W wydanym właśnie tomie pt. „Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu” Jacka Dehnela znaleźć można m. in. felieton o literackich dokonaniach państwa Grzeszczyków. Okazuje się, że słabo znam twórczość literatów zamieszkujących moje miasto, ba, niektórych nie znam wcale, chociaż ich dorobek jest imponujący. Oto smutny dowód: „…senior rodu osobiście udał się do dyrektora biblioteki w Olsztynie: Zaanonsowany przez sekretarkę, wszedł do gabinetu i przedstawił się…, i zapytał, czy zacny dyrektor kiedyś już o nim słyszał. Na co ten: „Niestety, nie…” Władysław A Grzeszczyk, słysząc to, zareagował: Ja, na pana miejscu, przynajmniej bym sobie w tej chwili osobiście naubliżał” – i wyszedł. Echo tych słów – temat na kolejne wielkie płótno w złotych ramach: Władysław A Grzeszczyk, mistrz ciętej riposty, pognębia dyrektora biblioteki – z pewnością długo jeszcze pobrzmiewało w korytarzach instytucji, bowiem po tej audiencji wszystkie biblioteki w Olsztynie kupiły od Władysława A Grzeszczyka… jeden komplet książek. Za to Harrego Pottera – dodaje ze zrozumiałą goryczą i kaustyczną ironią – każda kupiła po trzy komplety…” Pora zatem nadrobić zaległości czytelnicze. Zacznę od „Polska w 1939 mogła wygrać”. Następnie w planach mam „Jak spłodzić syna a jak córkę”, by zająć się przez resztę życia lekturą dziewięciu części „Ksiąg mądrości”, w których autor – Władysław A zawarł dwadzieścia tysięcy złotych myśli…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz