Wyobraźcie sobie
taką oto sytuację. Jesteście dzieckiem. Z niewiadomego powodu wasi rodzice nie
poszli jak każdego ranka do pracy. To dziwne, przecież jest zwykły, letni
dzień. Od rana panuje jakieś niezwykłe podniecenie. Około południa matka pakuje
w papier kanapki, do torebki wkłada butelkę oranżady. Ojciec czyści wyjściową
marynarkę. Potem wychodzicie na ulice miasta. Wszędzie jest pełno ludzi. Idą w
jednym kierunku. Wy przyłączacie się do nich. Stajecie się członkami pochodu
kroczącego wolno na wielki plac. Tam stoi już wielotysięczny tłum. Zgromadzonych
może być nawet kilkaset tysięcy. Ludzka masa studzi się piwem, lodami, wodą
mineralną. Trwa niespokojne wyczekiwanie. Nagle między widzów wjeżdżają odkryte
ciężarówki. Na każdej z nich stoją ludzie. Zaraz odbędzie się Wielki Pokaz.
Tłum niespokojnie faluje, dyszy i pohukuje. Pamiętajcie, macie dziesięć lat.
Uczestniczycie w
niezwykłym przedstawieniu. Oto, siedząc na plecach ojca, obserwujecie, jak
ludzie na samochodach, po kolei, zostają powieszeni na wysokich szubienicach. Wolno
konają w słońcu. Obraz jedenastu ciał bezwładnie kołyszących się na sznurze nie
zniknie z waszej pamięci już nigdy. Po wielu latach powraca z wielką mocą. To,
co widzieliście w dzieciństwie, zagarnia was i niszczy. Nie pozwala zasnąć,
prześladuje każdej nocy.
O tym, co wydarzyło
się tamtego dnia i wiele lat później znowu przyniosło śmierć, opowiada moja
nowa powieść. Czwartego lipca, w rocznicę gdańskiej egzekucji zbrodniarzy z
obozu w Stutthofie, na półkach księgarskich pojawi się „Powróz”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz