Wielokrotnie pisałem na tym blogu o nagrodach krajowych. Jak to wygląda na świecie? Niedawno ukazała się arcyciekawa książka Jamesa F. Englisha pt. „Ekonomia prestiżu”. Tłumaczyli ją Przemysław Czapliński i Łukasz Zaremba, a wydało Narodowe Centrum Kultury. Okazuje się, że najlepiej płatną nagrodą była utworzona w roku 1990 Turnerowska Literacka Nagroda Jutra. Przyznawano ją za niepublikowane dzieło literackie, autor zaś miał dostarczyć utwór składający się z maksymalnie stu tysięcy słów. Z pięćdziesięciu ośmiu krajów napłynęło dwa i pół tysiąca maszynopisów. Jak pisze English, przywołany tu Ted Turner przeznaczył dla zwycięzcy pół miliona dolarów i po pięćdziesiąt tysięcy dla każdego nominowanego. Turnerowi zależało na szybkim zbudowaniu marki, tak więc postanowił opłacić sławnych jurorów. Każdemu z nich zaproponował po dziesięć tysięcy dolarów. Autor pisze dalej: „…były największymi kiedykolwiek proponowanymi sędziom nagrody literackiej. Jednak nawet 10 000 dolarów to grosze dla pisarzy o międzynarodowej renomie, zarabiających tyle za godzinę spotkania z publicznością i sprzedających przy okazji swoje książki”. Pomimo tego udało się zaprosić do jurorowania wybitnych pisarzy pokroju Carlosa Fuentesa czy Williama Styrona. Czy czytali te wszystkie teksty? W jaki sposób i czy w ogóle nagrodę przyznano, nie napiszę. Etapy selekcji maszynopisów, zabiegi, naciski, zapisy regulaminowe, tarcia wewnątrz grupy jurorów opisane są niezwykle plastycznie i wciągająco. Warto poszukać tej pozycji w księgarniach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz