We wczorajszym lokalnym dodatku do „Gazety Wyborczej” zamieszczono nowy, obowiązujący od dzisiaj rozkład jazdy pociągów. Otóż, okazuje się, że ostatni skład w jakimkolwiek kierunku wyrusza z Olsztyna o godzinie 20:55. Następny pociąg pojawia się dopiero wczesnym rankiem o 04:55. Jak zatem łatwo obliczyć, przez 8 godzin nie ma żadnej możliwości opuszczenia miasta. Jeśli dodamy do tego rozkopane, niebezpieczne drogi i brak lotniska (najbliższe znajduje się… 200 kilometrów na zachód czyli w Gdańsku) wówczas uzyskamy obraz miejsca odciętego, by nie powiedzieć zamkniętego na świat. Dlaczego o tym piszę i jaki to ma związek z pisarstwem? Taki stan musi odbić się na literaturze tu powstającej. Być może wkrótce pojawią się nowe wiersze i opowiadania naznaczone piętnem izolacji i osobności, które swoją wyjątkowość będą zawdzięczały właśnie warmińskiemu gettu. Kto wie czy na podobieństwo wyspiarskiej literatury islandzkiej powstająca w zonie nad Łyną stanie się tworem jedynym w swoim rodzaju, rozpoznawalnym i szeroko omawianym. Istnieje też ,niestety, bardziej prawdopodobna wersja, w której z czasem Olsztyn odzieli się zupełnie od cywilizacji i zwyczajnie zniknie wśród lasów i jezior.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz