czwartek, 22 maja 2014

Marek Parulski 1952-2014

Był matematykiem zakochanym w filozofii. Poznaliśmy się trzynaście lat temu podczas spotkania redakcji „Portretu”. Z tym pismem związał się dużo wcześniej i z wielką pasją i oddaniem współtworzył dziesiątki projektów. Pisał aforyzmy. Powstały ich setki. Myślał o opublikowaniu ich w formie książki. Legendarny 15 numer „Portretu” znany jako „Modlitewnik” zawiera wiele takich aforyzmów. Napisał: „Każda autentyczna forma rezygnacji jest odbierana przez współczesnych jako niepoczytalność, bluźnierstwo lub słabość”. Był uważnym i krytycznym obserwatorem świata. Potrafił cierpliwie słuchać. Lubił towarzystwo ludzi młodych. Miał z nimi świetny kontakt. W charakterystycznych dużych, przyciemnianych okularach, lekko przygarbiony, zawsze wszędzie chodził pieszo. Nie cierpiał samochodów. Może dlatego nigdy nie pojawiał się o umówionej porze? Mieliśmy na to sposób. Po prostu podawaliśmy mu wcześniejszą godzinę zaplanowanego spotkania. Namawialiśmy go do wydania książki, w której będą umieszczone szkice filozoficzne. W 2009 roku książka pt. „Podglądarka idei” powstała. Miałem przyjemność robić do niej okładkę. Kiedy trzymał ją po raz pierwszy w rękach z tajemniczym uśmiechem na ustach, powiedział: „Teraz mogę już umierać. Coś po mnie pozostanie”. Czy już wtedy przeczuwał nadchodzącą śmierć? Kochał zwierzęta. One również garnęły się do niego. Kiedy wyjeżdżaliśmy za miasto opiekował się naszymi kotami. Puszczał im muzykę. Specjalnie dla niego zaopatrywaliśmy się w pewien gatunek kawy. Do dzisiaj stoi w kuchni w „puszce Marka”. Z czasem choroba ograniczyła do minimum jego wizyty. Brutalnie przerwała życiowe plany. Chciał napisać książkę, w której znalazłyby się wywiady z cenionymi twórcami myśli filozoficznej. Udało mu się takich rozmów przeprowadzić kilka. Był jednym z pierwszych, krytycznych czytelników moich książek. To on opowiedział mi o ruchach Browna i tym samym natchnął do napisania „Teorii ruchów Vorbla”. Kiedy pisałem trylogię kryminalną przyniósł stare numery „Literatury na Świecie” poświęcone gnozie i sektom. Na naszym ślubie robił zdjęcia. Wyszły fatalnie, bo Marek ze zdenerwowania nie potrafił powstrzymać drżenia rąk. Prawdopodobnie był bardziej przejęty niż my. Kiedy kilka tygodni temu jego syn, Piotr znalazł się w ścisłym finale organizowanego przez wrocławskie Biuro Literackie konkursu dla debiutantów był wyraźnie wzruszony i dumny. Czekał na książkę syna-poety. Za miesiąc miał obchodzić 35 rocznicę ślubu z Krysią. Dzisiaj w nocy po długiej i ciężkiej chorobie odszedł na zawsze Marek Parulski. 

1 komentarz:

  1. Dopiero dziś to przeczytałem. Nie znałem twórczości Marka, ale parę lat temu nocowaliśmy we Wrocławiu w jednym pokoju na jakiejś imprezie literackiej i mogę tylko powiedzieć, że był miły gość. RIP

    OdpowiedzUsuń