„Po wojnie przez
kilka lat nie mogłam uwolnić się od zapachu krwi, prześladował mnie bardzo
długo. Ledwie zacznę prać bieliznę – czuję ten zapach, zacznę gotować obiad –
znowu czuję. Ktoś mi podarował czerwoną bluzkę, a wtedy to była taka rzadkość,
brakowało materiału, ale nie nosiłam jej, bo była czerwona. Tego koloru już nie
mogłam znieść. Nie mogłam chodzić do sklepów po zakupy. Do działu mięsnego.
Szczególnie latem… I widzieć kurze mięso, rozumiesz, ono jest bardzo podobne…
tak samo białe, jak ludzkie… Mój mąż chodził do sklepu… Latem zupełnie nie
mogłam zostawać w mieście, starałam się gdzieś wyjechać. Kiedy nadchodzi lato,
od razu wydaje mi się, że tylko patrzeć, jak wybuchnie wojna. Kiedy słońce
nagrzewało wszystko: drzewa, domy, asfalt – wszystko to miało zapach krwi,
wszystko nią pachniało. Cokolwiek jadłam, piłam, nie mogłam uwolnić się od tego
zapachu!”. To fragment książki Swietłany Aleksijewicz pt. „Wojna nie ma w sobie
nic z kobiety”. W najbliższą sobotę w olsztyńskim Teatrze im. Stefana Jaracza
odbędzie się premiera spektaklu pod takim właśnie tytułem. Reżyseruje Krzysztof
Popiołek. Ciekaw jestem jak sobie poradzi z tym niesamowitym, wstrząsającym
zapisem rozmów z kobietami, które przeszły piekło wojny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz