Czytam biografię
pt. „Tuwim. Wylękniony bluźnierca”, którą właśnie opublikowało warszawskie Wydawnictwo
Iskry. Jej autorem jest specjalista od tego rodzaju projektów Mariusz Urbanek.
Ma on już na koncie książki opisujące życie m.in. Tyrmanda, Kisielewskiego,
Broniewskiego i Waldorffa. Okazuje się, że Tuwim, nazywany Księciem Poetów,
początków literackiej kariery wcale nie miał łatwych. Próbki twórczości wysłał
będącemu na szczycie sławy Bolesławowi Leśmianowi. W odpowiedzi usłyszał, że: „słowa
Tuwima nie chwytają”, że w jego wypadku nie warto pisać. Dwa lata później poeci
spotkali się w kawiarni. Jak pisze Urbanek: „Zaczął czytać (Leśmian przyp. T.B)
arkusze z wierszami. Pierwszy, drugi… szósty. Coraz bardziej zachwycony
wykrzykiwał, że są cudowne. Tuwim nie chciał uwierzyć, przecież to były te same
wiersze, które dwa lata wcześniej dał mu do recenzji. – Niech mi pan wybaczy –
usprawiedliwił się Leśmian. - Przecież ja wtedy nawet nie zajrzałem do
pańskiego kajetu…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz