Mit kolejny. Edyp zwany „człowiekiem ze spuchniętymi stopami” miał problem. Po tym jak niechcący zabił tatusia - Lajosa i wziął ślub z mamusią – Jokastą, jego rodzinne Teby zaczęły nawiedzać plagi. Mieszkańcy miasta byli wściekli. Wcześniej pod ich chałupami krążył Sfinks, który nie odpuszczał nikomu. Mordował każdego kto się nawinął. To przez niego Kreon, wcześniejszy władca, podał się do dymisji. Plag, w przeciwieństwie do pojedynczego Sfinksa, było sporo. Tu dowcip Edypa o człowieku, który rano łazi na czworaka, w południe na dwóch nogach zaś wieczorem do zestawu dorzuca laskę, nie zadziałał. Wredne plagi powodowały podrażnienie błon śluzowych, zawroty głowy, wymioty, biegunkę a na końcu zgon. Edyp postanowił rozwiązać swędzący problem i poszedł po poradę do Tejrezjasza, miejscowego mądrali. Jak to się skończyło wszyscy wiemy. Edyp poznał prawdę o sobie i najbliższych. Ostatnimi czasy na warmińskie Teby zwane dla niepoznaki Morlinami spadły podobne, jeśli nie większe plagi. Za lokalną prasą cytuję: „Coś śmiga mi koło nogi, wpada w zarośla. Spokojnie to tylko szczur – uspokaja mieszkanka Morlin. – Pełno ich tu. Niech pan tylko uważa, żeby karaluchów nie zaciągnąć do domu, bo będzie kłopot. Gdzie wasz samochód? Robactwo lubi ciepło silnika, mogą wejść pod maskę. Karaluchy, prusaki, szczury atakują mieszkańców”. Jak wiadomo, Edyp, kiedy się dowiedział o swojej ponurej przeszłości, wyłupił sobie oczy i opuścił Teby w stroju żebraka. Wcześniej jego Jokasta dokonała żywota wieszając się. Trudno powiedzieć czy właściciele sortowni odpadów, którzy wywalili pod oknami mieszkańców warmińskich Teb 20 tysięcy ton śmierdzących śmieci wyłupią sobie oczy. Żebrakami również raczej nie zostaną. Na ich wieszanie się też nie ma co liczyć. Można mieć tylko cichą nadzieję, że zawloką pod maskami mercedesów obrzydliwe robactwo do swoich podmiejskich posiadłości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz