która nosi nazwę „wyszukiwane słowa klucze”. Większość słów-kluczy dotyczy mojego nazwiska, którejś z pozycji książkowych, czy też tytułu albo autora opisywanego w tym miejscu. Ale dzisiaj natrafiłem na zdanie-klucz, którego nie jestem w stanie rozgryźć. Otóż, któryś z internautów trafił na mojego bloga używając następującego zwrotu: „MROWIENIE W STOPACH U MALARZY”. Przyznacie Państwo, że jest to klucz co najmniej intrygujący. 

poniedziałek, 28 października 2013

Endymion

Mit ósmy. Losy niejakiego Endymiona nie są do końca jasne. Ponoć był on synem Kalyke i króla Elidy Aetliosa. Inni z kolei twierdzą, że tatusiem Endymiona został sam Zeus. Jeśli przyjmiemy tę drugą wersję za prawdziwą, wówczas kłopoty, w jakie popadł, stają się zrozumiałe. Endymion bowiem zapałał miłością do Hery. Było nie było, żony Zeusa… Odbijać własnemu tatusiowi małżonkę, to pomysł taki sobie. Mówi się również, że Endymion był młodzieńcem nad wyraz urodziwym, co zapewne musiało mieć znaczenie dla bogini Księżyca – Selene, co prawda nie żony Zeusa, lecz jego kochanki… Towarzystwo, jak widać, łączyło się w różnych konfiguracjach. Po tym jak Endymion został przez papę – Zeusa przegnany do surowo urządzonej groty, gdzie miał zasnąć na wieki, Selene zaczęła go regularnie odwiedzać. Trudno powiedzieć jaki charakter miały owe wizyty, wszak nasz bohater ponoć spał. Z otwartymi oczami, ale spał.

Zapewne surowy klimat Krainy Tysiąca Jezior sprawił, że współczesny Endymion zestarzał się i postanowił opuścić ponurą grotę. Jak podaje lokalna prasa, cyt.: „61 letni Endymion pod nieobecność właściciela wybił szybę w oknie, wszedł do domu, posilił się, a następnie zdrzemnął w łóżku gospodarza”. Dodam od siebie, że kiedy podstarzały królewicz Elidy się wreszcie ocknął, zamiast pięknej Selene zastał funkcjonariuszy policji, którzy poinformowali go, że, cyt.: „Po wytrzeźwieniu usłyszy zarzuty kradzieży z włamaniem. Kodeks karny za to przestępstwo przewiduje karę do 10 lat więzienia”. Zapewne pod celą przyda mu się umiejętność sypiania z otwartymi oczami. Było nie było, ciągle przecież jest urodziwym mężczyzną. Inne mity tutaj: http://tomaszbialkowski.blogspot.com/search/label/mity%20warmi%C5%84sko-mazurskie

niedziela, 27 października 2013

Festiwal do Czytania

Wczorajszego wieczora brałem udział w „Wystawie Pisarzy z Warmii i Mazur”, która była jednym z wielu punktów "Festiwalu do Czytania”. Pierwsza cześć „Wystawy” odbywała się w olsztyńskim BWA. Swoje teksty zaprezentowało blisko dwudziestu autorów związanych z regionem. Byli wśród nich zarówno ci znani i nagradzani jak i też twórcy będący na początku swojej drogi pisarskiej. Publiczność stawiła się licznie, co jest dobrym znakiem na przyszłość (projekt ma być kontynuowany). Poniżej kilka zdjęć z sobotnich imprez.

Publiczność i autorów przywitali dyrektorka BWA Małgorzata Jackiewicz-Garniec i prowadzący spotkanie Piotr Bałtroczyk

Włodzimierz Kowalewski

Przerwy między występami  wypełniała muzyka grana przez Krzysztofa Kawałko

Marta Syrwid przyjechała z Torunia

Krzysztof Beśka z Warszawy

Mariusz Sieniewicz

Z BWA goście Festiwalu przenieśli się do jednego z olsztyńskich klubów. Tam odbywało się "czytanie bez cenzury".
Na zdjęciu Agnieszka Kołodyńska

sobota, 26 października 2013

„Ballastexistenzen”

Taką nazwę dla ludzi chorych psychicznie wymyślili naziści uważający te osoby za „zbędne obciążenie dla gospodarki narodowej”. Kolejne podbijane przez Niemcy kraje należało „oczyścić” już nie tylko z chorych psychicznie, lecz również z możliwie dużej liczby ludzi. Postanowiono „że rozmnażanie się Żydów i Polaków musi być ograniczone wszelkimi możliwymi sposobami”. Tak oto wiosną 1943 roku utworzono na terenie obozu Auschwitz medyczny oddział doświadczalny, piekielny „blok numer 10”, w którym demoniczni lekarze przeprowadzali eksperymenty na kobietach mające na celu ich sterylizację. Były to Żydówki z całej Europy. Na przykład ze Słowacji, której prezydent Josef Tiso – ksiądz, profesor teologii moralnej, sprawujący funkcje kapłańskie równolegle z urzędem państwowym, tak mówił w roku 1942 podczas święta plonów: „O tym, że element żydowski zagraża życiu Słowaka, nie trzeba nikogo przekonywać. Wyglądałoby jeszcze gorzej, gdybyśmy w porę nie oczyścili się z nich. I uczyniliśmy to zgodnie z boskim przykazaniem”. Autor książki pt. „Kobiety z bloku 10. Eksperymenty medyczne w Auschwitz” Hans-Joachim Lang odnalazł zeznania kobiet poddanych morderczym zabiegom. Dotarł do zapisków autobiograficznych, urzędowych akt, protokołów, wywiadów. Rozmawiał z nielicznymi żyjącymi ofiarami tych nieludzkich badań. Opisał również ludzi, którzy prowadzili te straszliwe praktyki. Jak chociażby Carla Clauberga, zakompleksionego z powodu niskiego wzrostu, rozchwianego psychicznie despotę, wkładającego w usta własnej żony lufę nabitej strzelby. Szarlatana z tytułem profesorskim, który dziesięć lat po wojnie, tak mówił o swoich czynach: „Stworzona przeze mnie placówka uważana była za <<instytut ratujący życie>>. Wśród więźniarek panowała wręcz mania, aby się tam dostać”. Osiemset kobiet, które tam trafiły było odmiennego zdania. Pięciuset z nich nie danym było spojrzeć w oczy swojego prześladowcy. Spłonęły w krematoryjnych piecach.

czwartek, 24 października 2013

„Festiwal do Czytania”

„Wystawa Pisarzy z Warmii i Mazur” to jeden z wielu punktów zaplanowanego na sobotę i niedzielę „Festiwalu do Czytania”, który odbędzie się w Olsztynie. Program jest bardzo bogaty i miłośnicy książek z pewnością znajdą coś dla siebie, bez względu na preferencje czytelnicze. Również i ja wybieram się na festiwal. Wezmę udział we wspomnianej „Wystawie”, którą poprowadzi Piotr Bałtroczyk. Przeczytam fragment nowej powieści. Planuję wziąć udział także w projekcie zatytułowanym „Literatura bez cenzury”, którego tytuł nie pozostawia wątpliwości – będzie pikantnie i prowokacyjnie. Dlatego ten punkt programu jest przewidziany na późny wieczór. Cały program tutaj: http://festiwaldoczytania.blogspot.com/p/program-festiwalu.html. Gorąco namawiam do odwiedzenia festiwalowych obiektów tych wszystkich, którzy w tym czasie będą w grodzie nad Łyną.

środa, 23 października 2013

Wiesław Myśliwski – spotkanie z czytelnikami


Wczoraj w Teatrze Syrena w Warszawie odbyło się spotkanie autorskie Wiesława Myśliwskiego z czytelnikami. Podobne było wcześniej organizowane w Krakowie. Warto odnotować, że w mieście, w którym swoją siedzibę ma Wydawnictwo Znak, zaproszono do rozmowy z autorem prof. Przemysława Czaplińskiego, wybitnego literaturoznawcę i krytyka literackiego oraz związanego z „Tygodnikiem Powszechnym” Wojciecha Bonowicza, prowadzącym był znany z Radiowej Trójki Dariusz Bugalski. Fragmenty powieści w Krakowie czytał Jerzy Trela. Z kolei na warszawskim spotkaniu do dyskusji zaproszono tegoroczną laureatkę Nike, Joannę Bator, a prowadzącymi spotkanie byli Michał Nogaś z Radiowej Trójki i Aleksandra Klich z „Gazety Wyborczej”. Fragmenty „Ostatniego rozdania” czytał Wojciech Malajkat, który po wysłuchaniu toczącej się na scenie rozmowy, uznał, że każde publiczne czytanie tekstu powinno być poprzedzone wprowadzeniem odautorskim. Sala na kilkaset miejsc była wypełniona w całości. Publiczność powitała i pożegnała pisarza owacjami na stojąco. Nic dziwnego. Ja też miałem poczucie, że uczestniczę w czymś ważnym i niepowtarzalnym. Michał Nogaś w swoich pytaniach nawiązywał często do korespondencji, która nadeszła po wyemitowaniu w audycji „Z najwyższej półki” wywiadu z autorem „Kamienia na kamieniu”, z kolei Aleksandrze Klich zdarzało się zbyt często zadawać nazbyt dziennikarsko uproszczone pytania w stylu „jak żyć?”. Niezależnie od tego Wiesław Myśliwski, jak zwykle, skupił na sobie całą uwagę publiczności, mówiąc o sprawach ważnych, koncentrując się na znaczeniu codzienności, nie unikając także refleksji na temat roli miłości w życiu każdego człowieka. Zaznaczył też, że pisanie nie jest przyjemnością, ale męką, a słowo ma moc stwarzającą. Po spotkaniu pisarz podpisywał książki. Czytelnicy stali w kolejce, która wydawało się, że nie ma końca. Na przykład moja żona czekała na autograf prawie dwie godziny!

Od lewej: Joanna Bator, Wojciech Malajkat, Jerzy Illg, Wiesław Myśliwski, Michał Nogaś, Aleksandra Klich



Kolejka po autograf była tak duża, że w kadrze zmieścił mi się tylko niewielki jej fragment.

Wiesław Myśliwski w trakcie podpisywania książek.

wtorek, 22 października 2013

Samo życie

Z zasady na tym blogu nie zajmuję się anonimowymi wpisami. Tym razem postanowiłem jednak przyjrzeć się odsyłaczowi, który znalazł się pod moim wpisem traktującym o usunięciu z jury nagrody Gryfia profesor Ingi Iwasiów i redaktorki „Zadry” Beaty Kozak. Ów link prowadzi na stronę, gdzie redakcja szczecińskiego portalu internetowego zamieszcza materiał będący próbą wyjaśnienia zaistniałej sytuacji: http://www.24kurier.pl/Goracy-temat/Podstawowe-fakty-o-Gryfii. Moje zdanie w tej sprawie jest następujące. To co się stało w Szczecinie pokazuje, że ludzie pełni pasji i zaangażowania są coraz częściej traktowani w sposób przedmiotowy. Zrobili swoje, teraz są niepotrzebni. Z punktu widzenia prawa wszystko jest jak należy. Obowiązuje zapis o kadencyjności. Pozostaje jednak niesmak. Myślę sobie, że ta decyzja oznacza przedwczesny upadek tego świetnie zapowiadającego się projektu. Tu odsyłam do znakomitej książki F. Englisha pt. „Ekonomia prestiżu”. Daje ona jasno do zrozumienia, że pozycję nagrody buduje się latami i z zaangażowaniem jednostek wybitnych, autorytetów. Wówczas obie strony, czyli nagradzający i nagradzany, mogą być przekonani o odniesionym sukcesie. Innej drogi nie ma. Widocznie szczecińscy decydenci tego nie rozumieją.
P.S
Wczoraj wycofała się z jury redaktorka „Polityki” Justyna Sobolewska. Nie będę zaskoczony, jeśli w jej ślady pójdą pozostali jurorzy. Prawdę powiedziawszy, na to liczę.
P.S. 2.

Powstała petycja w sprawie, można się pod nią podpisywać tutaj: http://www.petycjeonline.com/nagroda_dla_autorki_gryfia_zagroona

poniedziałek, 21 października 2013

Angelus 2013 przyznany

W finałowej siódemce tegorocznej edycji Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus znalazło się aż czterech autorów z Polski. Nagrodę  zdobyła jednak pisarka z Ukrainy. Tym samym Oksana Zabużko, bo o niej mowa, dołączyła do grona laureatów tej cennej prestiżowo i finansowo (150 tysięcy złotych) nagrody. Kilka statystyk. To była ósma edycja nagrody. Drugi raz otrzymał ją autor z Ukrainy (pierwszym, historycznym laureatem był Jurij Andruchowycz). Również dwukrotnie nagrodzono pisarzy z Węgier. Nigdy nie wygrał polski autor. Aż czterokrotnie zwyciężała książka wydana przez wydawnictwo Czarne. Tym razem nagrodzono książkę z wydawnictwa W.A.B.. Podobna sytuacja miała miejsce w 2010 roku. Warto zauważyć, że przywołane warszawskie wydawnictwo ten rok może uznać za wyjątkowo udany. Nobel. Nike, Angelus, Nagroda Wielkiego Kalibru, wszystkie te laury przyznano książkom wydanym w W.A.B.

niedziela, 20 października 2013

Dziwne miasto Szczecin

Kiedy rok temu, w maju, pisałem w tym miejscu o powstaniu nowej nagrody dla kobiet, projekt ten wydał mi się wielce interesujący. To przecież kobiety sprzedają więcej pozycji książkowych, to one głównie sięgają po literaturę. Należało to wreszcie docenić. Zarówno pierwsza odsłona festiwalu, jak i tegoroczna, wyróżniły pisarki ważne i cenione przez środowisko. Mam tu na myśli Magdalenę Tulli i Zytę Oryszyn. Znaczy to tyle, że wskazania jurorów były trafne, solidne, nie podlegające dyskusji. Nie jest chyba tajemnicą, że motorem napędowym tego projektu była profesor Inga Iwasiów, przez lata redaktorka naczelna „Pograniczy”. Pismo to jakiś czas temu zniknęło z literackiej mapy kraju, a sławna literaturoznawczyni i pisarka właśnie napisała na swoim blogu, że podziękowano jej za pracę „usuwając jednostki niekorzystnie wpływające na wizerunek nagrody”. Po szczegóły odsyłam tutaj: http://www.ingaiwasiow.pl/blog/magnolia-2 Ciekaw jestem dalszych losów tego konkursu. Pozbywanie się jednostek wybitnych, (prócz prof. Ingi Iwasiów usunięto redaktorkę naczelną feministycznej „Zadry” Beatę Kozak) sław rozpoznawanych w każdej części literackiej i akademickiej mapy kraju, to krok, który każe inaczej patrzeć na ów festiwalowy projekt. Przynajmniej ja tak zrobię.

sobota, 19 października 2013

25 lat „FA-artu”!

Chociaż czasopiśmiennictwo kulturalne przechodzi wyraźny kryzys, to jednak wydawcy tytułów literackich nie składają broni. Jednym z pism, które odegrało dużą rolę w kształtowaniu gustów i preferencji czytelniczych był kwartalnik „FA-art”. Dwukrotnie miałem przyjemność publikowania swoich tekstów na łamach tego pisma. Recenzenci „FA-artu” przyglądali się również moim książkom. Pamiętam jak dekadę temu zaprosiliśmy redaktorów pisma na edycję organizowanego przez „Portret” festiwalu literackiego. Ich opinia o naszych, przeważnie debiutanckich, książkach była dla nas niezwykle ważna. Czekało się na nią z niepokojem, prawie jak na sądowy wyrok. Takie to były czasy. Właśnie mija ćwierć wieku od ukazania się tego śląskiego magazynu. Z tej okazji twórcy i współpracownicy „FA-artu” zorganizowali okolicznościowe uroczystości, które odbędą się w najbliższy czwartek w Katowicach. Będzie dyskusja, wernisaż, pojawi się reedycja pierwszego, historycznego numeru oraz szereg innych atrakcji. Wydawcom i redaktorom składam gratulacje i życzenia kolejnych lat działalności na coraz trudniejszym rynku czasopiśmienniczym.

czwartek, 17 października 2013

„Król Tyru” na „Kryminalnej Pile”

Przyszła pora na ocenę trzeciej części trylogii, której postanowił dokonać Leszek Koźmiński. Spec od mrocznych klimatów, pisze: „Miłośnicy pisarstwa Tomasza Białkowskiego, którzy poszczególne tytuły cyklu kainickiego poznawali w kolejności publikowania, dostrzegą w ostatniej książce zamknięcie pewnego układu tematyczno-symbolicznego. Wskazuje to na wnikliwie przemyślaną wizję literacką, w której wiodącą i stymulującą rolę wiedzie pojęcie Zła. Jego uosobieniem jest Montalto, który w ramach idei religijnych i ideologicznych zło to wciela w krwawych czynach zbrodniczych. Nie oszczędza nikogo, ani swojej rodziny, ani tych bezbronnych (dzieci), ani tym bardziej wszystkich, którzy jawią się jako myślący przeciwnicy. Pozwala to lekturę wszystkich trzech tytułów „Drzewo morwowe”, „Kłamca” i „Król Tyru” uznać za ciekawą przygodę intelektualną oraz udaną podróż w krainę literackiej wyobraźni”. Całość recenzji tutaj: http://kryminalnapila.blogspot.com/2013/10/recenzja-tomasz-biakowski-krol-tyru.html

środa, 16 października 2013

Andrzej Muszyński - „Miedza”

„ (…) miasto wrosło we mnie jak kamień w nerki, musiałem go urodzić, by przestało boleć. Dlatego wróciłem; żeby pozbyć się go na zawsze, musiałem wrócić, rzucić w kąt walizki, wybiec w pole, upaść w gęstą fastrygę chaszczów, wykichać się, uharatać dłonie i utopić się we własnych smarkach”. Dodam do tych słów, że przede wszystkim napisać znakomity zbiór opowiadań. O kim mowa? O Andrzeju Muszyńskim – autorze książki pt. „Miedza”. Dotychczas dał się on poznać jako zdolny reportażysta. Za „Południe” otrzymał jako pierwszy prestiżowe stypendium Fundacji „Herodot” im. R. Kapuścińskiego. Sygnałem, że posiada duży talent prozatorski była nagroda na Międzynarodowym Festiwalu Opowiadania. Teraz w ręce czytelników trafia zbiór opowiadań, w którym znaleźć można również te, za które nagrodę otrzymał, czyli „Trawy, trawy, zimne gruszki”. Muszyński pochodzi z małej górnośląskiej wioski. To właśnie wieś, ludzie tam żyjący są bohaterami jego tekstów. Gdybym miał określić je jednym słowem, rzekłbym iż są piękne. Autor ma znakomity słuch językowy. To proza z jednej strony liryczna z drugiej zaś mocna, przebogata znaczeniowo. Świat ludzi, zwierząt i roślin przenika się tutaj wzajemnie tworząc niepowtarzalny klimat. Szkoda tylko, że ów świat powoli i nieuchronnie odchodzi w przeszłość. Gorąco namawiam do lektury tej skromniej objętościowo, lecz świetnej książki. 

wtorek, 15 października 2013

Środkowoeuropejska równina

Z wielkomiejskiego Wrocławia wróciłem do kameralnego Olsztyna. Przez ostatnie dni natrafiałem na wielu ludzi. Część z nich zrobiła na mnie dobre wrażenie. Podobały mi się ich zapał, pasja, mądrość i błyskotliwość. Spotkałem na swej drodze również takich, którzy prawie każde zdanie rozpoczynali od słowa „Ja!” Mam wrażenie, że widziałem ich zbyt wielu. Na szczęście w moim wieku człowiek potrafi już być krytyczny i dobierać sobie towarzystwo, z którym czuje się dobrze. Zabrałem też, rzecz jasna, książki. Kilka nabyłem we wrocławskich księgarniach. Wreszcie mam całą serię przygód Obywatela Piszczyka wydaną przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. Oba filmy, czyli Munka „Zezowate szczęście” z roku 1960 z genialną rolą Kobieli i część kolejną, czyli Kotkowskiego „Obywatel Piszczyk” z 1988 ze Sthurem, widziałem wiele razy. Nigdy jednak nie czytałem tej pozycji. Mówi się, że tytułowa postać to nasz polski odpowiednik wojaka Szwejka. Coś w tym zapewne jest. Autor „Obywatela Piszczyka”, czyli Jerzy Stefan Stawiński, tak powiedział kiedyś o swoim dziele: „Pechowcami należało nazwać mieszkańców tej środkowoeuropejskiej równiny, na której prawie żadne pokolenie nie tylko nie mogło się wzbogacić, ale w ogóle przeżyć spokojnie życia bez śmierci, rzezi, wywózki (…) Zwykły obywatel, osiągnąwszy cokolwiek, czy to stanowisko polityczne, czy pracę w administracji, czy okazawszy handlową inicjatywę, czy też zgromadziwszy jakikolwiek kapitalik, szykował sobie nieuchronna ruinę; dobrze, jeżeli wyszedł z tego żywy”. 

niedziela, 13 października 2013

Wrocław - dzień piąty

W sobotę uczestnicy Międzynarodowego Festiwalu Kryminału
mieli okazję posłuchać wykładu prof. Zbigniewa Mikołejki.

Wykład otwarty pt. "Porażająca medycyna  (o bólach porodowych Frankensteina)" stał się okazją do udowodnienia,
że rzeczywiste okrucieństwo ludzi poprzedziło to, co później opisywano w literaturze.

Do Polski przyjechała znana szwedzka autorka kryminałów Liza Marklund. Rozmowę tłumaczyła Justyna Czechowska.

Fani pisarki mogli m.in. dowiedzieć się, że właśnie ukazała się kolejna powieść o przygodach Anniki Bengtzon.
Niebawem pewnie będzie do przeczytania również po polsku.

Wieczorem miał miejsce finał Festiwalu. W trakcie gali ogłoszono, iż niebawem na ul. Więziennej we Wrocławiu powstanie kryminalna (literacka) Aleja Sław.

Tegorocznym laureatem Honorowej Nagrody Wielkiego Kalibru został Walter Mosley.

Nagrodę przyznawaną przez czytelników otrzymał Marcin Wroński za "Skrzydlatą trumnę".

Podobnie jak rok temu Janina Paradowska przyznała nagrodę dla debiutanta -
- otrzymał ją PM Nowak za powieść "Ani jednej rzeczy"

Laureatką Nagrody Wielkiego Kalibru została Marta Guzowska za powieść "Ofiara Polikseny".

sobota, 12 października 2013

Wrocław - dzień czwarty







W piątek w EMPiKu Renoma Marek Krajewski spotkał się z czytelnikami.
Rozmowę z pisarzem poprowadził Piotr Huniewicz.

Czytelnicy zadawali pytania i, choć niedawno miała premierę powieść "W otchłani mroku",
dopominali się kolejnych przygód Popielskiego i powrotu Mocka.

piątek, 11 października 2013

Wrocław - dzień trzeci

Jesień we Wrocławiu jest wyjątkowo wiosenna. Kawiarniane ogródki są pełne ludzi.

Nie tylko ludzi. :) Wróble również chętnie przesiadują na słońcu.

Są też atrakcje dla melomanów.

I dla wielbicieli ekstremalnych doznań widokowych. ;)

Typowo jesienny widok.


Trwa Międzynarodowy Festiwal Kryminału. W czwartek wykład otwarty pt. "Czary mary i inne historie"
wygłosił Jan Gondowicz.

Odbyła się również dyskusja panelowa pt. "Czy Akademia potrzebuje kryminału?", w której wzięli udział
Bernadetta Darska, Wojciech Browarny, Mariusz Czubaj. Rozmowę poprowadził Irek Grin.

czwartek, 10 października 2013

Wrocław - dzień drugi

We Wrocławiu piękna pogoda, kilka stopni więcej niż w Olsztynie. Na zdjęciu: Ostrów Tumski

Ostrów Tumski.

Słynny wrocławski most z ogromną ilością kłódek.

Hala Targowa

Areszt Śledczy.

Dzisiaj rozpoczął się Międzynarodowy Festiwal Kryminału.
Prof. Anna Gemra w ramach wykładu otwartego opowiedziała "Skąd się wziął Stieg Larsson?".
Mogliśmy się dowiedzieć, jakie gatunki poprzedziły to, co dzisiaj nazywamy kryminałem.

Z kolei Wojciech Orliński wystąpił z wykładem otwartym pt. "Miasto jako bohater literacki -
- garść refleksji ogólnych oraz analiza szczególnego przypadku Sztokholmu w thrillerach Stiega Larssona".
Znany z kultowej trylogii "Millenium" Sztokholm został brawurowo rozpracowany i jako miasto zmarłego pisarza, i jako miasto jego bohaterów.

Ogromnym powodzeniem cieszyła się dyskusja panelowa poświęcona toksykologii.
Specjaliści opowiadali i o historii tej dziedziny, i praktyce współczesnej.
 Podobno najmniej doceniane przez zwykłych ludzi, a niesłusznie, są substancje roślinne wykorzystywane jako trucizny.

Dr Marcin Zawadzki, prof. Maciej Szostak i prowadzący dyskusję Sebastian Zakrzewski.
Dość niepokojąco zabrzmiała konkluzja, że każdy lek jest trucizną, jeśli przyjmiemy nieodpowiednią dawkę,
oraz że wszystko jest kwestią wielkości dawki oraz sposobu jej przyjmowania.