„Zamiast «myślenie
konsumpcyjne» trzeba było pisać «dążenie do materialnej pomyślności», a «wymieranie
lasów» zastępować «szkodami leśnymi», «urzędnik» mógł być tylko «pracownikiem»,
a konflikt pokoleń» należało redukować do «współistnienia młodego i starego»” To
fragment książki niemieckiego krytyka Wernera Fulda zatytułowanej „Krótka
historia książek zakazanych. O ich prześladowaniach i potępieniach od starożytności
do dziś”. Przywołany cytat odnosi się do działań regulujących publikację
książek w byłej NRD. Co się działo, kiedy jednak autor upierał się przy swoim i
nie chciał pisać w taki sposób? Wtedy: „Wydawnictwo uruchamiało recenzentów
pracujących dla służby bezpieczeństwa, ci zaś inicjowali dyskusję o
nieopublikowanym jeszcze tekście, na którą autor musiał się stawić w miejscowym
oddziale związku pisarzy. Zwykle przekonywał się wtedy, że korekty są
niezbędne, i okazywał oczekiwana skruchę”. Fuld podaje dalej przykład
krnąbrnego autora, który na zmiany się nie godził. Oto jak się to skończyło: „Franz
Fühmann napisał dla lipskiego wydawnictwa Reclam esej biograficzny o
ekspresjonistycznym poecie Georgu Traklu. Trakl już od dawna nie żył, ale
artystycznie nie był po linii partii, a poza tym miał problem z narkotykami i
sypiał ze swoją siostrą. Z 280 stron eseju zostało tylko 120 – po «długiej i
cierpliwej pracy przekonywania» ze strony kierownika wydawnictwa”. Mam
nadzieję, że do książki Wernera Fulda przekonywać nie trzeba w tak nieprzyjemny
sposób.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz