Szesnaście lat
temu, czyli w roku 1999, zdecydowałem się na gest, który teraz, z perspektywy
czasu, oceniam jako szalony. Otóż, postanowiłem wtedy, jako kompletny
debiutant, zaproponować redakcji miesięcznika „Twórczość” publikację mojej
sztuki pt. „Drzewo”. Po jakimś czasie otrzymałem list z Warszawy, w którym
ówczesny redaktor naczelny pisma, czyli Jerzy Lisowski, na firmowym papierze,
odręcznie napisał do mnie m.in. takie oto słowa: „Nie drukujemy tekstów dramatycznych,
w ciągu ostatnich dwudziestu lat zrobiliśmy tylko dwa wyjątki (zresztą jeden,
dla Myśliwskiego, pod takim samym tytułem jak Pański)”. Przyznacie Państwo, że
wejście w literaturę rozpocząłem od najmniej właściwej strony. Na swoje usprawiedliwienie
napiszę, że kierowała mną wtedy pycha debiutanta i właściwa młodości
nieroztropność. W „Twórczości” drukowałem wiele lat później. Poczytuję to sobie
jako zaszczyt i powód do dumy. Miałem też możliwość czytania recenzji mojej
twórczości na łamach tego pisma. Aby historię mojego „Drzewa” uzupełnić, z
kronikarskiej powinności powiem, że po czterech latach od tamtego niefortunnego
falstartu tekst wydrukował katowicki „FA-art.” Dlaczego właśnie teraz o tym
piszę? Powodem jest link do strony „Rzeczpospolitej”, który dzisiaj podesłał mi
inny redaktor „Twórczości”, czyli Janusz Drzewucki. Znajdziecie tam Państwo
krótkie, choć treściwe, omówienie historii warszawskiego miesięcznika, który
właśnie obchodzi siedemdziesięciolecie istnienia. Nie będę rozwodził się nad
znaczeniem dla polskiej kultury tego pisma, bo jest ono niezaprzeczalne i
gigantyczne. Drugiego takiego tytułu w naszym kraju nie ma, nie było i już
raczej nie będzie. Podaję link do materiału o „Twórczości”: http://www4.rp.pl/Literatura/308189838-Tworczosc-Miesiecznik-mistrzow-i-debiutantow.html,
zaś redaktorom z tego miejsca życzę stu lat! Wszystkiego najlepszego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz