Natknąłem się na
książkę Beaty Chomątowskiej pt. „Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie”.
Lecz nie o tej pozycji będę pisał, chociaż jedno zdanie zdaje się być
koniecznym. Otóż okładka książki jest stylizowana na szary brulion szkolny
sprzed kilkudziesięciu lat. Tu przypomina mi się 14 numer pisma „Portret” z
roku 2002, który wyglądał bardzo podobnie. Różnił się on od właśnie wydanej
przez wydawnictwo Czarne książki tym, że posiadał prawdziwy grzbiet z płótna. Wydrukował ten niezwykły numer pan Tadeusz Matuszewicz, drukarz-artysta z Biskupca,
który potrafił zrealizować każdy nasz nawet najbardziej szalony pomysł. Z tego
miejsca serdecznie go pozdrawiam! Pamiętam promocję tamtego numeru. Tematem
wiodącym była starość. Młodzi ludzie przebrani w stroje retro jeździli na
odkrytych platformach ulicami Olsztyna, wykrzykiwali hasła, w których upominali
się o ludzi starych. „Młodość musi odejść!”, wołali do przechodniów
prowokacyjnie. Z głośników słychać było piosenki Mieczysława Fogga i Hanki
Ordonówny. Znalazłem w sieci film przedstawiający tamten dzień. Można go
zobaczyć tutaj:
Oto minęło 11 lat. Na filmie rozpoznałem aktora, który teraz jest miejskim
radnym. Inny uczestnik promocji właśnie wrócił z Gruzji, by dzisiaj opowiadać o
niej z perspektywy miękkiego fotela w domu kultury, moja żona nie nosi już
kucyków, a autor filmu pracuje jako adiunkt z tytułem doktora na lokalnym
uniwersytecie. Inny bohater filmu jest cenionym pisarzem. Napisał nawet powieść
o buncie ludzi starych. Nie ma już pisma „Portret”. Nie ma w moim mieście
żadnego z pism kulturalnych, w których publikowałem. Zniknęły: „Warmia i Mazury”,
„Borussia”, a „Undergrunt” przeniósł się do Torunia, gdzie dokonał żywota.
Coraz mniej oddolnych inicjatyw, spotkań literackich organizowanych przez
środowiska studenckie. Te, jeśli już się odbywają, bardziej przypominają celebryckie
eventy, niż dyskusje młodych ludzi wkraczających w dorosłość z tysiącem pytań i
wątpliwości. Dzisiaj nie ma chętnych do bezinteresownego załatwiania
dziesiątków zezwoleń na przejazd po centrum miasta na odkrytej platformie. Platformy
jeżdżą wypełnione towarem. Nikt nie krzyczy, że „młodość musi odejść!”, bo
każdy chce być młody. Wszystko odbywa się przy udziale urzędniczych machin, z
koniecznym grantem. Nikt nie myśli też o zakładaniu pism literackich. Przez
tych jedenaście lat miasto wypiękniało, czemu zaprzeczyć trudno. Lecz chyba
bezpowrotnie utraciło swoją zadziorną duszę. Nie powołało do życia nowego
pokolenia buntowników. Ot, paradoks tego miejsca.
Ale Tomek wykopałeś dinozaura! Ten filmik to prehistoria, ale miło mi się go znowu obejrzało.
OdpowiedzUsuńNie ma jeszcze centrum handlowego przy Piłsudskiego, są za to budki z zapiekankami. Ktoś rozmawia przez automat telefoniczny TP, a po ulicach jeżdżą maluchy. Świetny dokument, bardzo wartościowy!
OdpowiedzUsuń