sobota, 29 września 2012

Rura

„Idziemy po płytach szczerbatych. Dziury w wyrwach robię, piętami piach gniotę, rytm marszu gubię, a ojciec niby daleko, a coraz bliżej, przy moście stoi. Ja obok niego, a obok dziura. W norze głowa siwa, przerzedzona, łysa prawie głowa. Lepi dziurę w dziurze.
    Rura pękła — głowa do nas mówi, a może sobie tylko tłumaczy.
Niesmak ojcu wąsy krzywi, w złość wygina. Brodę ojciec skubie, kudły w otchłań lecą.
    Rura — mówi — nośnikiem ciepła, słowem gazu, elektryczności w kable zawiniętej, wody. Źródłem życia na ziemi jest. Bez grzebania w szczegóły: rura chociaż surowa, dobro człowieka do drugiego niesie. Żyć godnie i higienicznie pozwala. Ręki tu wprawdzie nie ma... Ale rura metaforą się staje.
Ojciec milczy, w kanale wzrokiem wierci.
    A tu rura dziurawa! Rura, co gówno niesie, dziurawa! Ekskrementa miast hen, to po mieście się roznoszą. W ziemię, pod kamienice, w piwnice, w mury gówno włazi. Lezie po ścianach, parterach, piętrach, do domostw się wdziera. Ze zlewów kapie, płynie w szklanki, w herbaty, z cukrem się miesza. Jabłka matki gównem myją, w folię zawijają. Agatka częstuje przed matematyką Basię jabłkiem, a na fakturze gówno. Rękę Basia podaje Kasi, Kasia mamie, a mama kawę nam leje w kawiarni „Monika”.
Cytat z „Dłużyzn” dobrze oddaje aktualne wydarzenia. Odcięto dopływ wody. Fachowcy ponoć działają drugą dobę. Podobno jutrzejszego wieczora ma być lepiej… Podobno…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz