sobota, 23 listopada 2013

Lament

Natknąłem się na książkę Beaty Chomątowskiej pt. „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie”. Lecz nie o tej pozycji będę pisał, chociaż jedno zdanie zdaje się być koniecznym. Otóż okładka książki jest stylizowana na szary brulion szkolny sprzed kilkudziesięciu lat. Tu przypomina mi się 14 numer pisma „Portret” z roku 2002, który wyglądał bardzo podobnie. Różnił się on od właśnie wydanej przez wydawnictwo Czarne książki tym, że posiadał prawdziwy grzbiet z płótna. Wydrukował ten niezwykły numer pan Tadeusz Matuszewicz, drukarz-artysta z Biskupca, który potrafił zrealizować każdy nasz nawet najbardziej szalony pomysł. Z tego miejsca serdecznie go pozdrawiam! Pamiętam promocję tamtego numeru. Tematem wiodącym była starość. Młodzi ludzie przebrani w stroje retro jeździli na odkrytych platformach ulicami Olsztyna, wykrzykiwali hasła, w których upominali się o ludzi starych. „Młodość musi odejść!”, wołali do przechodniów prowokacyjnie. Z głośników słychać było piosenki Mieczysława Fogga i Hanki Ordonówny. Znalazłem w sieci film przedstawiający tamten dzień. Można go zobaczyć tutaj: 


Oto minęło 11 lat. Na filmie rozpoznałem aktora, który teraz jest miejskim radnym. Inny uczestnik promocji właśnie wrócił z Gruzji, by dzisiaj opowiadać o niej z perspektywy miękkiego fotela w domu kultury, moja żona nie nosi już kucyków, a autor filmu pracuje jako adiunkt z tytułem doktora na lokalnym uniwersytecie. Inny bohater filmu jest cenionym pisarzem. Napisał nawet powieść o buncie ludzi starych. Nie ma już pisma „Portret”. Nie ma w moim mieście żadnego z pism kulturalnych, w których publikowałem. Zniknęły: „Warmia i Mazury”, „Borussia”, a „Undergrunt” przeniósł się do Torunia, gdzie dokonał żywota. 
Coraz mniej oddolnych inicjatyw, spotkań literackich organizowanych przez środowiska studenckie. Te, jeśli już się odbywają, bardziej przypominają celebryckie eventy, niż dyskusje młodych ludzi wkraczających w dorosłość z tysiącem pytań i wątpliwości. Dzisiaj nie ma chętnych do bezinteresownego załatwiania dziesiątków zezwoleń na przejazd po centrum miasta na odkrytej platformie. Platformy jeżdżą wypełnione towarem. Nikt nie krzyczy, że „młodość musi odejść!”, bo każdy chce być młody. Wszystko odbywa się przy udziale urzędniczych machin, z koniecznym grantem. Nikt nie myśli też o zakładaniu pism literackich. Przez tych jedenaście lat miasto wypiękniało, czemu zaprzeczyć trudno. Lecz chyba bezpowrotnie utraciło swoją zadziorną duszę. Nie powołało do życia nowego pokolenia buntowników. Ot, paradoks tego miejsca.

2 komentarze:

  1. Ale Tomek wykopałeś dinozaura! Ten filmik to prehistoria, ale miło mi się go znowu obejrzało.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma jeszcze centrum handlowego przy Piłsudskiego, są za to budki z zapiekankami. Ktoś rozmawia przez automat telefoniczny TP, a po ulicach jeżdżą maluchy. Świetny dokument, bardzo wartościowy!

    OdpowiedzUsuń