piątek, 28 grudnia 2012

Muzyka łagodzi obyczaje

W wydanej przez Świat Książki biografii Igora Strawińskiego autorstwa Charlesa M. Josepha pt. „Strawiński. Geniusz muzyki i mistrz wizerunku”, znaleźć można mnóstwo niezwykłych historii. Przytaczam tę traktującą o wzajemnych relacjach dwóch geniuszy muzycznych – Strawińskiego z Bernsteinem. Zaczyna się wręcz idyllicznie. „Proszę podziękować wszystkim zainteresowanym za ekscytujące wykonanie. Najserdeczniejsze podziękowania dla Pana za znakomite omówienie i interpretację”. Takiej treści telegram wysyła Strawiński do Bernsteina po telewizyjnej prezentacji jego opery-oratorium w wykonaniu Bernsteina. Czyni tak pomimo afrontu jakiego doświadczył kilka lat wcześniej. W telewizyjnym studio pokryto całą podłogę pierwszą stroną partytury Beethovena. „Bernstein objaśniał, jak bohaterski Beethoven głowił się nad licznymi szkicami i jak niestrudzenie poszukiwał, „próbował i skreślał, jako człowiek oddany doskonałości w zasadzie nieuniknioności”. Potem, dla porównania, Bernstein pokazał do kamer „schludny i niewymęczony” czystopis symfonii Strawińskiego. Joseph pisze: „Oczywiście zestawienie wykaligrafowanego czystopisu Strawińskiego i wstępnych „gorączkowych szkiców” Beethovena było porównaniem zupełnie nieuprawnionym”. W całą tę historię wmieszał się pisarz W.H. Auden, którego twórczością inspirował się Bernstein tworząc nawet symfonię. Pewnego dnia pisarz wręczył Strawińskiemu egzemplarz swojego „Wieku niepokoju” z następującym zapisem na stronie tytułowej: „Leonard Bernstein to gówno”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz