„Nie ufam nikomu, kto mieszkał tutaj, ma tutaj rodzinę bądź choćby był tu
dłużej niż przejazdem. To jedna sitwa” – mówi Sasza Załuska. Czytelnicy mieli
okazję poznać tę postać w pierwszej części planowanej tetralogii Katarzyny Bondy,
czyli w „Pochłaniaczu”. Miejscem, do którego profilerka Załuska czuje wyraźną awersję
jest niewielka Hajnówka. Kiedyś, jak pisze w posłowiu Bonda, przybywali w to
miejsce ludzie z całego świata pragnący dorobić się majątku na drewnie i
wielkiej ilości zwierzyny łownej. Obecnie miasto zwane „Bramą do Puszczy
Białowieskiej” liczy nieco ponad dwadzieścia tysięcy mieszkańców. Kierunek
wędrówki ludów zaś jest odwrotny. To już nie ziemia obiecana, a bardziej Ultima
Thule, czyli wergiliuszowski kraniec świata. Biografia samej autorki jest
dobrym przykładem owej zmiany kierunków. Katarzyna Bonda spędziła w Hajnówce
dzieciństwo i lata szkolne, by potem zamieszkać na stałe w Warszawie. Autorka
wyznaje, że do napisania powieści, której akcja toczy się w mieście na skraju
Puszczy Białowieskiej, przekonał ją inny autor kryminałów Marcin Wroński, na co
dzień mieszkaniec Lublina, a zatem również pisarz związany z Kresami.
„Okularnik” został zaplanowany jako potężna (ponad osiemset stron tekstu)
powieść detektywistyczna. Akcja toczy się dwutorowo. Sasza Załuska przybywa w
roku 2014 do Hajnówki by rozwiązać sprawę dotyczącą zarówno jej samej, jak i
akcji policyjnej o kryptonimie „Czerwony Pająk”. W tekst współczesny wplecione
zostały historie retrospektywne, sięgające okresu powojennego, kiedy to polscy
żołnierze spalili wieś zamieszkałą przez ludność prawosławną. Paleniu dobytku
towarzyszyło masowe mordowanie cywilów. W tym miejscu należy zaznaczyć, że
pisarka miała szczególny powód, aby podjąć ten temat. Jej babka była jedną z
osób, które poniosły śmierć z rąk żołnierzy.
Załuska trafia w miejsce, gdzie ludzie „przez lata zawieruch dziejowych
nauczyli się głośno milczeć”. To bardzo istotne wyznanie w kontekście
rozpatrywania całości książki. Milczenie jest obowiązującą zasadą, której
złamanie natychmiast zostaje surowo ukarane. Bonda pisze o mieszkańcach
Hajnówki następująco: „Zdają się otwarci. Zaraz zaproszą cię do domu, nakarmią,
pozwolą spać w swoim łóżku. Może nawet otworzą przed tobą serce, jeśli poczują,
żeś dobry czaławiek. Porządny znaczy
się. Ale nawet wtedy niechętnie otworzą przed tobą duszę”. Ustalenie sprawcy w
takich warunkach jest szczególnie trudne. Mur niechęci i wrogości zdaje się być
nie do przebicia.
Tytułowy „Okularnik” to nazwa modelu mercedesa z charakterystycznymi
reflektorami. To również pseudonim nadany Piotrowi Bondarukowi, mężczyźnie
bardzo majętnemu, właścicielowi tartaku. W chwili przybycia Załuskiej do miasta
odbywają się uroczystości związane z zaślubinami przywołanego mężczyzny z Iwoną
Bejnar. Kłopot w tym, że młoda kobieta uczuciowo jest związana z innym
mężczyzną. Wszakże ślub ze stary Bondarukiem to najlepszy sposób na poprawienie
sytuacji materialnej zarówno swojej, jak i rodziny. Jest też inny powód wrogiej
postawy mieszkańców, dużo ważniejszy. Kobiety, które związały swój los z
lokalnym biznesmenem znikają bez śladu. Bondaruk jest głównym podejrzanym. Istnieje
też jeszcze inne znaczenie „okularnika”, o którym warto w tym miejscu wspomnieć.
Jak wiadomo w starożytnym Egipcie królowie nosili na głowie symbol władzy zwany
Ureusem, czyli właśnie klejnot w kształcie węża – okularnika. O ile jednak
Ureus dawał faraonom władzę i moc, o tyle „okularnik” Bondaruka wiezie go w
kierunku tragicznego finału.
Druga część planowanej tetralogii odnosi się do ziemi jako jednego z
czterech żywiołów tworzących byt. Bonda tak oto pisze o ziemi, która w
milczeniu przyjmowała do swojego wnętrza ciała żyjących na niej ludzi: „Dopiero
czwarte pokolenie gniewnych dzieciaków z gimnazjum lub szkół średnich chce
kopać w ziemi. Okrywać stare groby i odsłaniać kości zmarłych. Rozliczać
winnych i niewinnych, naznaczać tchórzostwo pradziadków. (…) Dwa bieguny
zajadle walczące o swoją tożsamość. Tak naprawdę pragnące tego samego: prawdy”.
Czy okrycie prawdy jest możliwe? Jakie będą tego konsekwencje? Czy okrywanie
często upiornej wiedzy o najbliższych ma jakikolwiek sens?
Katarzyna Bonda postanowiła napisać książkę, w której jest więcej pytań
niż odpowiedzi. Moja lektura tej powieści zbiegła się z informacjami o planowanych
tłumaczeniach serii. Tym samym, mimowolnie zadawałem sobie pytania o odbiór
„Okularnika” przez mieszkańców Londynu czy Waszyngtonu. Czy zawiłości losów
żyjących na tych ziemiach obok siebie Polaków, Białorusinów, Ukraińców, Rosjan,
Litwinów, Żydów, a nawet Niemców i Francuzów będą dla nich zrozumiałe? Jak
wytłumaczyć im, że polscy żołnierze mordowali kobiety, mężczyzn i dzieci
modlące się do tego samego Boga tyle, że w innym języku? Jak przetłumaczyć
zdanie: „- Wasza ziemia, kacapy? Tutaj? – Skierował palec w kierunku podłoża. –
Więc tutaj zostaniecie. W swojej ziemi. Na zawsze”.
„Okularnik” to powieść, która znacznie wykracza poza ramy tradycyjnej
powieści detektywistycznej. To historia kryminalna, gdzie równie ważne jak
rozwiązanie sprawy są złożone losy wielu pokoleń mieszkańców Hajnówki i jej
okolic. Zwracam szczególnie uwagę na te fragmenty, które są napisane niezwykle
plastycznie, oddają zarówno w języku jak i warstwie obyczajowo-psychologicznej
klimat miejsca. To powieść napisana z wielką pasją, bardzo mądra i potrzebna.
Lepsza niż „Pochłaniacz”. Przywołany na początku Marcin Wroński wykonał świetną
robotę namawiając pisarkę do zmierzania się z tematem małych miast na Kresach,
w których działy się sprawy wielkie, chociaż niezbyt chwalebne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz