wtorek, 15 października 2013

Środkowoeuropejska równina

Z wielkomiejskiego Wrocławia wróciłem do kameralnego Olsztyna. Przez ostatnie dni natrafiałem na wielu ludzi. Część z nich zrobiła na mnie dobre wrażenie. Podobały mi się ich zapał, pasja, mądrość i błyskotliwość. Spotkałem na swej drodze również takich, którzy prawie każde zdanie rozpoczynali od słowa „Ja!” Mam wrażenie, że widziałem ich zbyt wielu. Na szczęście w moim wieku człowiek potrafi już być krytyczny i dobierać sobie towarzystwo, z którym czuje się dobrze. Zabrałem też, rzecz jasna, książki. Kilka nabyłem we wrocławskich księgarniach. Wreszcie mam całą serię przygód Obywatela Piszczyka wydaną przez wydawnictwo Prószyński i S-ka. Oba filmy, czyli Munka „Zezowate szczęście” z roku 1960 z genialną rolą Kobieli i część kolejną, czyli Kotkowskiego „Obywatel Piszczyk” z 1988 ze Sthurem, widziałem wiele razy. Nigdy jednak nie czytałem tej pozycji. Mówi się, że tytułowa postać to nasz polski odpowiednik wojaka Szwejka. Coś w tym zapewne jest. Autor „Obywatela Piszczyka”, czyli Jerzy Stefan Stawiński, tak powiedział kiedyś o swoim dziele: „Pechowcami należało nazwać mieszkańców tej środkowoeuropejskiej równiny, na której prawie żadne pokolenie nie tylko nie mogło się wzbogacić, ale w ogóle przeżyć spokojnie życia bez śmierci, rzezi, wywózki (…) Zwykły obywatel, osiągnąwszy cokolwiek, czy to stanowisko polityczne, czy pracę w administracji, czy okazawszy handlową inicjatywę, czy też zgromadziwszy jakikolwiek kapitalik, szykował sobie nieuchronna ruinę; dobrze, jeżeli wyszedł z tego żywy”. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz