piątek, 31 stycznia 2014

Wielkie plagi tańca

„Słuch absolutny” to rozmowa, jaką Jerzy Illg przeprowadził z profesorem Andrzejem Szczeklikiem. Trzeciego lutego miną dwa lata od śmierci legendarnego lekarza. Wśród wielu tematów poruszanych w tej książce natrafiłem na informację, która mogłaby stanowić świetny materiał na powieść. Rzecz traktuje o epidemii tańca. Profesor Szczeklik opowiada: „W czasach nowożytnych w Europie też zdarzały się wielkie plagi tańca. Paracelsus opisał, jak pod koniec XVI czy na początku XVII wieku w zamożnym, mieszczańskim Strasburgu jakaś Frau, w dobrze średnim wieku, chodziła po targu i nagle zaczęła tańczyć w kółeczko. Tańczyła aż do wieczora, póki miała siły. Dowlokła się do domu. Ludzie zapomnieli o wydarzeniu… Dwa dni później wyszła i znowu zaczęła tańczyć – tym razem tańczyła tak, że w ogóle nie mogła się zatrzymać. Parę osób spośród przekupek czy przechodniów przyłączyło się do niej. Tańczyli i szybko tak się to rozszerzyło, że tych ludzi wkrótce było kilkudziesięciu, potem kilkuset. I tańczyli do upadłego, mieli bąble na nogach, zdarte buty, nie można ich było w żadem sposób powstrzymać. Stopniowo wędrowali z miasteczka do miasteczka i ta choreomania ogarnęła kawał Europy. Przerażony burmistrz Strasburga i burmistrzowie innych mniejszych miasteczek zwrócili się o radę do najsłynniejszych konsyliarzy. Oni się zastanawiali, a tamci tańczyli dalej. Padali, ginęli z wycieńczenia”. Nie zdradzę, jak ta historia się zakończyła. Odsyłam do lektury znakomitej rozmowy. Naprawdę warto. 

1 komentarz:

  1. Tym samym w styczniu jesteś o jeden post lepszy. 24-23. Jak w piłce ręcznej!

    OdpowiedzUsuń