Ministerstwo
Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało wyniki naboru do projektu
„Promocja literatury i czytelnictwa – Partnerstwo Publiczno-Społeczne”. W
wielkim skrócie projekt polega na zgłaszaniu przez lokalne stowarzyszenia,
towarzystwa i fundacje ciekawych inicjatyw związanych z popularyzacją
czytelnictwa. Najlepsze są dofinansowywane przez MKiDN całkiem sporymi kwotami.
Wypatrzyłem dotacje sięgające blisko 25 tysięcy złotych. Po pieniądze zgłosili
się m. in. strażacy-ochotnicy (projekt pt. „Palimy się do książek”), panie z Koła
Gospodyń Wiejskich (projekt „Legendy gminy Kowalewo Pomorskie”). W sumie na rok
2014 przyjęto 91 zgłoszeń. Tutaj podam kilka liczb. Aż 66 projektów zostało
odrzuconych. Blisko połowa z nich (29) ze względu na błędy formalne, reszta,
czyli 37 ze względu na niską wartość merytoryczną. Dlaczego o tym w ogóle
piszę? Otóż, często słyszę, że spotkanie z pisarzem to czas stracony, źle
wydane środki publiczne. Warto przy ogłoszeniu wyników naboru przyjrzeć się tej
drugiej stronie, czyli organizatorom spotkań. Ludzie, nie twierdzę że kierowani
złą wolą ale zwyczajnie niekompetentni, próbują aktywizować lokalne środowiska.
Kiedy już uda im się pozyskać środki, ściągają do siebie pseudopisarzy,
literackich hochsztaplerów, zaprzyjaźnionych idoli prywatnych rankingów, którzy
potrafią w dwie godziny zabić raz na zawsze potrzebę obcowania ze słowem
pisanym. Lokalni organizatorzy kierują się swoim marnym gustem kształtowanym
przez lata na lekturach romansideł i grafomańskiej poezji. Przenoszą złe wzorce
na kolejne pokolenia, dają fałszywy obraz literackiej mapy kraju. Za państwowe
pieniądze promują miernotę i bylejakość. Dobrze się stało, że przez
ministerialne sito tandetne „spotkania z ciekawym człowiekiem” się nie
przedostały. Pieniądze podatników w tym przypadku zostały uratowane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz