czwartek, 4 grudnia 2014

Patrick Modiano „Nawroty nocy”

„(…) albo męczeństwo albo sanatorium. – Na przykład całkiem drobna robota konfidenta, nic by to panu nie mówiło?, pytał mnie Khedive. – Bardzo hojnie wynagradzana, dorzucił Monsieur Philibert. I zupełnie legalna. Wystawimy panu kartę policyjną i zezwolenie na broń. – Chodzi o to, żeby się pan wkręcił do tajnej organizacji po to, by ją zniszczyć. – Przy zachowaniu odrobiny roztropności nie będą pana podejrzewać. – Wydaje mi się, że pan wzbudza zaufanie. – I że można panu dać Pana Boga bez spowiedzi. – Ma pan obiecujący uśmiech. – I piękne oczy, chłopcze! – Zdrajcy zawsze mają jasne spojrzenie.” Taki oto wybór staje przed bohaterem książki tegorocznego noblisty Patricka Modiano. Akcja jego krótkiej powieści toczy się podczas drugiej wojny światowej na ulicach Paryża. Bohater przyjmuje propozycję. Jego wybór jest tragiczny. Nie ma wątpliwości jak skończy: „Twierdza Montrouge pewnego grudniowego poranka. Pluton egzekucyjny. (…) Jakkolwiek by było, moi wspólnicy zabiją mnie, zanim jeszcze Moralność, Sprawiedliwość, Ludzkość wyjdą znów na światło dzienne, aby mnie upokorzyć”. Dramat człowieka będącego trybikiem Wielkiej Historii dobrze oddaje następująca myśl: „(…) jestem tylko przerażonym motylem latającym od jednej lampy do drugiej i za każdym razem opalającym sobie coraz bardziej skrzydła”. Modiano warto czytać jeszcze z jednego powodu. Dla wspaniałego języka. Niewielki przykład: „Godzina piąta po południu. Słońce rzuca na plac wielkie płachty ciszy”. Prawda, że pięknie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz