niedziela, 30 września 2012

2020?

W sobotnim wydaniu „Gazety Olsztyńskiej” znalazłem wywiad z wokalistą zespołu „Muchy” Michałem Wiraszko, który przeprowadził Piotr Gajewski. Przypomnę, że „Muchy” to „Zespół Roku 2007 Programu Trzeciego Polskiego Radia”, był nominowany do „Fryderyka”, „Eska Music Awards”. Występował na głównych scenach Jarocina, Coke Live Music Festival, a na Openerze nawet w dwóch edycjach. Krótko mówiąc „Muchy” to rodzima gwiazda. Poprzednią płytę zespół wydał w „Sony Music”. Niewielki cytat: „Poprzedni wydawca latem ubiegłego roku nagle wypowiedział nam kontrakt. Przez pół roku nowy wydawca się nie pojawiał i było słabo. Mieliśmy trochę odłożonych pieniędzy, znalazły się życzliwe osoby, które nas wsparły, i dzięki temu na własny koszt nagraliśmy pięć utworów. Na więcej po prostu nie mieliśmy (…) To specyfika naszego show-biznesu, który wciąż się formuje. W Stanach Zjednoczonych show biznes unormował się gdzieś w latach 60., więc szacuję, że u nas będzie to rok… 2020”. Okazuje się zatem, że nie tylko pisarze mają problemy z wydawcami i często zmieniają miejsce publikacji swoich kolejnych książek. Obawiam, się, że w przypadku rynku książki rok 2020 niewiele zmieni. Pisarz dalej będzie najmniej cenionym ogniwem w tym biznesie.

sobota, 29 września 2012

Rura

„Idziemy po płytach szczerbatych. Dziury w wyrwach robię, piętami piach gniotę, rytm marszu gubię, a ojciec niby daleko, a coraz bliżej, przy moście stoi. Ja obok niego, a obok dziura. W norze głowa siwa, przerzedzona, łysa prawie głowa. Lepi dziurę w dziurze.
    Rura pękła — głowa do nas mówi, a może sobie tylko tłumaczy.
Niesmak ojcu wąsy krzywi, w złość wygina. Brodę ojciec skubie, kudły w otchłań lecą.
    Rura — mówi — nośnikiem ciepła, słowem gazu, elektryczności w kable zawiniętej, wody. Źródłem życia na ziemi jest. Bez grzebania w szczegóły: rura chociaż surowa, dobro człowieka do drugiego niesie. Żyć godnie i higienicznie pozwala. Ręki tu wprawdzie nie ma... Ale rura metaforą się staje.
Ojciec milczy, w kanale wzrokiem wierci.
    A tu rura dziurawa! Rura, co gówno niesie, dziurawa! Ekskrementa miast hen, to po mieście się roznoszą. W ziemię, pod kamienice, w piwnice, w mury gówno włazi. Lezie po ścianach, parterach, piętrach, do domostw się wdziera. Ze zlewów kapie, płynie w szklanki, w herbaty, z cukrem się miesza. Jabłka matki gównem myją, w folię zawijają. Agatka częstuje przed matematyką Basię jabłkiem, a na fakturze gówno. Rękę Basia podaje Kasi, Kasia mamie, a mama kawę nam leje w kawiarni „Monika”.
Cytat z „Dłużyzn” dobrze oddaje aktualne wydarzenia. Odcięto dopływ wody. Fachowcy ponoć działają drugą dobę. Podobno jutrzejszego wieczora ma być lepiej… Podobno…

piątek, 28 września 2012

Granice.pl o „Drzewie morwowym”

Jest kolejna opinia na temat mojej najnowszej książki. Tym razem zamieszczono ją na wortalu literackim Granice.pl. Co istotne, autorką tego tekstu jest mieszkanka grodu nad Pisą Renata Kosin. Jak wiadomo to właśnie w Barczewie, mieście kompozytora Feliksa Nowowiejskiego, dochodzi do zbrodni i to w tym mieście zbiegają się wszystkie nitki intrygi. Jak ocenia oddanie barczewskich realiów Kosin? Niewielki fragment: „Spacerując wokół znajdującego się nieopodal barczewskiego Starego Miasta stawu przyglądam się (paradoksalnie) całkiem malowniczym murom otaczającym kompleks więzienny i wystającym ponad nimi budynkom, by po namyśle udać się ulicą Klasztorną w pobliże przygnębiającej nieco bramy więzienia, pilnie wypatrując, czy przypadkiem ktoś akurat przez nią nie przechodzi. Po chwili zastanowienia zawracam. To specyficzne uczucie towarzyszyło mi podczas całej lektury i długi czas po jej zakończeniu – wrażenie prawdopodobieństwa.(…) Rzetelność okazała się zdecydowanie bezsporna”. Całość tutaj: http://www.granice.pl/recenzja,drzewo-morwowe,5743

czwartek, 27 września 2012

Spór o Helenę

Mit warmiński numer 6. Parys – jeden z pięćdziesięciu synów Priama i Hekabe chociaż za młodu pasał trzodę i za nauką nie przepadał, był młodzieńcem rozsądnym ponad miarę, co docenił sam Zeus powierzając mu rolę arbitra w słynnym sporze pomiędzy Herą, Ateną i Afrodytą. Wydarzenie miało miejsce na weselu Peleusa i Tetydy. Panie prześcigały się we wciskaniu kitu skołowanemu Parysowi. Na przykład Hera dawała mu Azję, Atena wmawiała, że zostanie sławnym mędrcem i niepokonanym wodzem. Obie przelicytowała Afrodyta obiecując mu rękę najpiękniejszej kobiety świata czyli Heleny. Jak to mówią, lepsza Helena w garści niż mądrość na dachu. Wybór był oczywisty. Sęk w tym, że wspomniana ręka należała już do Menelaosa – króla Sparty. Cwany Parys wykorzystał fakt nieobecności gospodarza w domu i podebrał mu żonkę. A że przy okazji rąbnął mu znaczne ilości mienia, musiał wiać. Wraz z Heleną ukrył się u tatusia w Troi. Wkrótce wyruszył za nim wściekły małżonek Heleny – Menelaos. Zadyma była nieunikniona. Tu akcja przenosi się na ziemię warmińską do malowniczego Węgorzewa. Za lokalną prasą podaję: „Wczorajszego dnia 50-letni Menelaos, gdy dowiedział się, że jego konkubina nie wróciła na noc, postanowił załatwić sprawę za pomocą rękoczynów i noża. W kamienicy spotkał 52-letniego Parysa. Doszło do szarpaniny. Zazdrosny Menelaos został uderzony w twarz, ma także rozcięty kciuk. Jego rywal ma ranę ciętą szyi. Obaj byli pijani. Pierwszy spędził noc w policyjnym areszcie, drugi został umieszczony w giżyckim szpitalu”. Jak wiadomo, wojna trojańska czy też jak kto woli wojna o Ilion, trwała równych dziesięć lat. Ponoć historia lubi się powtarzać, a zatem spór o węgorzewską Helenę potrwa jeszcze ładnych kilka sezonów. Coś mi mówi, że z czasem Menelaos i Parys zamienią noże na sękate laski.

środa, 26 września 2012

Kowalewski w „Bookriders”

Dariusz Nowacki w „Gazecie Wyborczej” napisał o tej powieści, że: „Kowalewski próbuje zdać sprawę, co to znaczy funkcjonować w epoce „postmoralnej”, poza dobrem i złem, kiedy znikła opozycja łajdak – porządny człowiek”. Inaczej ją odczytuje Tomasz Mizerkiewicz w „Nowych Książkach”: „Kowalewski w swojej powieści w pierwszym rzędzie rozlicza nie polski biznes, politykę i media (już dawno rozliczone), lecz – literaturę”. Co zaś o książce myśli sam autor, można się dowiedzieć z rozmowy, którą przeprowadziła z nim Joanna Wilengowska w ósmym odcinku „Bookriders”. Tutaj: http://www.tvp.pl/olsztyn/magazyny/bookriders/wideo/odcinek-8/8618494

wtorek, 25 września 2012

Słowa i światy

Wiesław Myśliwski, Tadeusz Różewicz, Marian Pilot, Tadeusz Nowak, Magdalena Tulli, Jan Miodek, Dorota Masłowska, Wojciech Kass, Elżbieta Adamiak, Piotr Ibrahim Kalwas,  Andrzej Turczyński, Marta Magaczewska, Filip Onichimowski. Wywiady z tymi autorami składają się na książkę Janiny Koźbiel, która niebawem pojawi się w księgarniach. W tym wyborowym towarzystwie również wywiad ze mną. Polecam gorąco!

poniedziałek, 24 września 2012

Kawka i Noszczyńska nagrodzone!

