„KL WARSCHAU
TRWA”, taki napis widniał na jednym z transparentów, które nieśli uczestnicy dzisiejszego
tzw. „Marszu Niepodległości” w Warszawie. Tym, którzy szli ulicami pod
szmatławym tekstem, dedykuję te oto słowa Shlomo Venezii, ostatniego żyjącego członka
Sonderkommanda, przymusowego pracownika Krematorium III obozu w Brzezince: „27
kwietnia 1940 roku w byłych koszarach wojskowych na terenie małego miasteczka
Oświęcim na Górnym Śląsku, nieco wcześniej włączonym do Rzeszy, powstał KL
Auschwitz. (…) W podziemiach przy wejściu, znajdowała się rozbieralnia (długa
na pięćdziesiąt merów), wyposażona w ławki i ponumerowane wieszaki, dalej była
komora gazowa o wymiarach trzydzieści na siedem metrów, usytuowana prostopadle
do widocznej części budynku. Mogła pomieścić ponad półtora tysiąca osób. Wiodły
do niej solidne drzwi, z przeszklonym wizjerem, osłoniętym kratą. Poza tym
komora miała cztery otwory w suficie, każdy zamykany ciężką, betonową płytą,
prowadzące do kolumn z metalowej kraty, przez którą przedostawał się kwas
cyjanowodorowy (cyklon B). Z nasączonych nim kryształków w kontakcie z powietrzem
uwalniał się gaz. System wietrzenia i wentylacji mechanicznej umożliwiał
szybkie oczyszczenie powietrza, tak by Sonderkommando mogło opróżnić komorę
gazową po każdym „specjalnym traktowaniu”. Rozbieralnię dzieliło od komory
gazowej swego rodzaju atrium. Pomieszczenie to służyło do obcinania włosów,
usuwania złotych zębów i protez, które odzyskiwano i wysyłano do Rzeszy. Gdy
już wykonano te czynności, ciała układano na dźwigu towarowym, który przewoził
je na parter, do hali pieców. Hala miała trzydzieści metrów długości i mieściła
pięć pieców, z trzema paleniskami każdy”. Warto świadomie używać słów, tylko
tyle i aż tyle.
Szkoda, że oni tego nie przeczytają. Oni zresztą niczego nie czytają.... niestety.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy takie hasła niosą nie znając historii, czy też umieszczają je z pełną świadomością? Co by nie powiedzieć, obie wersje są przerażające.
UsuńPanie Tomaszu, Shlomo Venezia zmarł w zeszłym roku. Myślę, że niezbyt stosowne jest przytaczanie słów Shlomo (którego historia jest Panu zapewne doskonale znana) przy okazji tej populistycznej i głęboko politycznej zawieruchy z 11 listopada. Tłumaczenie i próba rozliczenia oczywistej prowokacji są, moim skromnym zdaniem, bezcelowe.
OdpowiedzUsuńNie wiedziałem, że umarł. Tym bardziej smutne i żenujące jest, że odchodzą ostatni świadkowie, a osoby w tego typu demonstracjach odwołują się - tak lekko i beztrosko - do pojęć związanych z niewyobrażalnym cierpieniem. Wydaje mi się, że o tej niestosowności, delikatnie rzecz ujmując, jednak trzeba mówić i to właśnie stawiając naprzeciw świadectwa osób, które owego cierpienia doświadczyły. Pozdrawiam!
Usuń