Gwiazda pop-literatury Janusz Leon Wiśniewski w wywiadzie udzielonym sobotnio-niedzielnej „Gazecie Olsztyńskiej” mówi: „W moich książkach nie ma wielu elementów romantycznych. Staram się w tych historiach jak najszybciej dotrzeć do sedna. No może ta „Samotność w sieci” była melodramatyczna”. Poniższy fragment, na który natrafiłem w powieści „Bikini” (2009), zapewne należy do wspomnianych przez autora nielicznych wyjątków. Rzecz dzieje się w lutym 1945 roku w bombardowanym Dreźnie. W piwnicy wypełnionej trumnami: „Nie przerywając grania, powoli zbliżył się do niej. Rozpoznała jeden z wiedeńskich walców Straussa. Wstała. Objęła go i zaczęli tańczyć. Wosk ze świec kapał na ich włosy, a on szaleńczo grał. Tańczyli wtuleni w siebie i czuła się jak podczas swojego pierwszego balu. Cała sala wirowała wokół niej. I czaszki, i trumny, i płomienie świec, i jego twarz, i jego skrzypce. Gdy nagle zapadła cisza i krople potu spływające z jego twarzy zmieszały się na wargach z jej łzami, skłoniła przed nim głowę i rozglądała się wokół, wypatrując twarzy rodziców i babci…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz