Taką nazwę dla
ludzi chorych psychicznie wymyślili naziści uważający te osoby za „zbędne
obciążenie dla gospodarki narodowej”. Kolejne podbijane przez Niemcy kraje
należało „oczyścić” już nie tylko z chorych psychicznie, lecz również z
możliwie dużej liczby ludzi. Postanowiono „że rozmnażanie się Żydów i Polaków
musi być ograniczone wszelkimi możliwymi sposobami”. Tak oto wiosną 1943 roku
utworzono na terenie obozu Auschwitz medyczny oddział doświadczalny, piekielny „blok
numer 10”, w którym demoniczni lekarze przeprowadzali eksperymenty na kobietach
mające na celu ich sterylizację. Były to Żydówki z całej Europy. Na przykład ze
Słowacji, której prezydent Josef Tiso – ksiądz, profesor teologii moralnej,
sprawujący funkcje kapłańskie równolegle z urzędem państwowym, tak mówił w roku
1942 podczas święta plonów: „O tym, że element żydowski zagraża życiu Słowaka,
nie trzeba nikogo przekonywać. Wyglądałoby jeszcze gorzej, gdybyśmy w porę nie
oczyścili się z nich. I uczyniliśmy to zgodnie z boskim przykazaniem”. Autor
książki pt. „Kobiety z bloku 10. Eksperymenty medyczne w Auschwitz” Hans-Joachim
Lang odnalazł zeznania kobiet poddanych morderczym zabiegom. Dotarł do zapisków
autobiograficznych, urzędowych akt, protokołów, wywiadów. Rozmawiał z
nielicznymi żyjącymi ofiarami tych nieludzkich badań. Opisał również ludzi,
którzy prowadzili te straszliwe praktyki. Jak chociażby Carla Clauberga, zakompleksionego
z powodu niskiego wzrostu, rozchwianego psychicznie despotę, wkładającego w
usta własnej żony lufę nabitej strzelby. Szarlatana z tytułem profesorskim, który
dziesięć lat po wojnie, tak mówił o swoich czynach: „Stworzona przeze mnie
placówka uważana była za <<instytut ratujący życie>>. Wśród
więźniarek panowała wręcz mania, aby się tam dostać”. Osiemset kobiet, które
tam trafiły było odmiennego zdania. Pięciuset z nich nie danym było spojrzeć w
oczy swojego prześladowcy. Spłonęły w krematoryjnych piecach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz