„Trudno opowiadać o złu tak, by nie ono stawało się bohaterem, ale ludzki opór wobec niego. By uwypuklić ducha sprzeciwu. Praca polega na tym, by mimo tak przerażającego materiału zło nie znalazło się na pierwszym planie. (…) Zło robi z ludźmi straszne rzeczy, a przecież nie mamy prawa ich osądzać, jesteśmy tylko słuchaczami opowieści. Nie sposób wczuć się w człowieka, na którego oczach zabito jego dziecko”. To fragment rozmowy ze Swietłaną Aleksijewicz, który zamieszczają kwietniowe „Nowe Książki”. Polscy czytelnicy mogli zetknąć się z twórczością tej wybitnej pisarki, kandydatki do literackiej Nagrody Nobla już w roku 2000, kiedy to jej „Krzyk Czarnobyla” wydał Świat Książki. Kolejna opublikowana u nas pozycja to „Urzeczeni śmiercią” (2001) i wydane przez Kolegium Europy Wschodniej w 2007 roku „Ołowiane żołnierzyki”. Wszystkie te pozycje jakoś przepadły. Dopiero wydana przez wydawnictwo Czarne w 2010 roku „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, za którą przyznano pisarce Angelusa i Nagrodę im. Kapuścińskiego sprawiła, że o Aleksijewicz zrobiło się w naszym świecie literackim głośno. W zeszłym roku wznowiono „Krzyk Czarnobyla” jako „Czarnobylską modlitwę” a „Ostatni świadkowie” pojawili się na księgarskich półkach w marcu tego roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz