środa, 16 lipca 2014

Grubość – pojęcie względne

Tygodnik „Polityka” zamieszcza recenzję najnowszej książki Tomasza Piątka zatytułowanej „Magdalena”. Mniejsza o ocenę, z którą można się zgodzić bądź też nie. Otóż, autor tekstu stwierdza, że powieść momentami jest „przydługa”. Dla tych wszystkich, którzy książki nie mieli w rękach powiem, że „Magdalena” ukazała się w serii „Archipelagi” wydawnictwa W.A.B.. Owa „przydługa” książka ma raptem 206 stron niezbyt gęstego druku. Ciekawi mnie jak w takim razie recenzent odniósłby się do chociażby omawianej na tym blogu powieści Katarzyny Bondy pt. „Pochłaniacz”, która liczy sobie 670 szczelnie zapisanych kartek? Było nie było to zapakowane w jedną prawie trzy i pół „Magdaleny”. Wreszcie dręczy mnie pytanie następujące. Co w naszych pędzących czasach uznać należy za tekst spełniający kryteria wyznaczone przez zniesmaczonego nadmiarem liter krytyka? Ile znaków może mieć książka w XXI wieku, by nie posądzono jej o bycie „przydługą”?

1 komentarz:

  1. A co powiedzieć o moich książkach? Choć Kasia, w istocie, lepsza.

    OdpowiedzUsuń