Znamy już laureatki pierwszej edycji Nagrody w Kategorii Pióro dla najbardziej poruszającej polskiej powieści 2011 roku i nagrody w kategorii Pazur dla najsympatyczniejszej/najzabawniejszej/najbardziej optymistycznej polskiej powieści 2011 roku. Jury w składzie: Bernadetta Darska (UWM), Teresa Drozda (Radiowa Trójka i Radio dla Ciebie), Joanna Laprus-Mikulska („PAPERmint”), Anna Luboń („Elle”), Grażyna Musiałek („Polityka”), podczas finałowej gali, nagrodziło następujące powieści:
- W kategorii PIÓRO nagrodę otrzymała Magdalena Kawka za „Rzekę zimna”. W laudacji Bernadetta Darska podkreśliła: „Autorka swoim pisaniem udowadnia, że literatura popularna sygnowana epitetem „kobieca” niekoniecznie musi być tym, z czym wiążą się pejoratywne określenia, a oznaczać może: mądre, niebanalne, ciekawe, opowiadające o sprawach ważnych”.
- W kategorii PAZUR zwyciężyła Danuta Noszczyńska z książką „Pod dwiema kosami, czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana”. Jury w uzasadnieniu uznało, że: „Powieść Danuty Noszczyńskiej trzeba wyróżnić za odwagę. Bo próbuje coś robić z formą – przypomnijmy w tym miejscu o udanej stylizacji językowej. Bo opowiada o kobietach, choć to mężczyzna pozornie jest głównym bohaterem i to on jest powieściowym demiurgiem – warto zauważyć, że autorce udaje się pokazać, że ów Żywotny Marian rekonstruując swoją wielkość obnaża tak naprawdę małość, siermiężność i kołtuństwo”.
Tak więc pierwsze nagrody dla kobiecej literatury popularnej przeszły do historii. Kolejne zostaną przyznane już za rok. Nominowanym i zwyciężczyniom gratuluję!

Bernadetta Darska wręcza nagrodę Magdalenie Kawce



Druga z nagrodzonych pisarek Danuta Noszczyńska


Wszystkie finalistki



Od lewej stoją: Mariola Zaczyńska - organizatorka, Joanna Jodełka - pisarka, Hanna Cygler - pisarka



Bernadetta Darska odczytuje laudację

niedziela, 23 września 2012

Wszyscy czytają

Lecz nie Polacy. Niedawno pisałem o dramatycznym spadku nakładów pism literackich w Polsce. (Np. „Twórczość” ma nakład nieco ponad tysiąc egzemplarzy, „Odra” – dwa tysiące). Dla przeciwwagi podałem niemieckie „Die Horen”, które z pozazdroszczenia godną regularnością rozchodzi się w całkiem poważnych ilościach. A jak to wygląda za naszą wschodnią granicą? W piątkowej „Gazecie Olsztyńskiej” Marek Barański opisuje swoją wyprawę do Lwowa. Na wieczorze poezji w kawiarni Mons Pius poznał Aleksandra Kabanowa, poetę i redaktora naczelnego „pisma w twardej oprawie poświęconego kulturze „Szo”, wydawanego jak książka, które ukazuje się w Kijowie w nakładzie ponad 20 tysięcy egzemplarzy”. No to już wiadomo.

sobota, 22 września 2012

„Zmarzlina” w kostkach

Pisałem przedwczoraj o odbywających się w Olsztynie Przeglądzie Wydawnictw Regionalnych „Moje Twoje Nasze”. Niestety, w tym roku nie udało mi się tam dotrzeć. Tym bardziej było mi miło, gdy dowiedziałem się, że w trakcie happeningu „Książka – obiekt” pretekstem do artystycznego projektu okazała się moja powieść. Na zdjęciach możecie zobaczyć, jak w zamyśle Zbigniewa Urbalewicza „Zmarzlina” przestaje być papierową książką, a staje się innym, umieszczonym w przestrzeni, materialnym, tekstem do odczytania.





piątek, 21 września 2012

Literatura pokochała bajarzy

Literatura non fiction ma się w Polsce coraz lepiej. Dość powiedzieć, że 1/5 tegorocznych nominacji do Nike to reportaże. Tylko czy te zachwyty są w pełni uzasadnione?  Ciekawe obserwacje na ten temat można znaleźć na kartach książki pt. „Krasnojarsk zero” napisanej przez samych reportażystów. Bartosz Jastrzębski i Jędrzej Morawiecki piszą o swoich kolegach po fachu: „Wracamy. Jedziemy do Krasnojarska, a ksiądz zaczyna mówić o znanym dziennikarzu. O korespondencie, który wpadł na wieś, przeleciał między budynkami, wbił się kaliną Szyjki w błota, zanurzył po oś, wysiadł, trzasnął zdjęcia uwalonych ziemią ludzi przy wykopkach i napisał, że na Syberii myć się trudno, że na wsi się nie myją, bo nie ma czym. I tak dalej, i tak dalej…- Jak tu wróci, to mu ludzie zęby wybiją – mówi smutno ksiądz. (…) Komercjalizacja fachu, lekkomyślność i niechlujność, lenistwo w weryfikowaniu źródeł, wyolbrzymianie i podbarwianie postaci (oni przecież i tak tego nie przeczytają, nie obronią się), zręczne podkręcanie fabuły, dotyczy bowiem wszystkich, nie tylko reporterów, wciągniętych w kołowrót „wydarzeniówki”. Dotyka to również dziennikarzy wielkoformatowych, dotyczy reportażystów, pisarzy. Świat zaczarowany jest piękniejszy. Literatura pokochała bajarzy, gawędziarzy, co bardziej zręcznych mitomanów, byle tylko mówili ładnie, byle dali nam realność inną niż nasza, rzeczywistość dziwną, ekscytującą, ale prostą, wywołującą emocje oczekiwane, przewidywalne, acz ciągle świeże”.

czwartek, 20 września 2012

Moje Twoje Nasze – odsłona nr 5

Jeśli jutro będziecie w Olsztynie, warto zajrzeć do Starego Ratusza (Stare Miasto 33). Jak co roku odbywać się tam będzie „Przegląd Wydawnictw Regionalnych” czyli targi książki. Organizatorzy prócz stoisk z książkami proponują spotkania z autorami, wystawy, warsztaty, happening, konkurs a nawet loterię. Przegląd rozpoczyna się już o godzinie 10:00 i trwać będzie do wieczora. Całość programu tutaj: http://www.wbp.olsztyn.pl/programy/mojetwojenasze/2012/index.php?cnt=program&back

środa, 19 września 2012

Śród żywych duchów

Małgorzata Szejnert w zakończeniu reportażu pt. „Śród żywych duchów” pisze: „…książka powinna pozostać swego rodzaju dokumentem – o ówczesnym stanie wiedzy, o zacieraniu pamięci, o tym, jak w okresie przełomu odzyskiwano zdolność mówienia, i o tym, czego się już nie dowiemy”. Tegoroczna finalistka nagrody Nike zdecydowała się po blisko ćwierćwieczu na wznowienie tej pozycji. Pierwsze wydanie miało miejsce w londyńskim wydawnictwie Aneks. Był to rok 1990 i w Polsce książka o skazanych na śmierć po wojnie oficerach Wojska Polskiego nie mogła się ukazać w legalnym obiegu. Teraz wydał ją krakowski Znak w prawie niezmienionej formie. Prawie, gdyż lista straconych ludzi została w książce wymieniona. Jak pisze Szejnert: „Ta radykalna różnica między dwiema listami mówi wiele o tym, jak niepewna jest najnowsza historia”. Z kolei Norman Davies określa tę pozycję w dorobku pisarki jako „najbardziej wzruszającą”. Wielkie wrażenie robi wspomniany aneks straconych w więzieniu mokotowskim w latach 1945-1955. To blisko 240 nazwisk. Za każdym z nich stoi osobna, tragiczna historia. Trudno jest zachować spokój czytając: „Zwłoki więźniów, którym odebrano życie, nie były wydawane rodzinom. Wywożono je i grzebano na łące w okolicach klasztoru oo. Dominikanów na Służewie. Spoczęli tam razem w zbiorowych mogiłach zbrodniarze wojenni, kryminaliści i patrioci polscy – więźniowie polityczni. W pamięci mieszkańców Warszawy miejsce to nie funkcjonuje jako cmentarz. Miejscowej ludności mówiono, że grzebie się tam zbrodniarzy niemieckich, po 1956 roku nie przeprowadzono żadnych ekshumacji. Wiele rodzin nie ma więc grobów swoich bliskich”.

wtorek, 18 września 2012

Nagroda Wielkiego Kalibru

Po Nike i Angelusie, swoje nominacje ogłosili również „kryminaliści”. W ścisłym finale znalazło się aż dziewięć pozycji. Cztery z nich wydało wydawnictwo WAB, dwie Muza, po jednej zaś Prószyński i S-ka, Czarna Owca i Zysk i S-ka. Jak zatem widać, w przeciwieństwie do lat ubiegłych, nominowano książki wyłącznie z wielkich wydawnictw. Trzech nominowanych już wcześniej nagrodę otrzymało. Są to Mariusz Czubaj, w tym roku nominowany za powieść „Kołysanka dla mordercy”, Marek Harny - „W imię zasad” i Zygmunt Miłoszewski - „Ziarno prawdy”. Pozostali nominowani za rok 2011 to: Wiktor Hagen - „Długi weekend”, Vincent V. Severski - „Nielegalni”, Jakub Szamałek - „Kiedy Atena odwraca wzrok”, Paweł Szlachetko - „Wichrołak”. Wśród nominowanych znalazła się jedna kobieta. Jest nią Katarzyna Kwiatkowska ze „Zbrodnią w błękicie”. Moim tegorocznym faworytem do czeku na 25 tysięcy złotych jest Marcin Wroński z retrokryminałem lubelskim „A na imię jej będzie Aniela”. To już czwarta nominacja tego pisarza. Zwycięzcę poznamy 20 października na Gali Finałowej podczas Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu.

poniedziałek, 17 września 2012

Bananowy song

W sobotnio-niedzielnym wydaniu „Gazety Olsztyńskiej” zamieszczono kilka wywiadów. Wybitny aktor Jan Peszek tak mówi o swojej profesji: „Przez bardzo długi czas myślałem, że aktorem może być każdy. Ale diametralnie zmieniłem ten pogląd. W serialach i reklamach nie ma dobrych aktorów. Łatwo jest dziś udawać aktora, ale dobry aktor pracuje nad sobą, ma refleks, temperament i chce powiedzieć widzom coś o świecie, w którym żyje. To, co widzimy dziś w telewizji, to tylko element rynku”. Z kolei światowej sławy muzyk Adam Makowicz zauważa: „Miałem szesnaście lat, kiedy usłyszałem w radiu amerykańskich pianistów Arta Tatuma i Errolla Garneta. Powiedziałem sobie, że to jest tak piękne, że ja chcę grać jazz. To się stało właściwie jednej nocy”. Pisarz Paweł Jaszczuk opowiada o pracy nad nową powieścią. W tym celu wyrusza do Lwowa: „Chcę zajrzeć do podziemi kościoła Dominikanów. Przejść się po lwowskim przedwojennym korso: Hetmańską, Akademicką. Pójdę też, jeśli czas pozwoli, do „Wiedeńskiej” i do knajpy „Pod gwiazdką” u Świstuna. Odwiedzę, o ile się uda, Zakład Medycyny Sądowej Uniwersytetu Lwowskiego, było tam przed wojną prosektorium”. Zupełnie inną strategię robienia kariery przyjęła grupa olsztyńskich uczniów szkoły zawodowej i ich dwóch kolegów, którzy pod nazwą „Fizol Team” podbili serca publiczności programu „Must be the music”. Młodzieńcy zasłynęli wykonaniem piosenki, której słowa pozwolę sobie zacytować: „Chodź, chodź, moja kochana! Dam, dam, dam ci banana!”. Nowa gwiazda rodzimego rynku muzycznego, która ponoć zaszokowała muzycznych ekspertów, ma jasno sprecyzowane plany: „Mamy wiele propozycji od producentów telewizyjnych programów. Zaprosili nas do „Rozmów w toku”, gdzie tematem programu będą właśnie młode gwiazdy show-biznesu pod hasłem disco polo. Mamy też zaproszenia na wieczory panieńskie i wesela, a w przyszłym roku przyjedziemy jeszcze na casting do „Mam talent” i „Got to Dance”. Chcemy też zagrać w „Trudnych sprawach” i „Pamiętnikach z wakacji”. Wartym odnotowania jest, że wywiad z „wszechstronnie utalentowanymi” olsztyńskimi artystami zajmuje dwukrotnie więcej miejsca niż rozmowa z Janem Peszkiem.

niedziela, 16 września 2012

Tulli razy cztery?

W regulaminie Nagrody Nike można znaleźć następujący zapis: „Celem nagrody jest promocja literatury polskiej, ze szczególnym zwróceniem uwagi na powieść”. W tym roku w finale powieści nie ma żadnej. Są za to dwie biografie, dwa reportaże, esej, tom poezji i zbiór opowiadań. Zanim zostanie ogłoszony werdykt, już można powiedzieć, że ten rok należał do Magdaleny Tulli i jej „Włoskich szpilek”. Otrzymała za tę książkę nagrody w Gdyni i Szczecinie, jest w ścisłym finale tegorocznych nagród Nike i Angelusa. W przypadku tej drugiej nagrody problemów z prozą nie było, bo jak mówi jurorka Justyna Sobolewska: „Możemy stwierdzić, że powieść ma się dobrze”. Ale Angelus to nagroda dla twórców z całej Europy Środkowej i widocznie przy wielości propozycji łatwiej wybrać prozatorską siódemkę. Gdyby Tulli otrzymała również i te nagrody byłby to niebywały, historyczny wyczyn, który trudno będzie w przyszłości komukolwiek powtórzyć.

sobota, 15 września 2012

Przyganiał kocioł garnkowi

„A Varga? Pieszczoch salonu, mainstreamowy felietonista, redaktor „Gazety Wyborczej”, którego bunt przeciw zbiorowości nie przekłada się na realne decyzje. Tworzy papierowy eksperyment, wehikuł napędzający swój kolejny słowotok”. Tak o „Trocinach” Krzysztofa Vargi na łamach dzisiejszej „Rzeczpospolitej” pisze Andrzej Horubała - były dyrektor festiwali w Opolu i Sopocie, reżyser znanych cykli telewizyjnych („Wojciech Cejrowski-boso przez świat”, „Tygodnik Moralnego Niepokoju”), współtwórca „Fryderyków”, współpracownik TVP, RTL7, TV Puls, były publicysta „Uważam Rze” oraz dodatku „Rzeczpospolitej”- „Plus Minus”, pisarz. Wypominanie popularności komuś, podczas gdy samemu się o nią zabiega, trąci hipokryzją.

piątek, 14 września 2012

Network

Sidney Lumet pracował dla telewizji CBS ładnych kilka lat. Początkowo jako asystent a następnie już reżyser, zrealizował blisko 350 programów, seriali i spektakli. Ten wybitnie utalentowany syn warszawskich aktorów Barucha Lumeta i Eugenii Wermus pierwszą nominację do Oskara otrzymał już w wieku 34 lat! („Dwunastu gniewnych ludzi”). Tych nominacji było znacznie więcej, a ukoronowaniem kariery Oskar za całokształt twórczości. Również za zrealizowaną w roku 1976 „Sieć” nominację do tej najważniejszej z filmowych nagród otrzymał. Przy pracy nad tym filmem, Lumet wykorzystał zapewne doświadczenie zdobyte przez lata spędzone w telewizji. Akcja filmu toczy się w środowisku pracowników stacji telewizyjnej. Oto prezenter wiadomości telewizyjnych UBS postanawia na antenie popełnić samobójstwo. Przyczyną jest zwolnienie z pracy będące konsekwencją słabej oglądalności. W ostatnim swoim występie Howard Bale (w tej roli Peter Finch – Oskar za pierwszoplanową rolę, Złoty Glob, nagroda BAFTA) zmienia jednak decyzję i wygłasza gorzki monolog na temat współczesnej Ameryki. Jego wystąpienie uważnie śledzi młoda, drapieżna producentka Diana Christensen (wybitna rola Faye Dunaway, za którą otrzymała Oskara, Złotego Globa, nominację do BAFTA i nagrodę David di Donatello dla najlepszej aktorki zagranicznej). Widzi ona w tym dramatycznym wystąpieniu szansę na podniesienie oglądalności. Doprowadza do przywrócenia prezentera. Odtąd będzie on wygłaszał swoje natchnione monologi, a z czasem stanie się największą gwiazdą amerykańskich mediów. Obok niego w programie pojawią się radykalni ekstremiści i wróżka. Mieszanka przemocy, przesądów, lęków i apokaliptycznych wizji sprawia, że osiągająca dotychczas słabe wyniki i zadłużona UBS stanie się wiodącą stacją telewizyjną. Lecz pewnego dnia natchniony prezenter zacznie nawoływać do bojkotu Arabów, których oskarża o systematyczne niszczenie Ameryki. To już sprawa znacznie poważniejsza niż namawianie ludzi do wykrzykiwania przez okna swojej frustracji. Coś trzeba z Howardem Bale zrobić, a przy tym zachować oglądalność na wysokim poziomie. Może nawet ją przy okazji zwiększyć… Ten film ogółem zdobył cztery Oskary i sześć nominacji. Cztery Złote Globy. Amerykańska Gildia Scenarzystów przyznała mu swoją nagrodę, Stowarzyszenie Nowojorskich Krytyków Filmowych przyznało mu nagrodę za scenariusz (autor Paddy Chayevski). „Sieć” czy może raczej „Network” nagrodziła Japońska Akademia Filmowa i Stowarzyszenie Krytyków Filmowych z Los Angeles. Zaś na liście stu najlepszych filmów Amerykańskiego Instytutu Filmowego ten obraz znalazł się trzykrotnie. Film Sidneya Lumeta to pozycja obowiązkowa dla wszystkich studentów dziennikarstwa, ludzi zajmujących się mediami, bezkrytycznych miłośników telewizji i tych, którzy zwyczajnie kochają świetne kino! Wczorajszego wieczora wyemitował go kanał TCM.

czwartek, 13 września 2012

Obcy w nas

„Był wyjątkowo zjadliwy, ponieważ mógł szybko rozmnażać się w płucach, czyniąc to nawet kilka razy szybciej niż zwykły (…), co z kolei wywoływało równie niekontrolowaną reakcję immunologiczną znaną w nowoczesnej terminologii medycznej jako burza cytokin. (…) Pogarszało to tylko stan chorych, gdyż ich płuca zaczynały się wypełniać mieszaniną komórek odpornościowych, a także krwią oraz płynem przedostającym się do pęcherzyków płucnych przez uszkodzoną tkankę. Prowadziło to do uduszenia się ofiary zwanego obecnie zespołem ostrej niewydolności oddechowej (ARDS). Dokładnie to właśnie stwierdzono podczas licznych sekcji zwłok przeprowadzonych w latach 1918-1919: płuca, a czasem całe jamy ciała zmarłych okazywały się pełne krwawego, pienistego płynu, który był przyczyną niezwykle dramatycznych i alarmujących objawów choroby, takich jak ciemnogranatowe zabarwienie twarzy i skóry (wynik niemożności przedostania się tlenu do krwi) oraz krwawienie z nosa i uszu”. Przytoczony fragment nie jest częścią scenariusza prequela do kolejnej części „Obcego” lecz wyimkiem z książki Johna Abertha-historyka, specjalisty od problematyki czarnej śmierci czyli dżumy. Tu zaś dotyczy grypy, której pandemia tuż po I wojnie światowej zabiła na całym świecie…100 milionów ludzi! Pandemia ta była najbardziej śmiertelnym wybuchem choroby i przewyższyła wszystkie znane dotąd ludzkości „spektakle masowej śmierci”. Taki też tytuł nosi ta książka, w której autor opowiada kolejno o: dżumie, ospie, gruźlicy, cholerze, przywołanej grypie i AIDS. Ciarki chodzą po plecach!

środa, 12 września 2012

Orneta filmowe miasto

Przejeżdżałem przez te blisko dziesięciotysięczne warmińskie miasteczko jakiś miesiąc temu. Dzisiaj zaś dowiedziałem się, że zdjęcia do nowego filmu kręcić tam będzie małżeństwo Joanna i Krzysztof Krauze. Film ma być poświęcony życiu słynnej cygańskiej poetki Bronisławy Wajs-Papuszy. Po filmie Grega Kowalskiego z roku 1992 pt. „Historia cyganki” to kolejna próba opisania tej niezwykłej kobiety, która za życia wydała ledwie dwa tomy poezji. Krauze zachwycili mnie „Placem Zbawiciela” i z niecierpliwością czekam na ich nowy obraz. Okazuje się, że nie tylko oni są reżyserami, którzy na miejsce plenerów wybrali niewielką Ornetę. Lista twórców i filmów tam powstałych w ostatnich latach robi wrażenie. Wojciech Smarzowski kręcił w Ornecie „Różę”, Barbara Sass stworzyła opowieść o głośnej sprawie betanek z klasztoru w Kazimierzu Dolnym. Z kolei Jan Jakub Kolski na podstawie prozy Włodzimierza Odojewskiego nakręcił w Ornecie „Wenecję”. Ostatnią z realizowanych tam produkcji jest serial „Siła wyższa”, który można oglądać w niedzielne wieczory. Jeszcze trochę i miejsce, o które przez wieki bili się Prusacy, Polacy, Niemcy, Szwedzi i Rosjanie, stanie się polem walk ekip filmowych.

wtorek, 11 września 2012

Nowa nagroda

Po szczecińskiej „Gryfii” kolejne miasto postanowiło przyznać swoje nagrody dla piszących kobiet. Od tego roku Siedlce będą miejscem konkursowej rywalizacji. Festiwal odbędzie się w dniach 21-23 września 2012 roku. Nagroda zostanie przyznana w dwóch kategoriach. Pierwsza to Pióro – „dla najbardziej poruszającej polskiej powieści 2011 roku”, druga to Pazur – „dla najsympatyczniejszej/najzabawniejszej/najbardziej optymistycznej polskiej powieści 2011 roku”. Swoje wyróżnienie przyznają nie tylko jurorki, ale i czytelniczki. Docenieni zostaną także m.in. wydawcy wskazanych w konkursie książek. Organizatorzy zaplanowali spotkania z autorkami i jurorkami, kiermasze książki, warsztaty literackie a w finale uroczystą galę, podczas której zostaną wręczone całkiem pokaźne nagrody. Wczoraj ogłoszono nominacje.
Jury w składzie: Bernadetta Darska (UWM), Teresa Drozda (Radiowa Trójka i Radio dla Ciebie), Joanna Laprus-Mikulska („PAPERmint”), Anna Luboń („Elle”), Grażyna Musiałek („Polityka”) nominowały następujące powieści:
- w kategorii PIÓRO:
Hanna Kowalewska, Przelot bocianów (Wyd. Zysk i S-ka);
Teresa Anna Aleksandrowicz, Cudowne życie Staśka i innych aniołów (Wyd. Prószyński i S-ka);
Magdalena Kawka, Rzeka zimna (Wyd. SOL);
Karolina Wilczyńska, Ta druga (Wyd. Replika);
Jolanta Kwiatkowska, Rozsypane wspomnienia (Wyd. MG).
- w kategorii PAZUR:
Danuta Noszczyńska, Pod dwiema kosami czyli przedśmiertne zapiski Żywotnego Mariana (Wyd. SOL);
Olga Rudnicka, Natalii 5 (Wyd. Prószyński i S-ka);
Magdalena Kordel, Okno z widokiem (Wyd. SOL).

Szczegółowe informacje o Festiwalu i Nagrodzie tutaj: http://www.flk.siedlce.pl/?p=101

poniedziałek, 10 września 2012

Frombork

Z Elbląga przez Park Krajobrazowy Wysoczyzny Elbląskiej droga prowadzi nad Zalew Wiślany. Frombork jest miastem niewiele młodszym niż Elbląg. Prawa miejskie otrzymał bowiem w 1310 roku, by je utracić w roku 1946, kiedy to nastąpiło wyludnienie. Zniszczone w 80% miasto zamieszkiwało wówczas… 260 ludzi. Prawa miejskie odzyskało 13 lat później. Od roku 1967 przez sześć kolejnych lat prowadzono w mieście ogólnopolską akcję harcerską. Nosiła ona kryptonim „Operacja 1001 Frombork”. Wtedy to przebudowano całe centrum miasta i odbudowano większość zabytków. To tutaj Kopernik stworzył swoje „De revolutionibus…” i na zawsze zmienił myślenie o Ziemi.










niedziela, 9 września 2012

Elbląg

To miasto jest starsze od Olsztyna, bo prawa miejskie otrzymało w 1246 roku. Za panowania króla Stefana Batorego cały handel zagraniczny Rzeczypospolitej przechodził przez Elbląg. Wtedy to miasto przeżywało swój złoty okres. Rozwój Królewca i odległość od Bałtyku zatrzymały ten proces. Miasto w czasie ostatniej wojny zostało mocno zniszczone. Tym większe wrażenie robią odtworzone kamienice – Stare Miasto okazuje się… nowe. Co tu zresztą pisać, popatrzcie.









sobota, 8 września 2012

Ucieczka

Postanowiłem odpocząć chociaż przez dwa dni od pereł architektury olsztyńskiej (na zdjęciu moje najnowsze odkrycie zdobiące okolicę dworca głównego) i zwiewam nad Zalew Wiślany. Po drodze chcę zatrzymać się w Elblągu, przez który wielokroć przejeżdżałem, lecz nigdy nie zatrzymałem się w nim na dłużej. Foty z miasta leżącego nad rzeką o tej samej nazwie wrzucę jutro.

piątek, 7 września 2012

Plagi morlińskie

Mit kolejny. Edyp zwany „człowiekiem ze spuchniętymi stopami” miał problem. Po tym jak niechcący zabił tatusia - Lajosa i wziął ślub z mamusią – Jokastą, jego rodzinne Teby zaczęły nawiedzać plagi. Mieszkańcy miasta byli wściekli. Wcześniej pod ich chałupami krążył Sfinks, który nie odpuszczał nikomu. Mordował każdego kto się nawinął. To przez niego Kreon, wcześniejszy władca, podał się do dymisji. Plag, w przeciwieństwie do pojedynczego Sfinksa, było sporo. Tu dowcip Edypa o człowieku, który rano łazi na czworaka, w południe na dwóch nogach zaś wieczorem do zestawu dorzuca laskę, nie zadziałał. Wredne plagi powodowały podrażnienie błon śluzowych, zawroty głowy, wymioty, biegunkę a na końcu zgon. Edyp postanowił rozwiązać swędzący problem i poszedł po poradę do Tejrezjasza, miejscowego mądrali. Jak to się skończyło wszyscy wiemy. Edyp poznał prawdę o sobie i najbliższych. Ostatnimi czasy na warmińskie Teby zwane dla niepoznaki Morlinami spadły podobne, jeśli nie większe plagi. Za lokalną prasą cytuję: „Coś śmiga mi koło nogi, wpada w zarośla. Spokojnie to tylko szczur – uspokaja mieszkanka Morlin. – Pełno ich tu. Niech pan tylko uważa, żeby karaluchów nie zaciągnąć do domu, bo będzie kłopot. Gdzie wasz samochód? Robactwo lubi ciepło silnika, mogą wejść pod maskę. Karaluchy, prusaki, szczury atakują mieszkańców”. Jak wiadomo, Edyp, kiedy się dowiedział o swojej ponurej przeszłości, wyłupił sobie oczy i opuścił Teby w stroju żebraka. Wcześniej jego Jokasta dokonała żywota wieszając się. Trudno powiedzieć czy właściciele sortowni odpadów, którzy wywalili pod oknami mieszkańców warmińskich Teb 20 tysięcy ton śmierdzących śmieci wyłupią sobie oczy. Żebrakami również raczej nie zostaną. Na ich wieszanie się też nie ma co liczyć. Można mieć tylko cichą nadzieję, że zawloką pod maskami mercedesów obrzydliwe robactwo do swoich podmiejskich posiadłości.