wtorek, 29 stycznia 2013

Czysta pasja czyli jak zostać recenzentem


„Żeby móc się utrzymać, pisała ok. 70 recenzji tygodniowo (plus kilka informacji prasowych), chcąc więc sklecić trzy zdania, posiłkowała się tylko tym, co znalazła w Internecie, a gdy miała zamówienie na coś dłuższego (około strony znormalizowanego maszynopisu), wystarczał jej kwadrans lektury”. To fragment tekstu, który ukazał się w internetowym wydaniu „Gazety Wyborczej”. Autorka – Milena Rachid Chehab przybliża świat samozwańczych recenzentów, którzy uczynili z pisania not polecających całkiem intratne zajęcie. Rzecz traktuje o Ameryce ale i u nas zdaje się, że jest coraz więcej „niezależnych recenzentów”, którzy „swoim patronatem” obejmują książki. Warto przeczytać. Całość tutaj: http://wyborcza.pl/1,99317,13278298,Pisarzu__wylansuj_sie_sam.html

4 komentarze:

  1. Czyli co? Nie cenisz blogerów piszących o książkach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Artykuł, do którego odsyłam, nie jest o blogerach, ale o ludziach, którzy sprzedają recenzje niemające nic wspólnego z ich własną opinią ani z przeczytaniem książki. A jeśli chodzi o blogerów – niektórych cenię, innych nie. To środowisko jest bardzo różnorodne. Podejrzliwie natomiast podchodzę do zjawiska profesjonalizacji blogów – przywoływany patronat medialny, moim zdaniem, powinien być domeną mediów, a nie prywatnego projektu jednej osoby.

      Usuń
  2. To nie jest takie proste... Jeśli teksty z blogów są cytowane w większych mediach albo umieszczane na okładkach książek, to już jest profesjonalizacja. Czyż nie? Nie idzie o same patronaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robi, przypominam, że artykuł nie jest o blogerach. Blogerzy książkowi np. dyskutują o uczciwości w sieci. Recenzenci z artykułu o uczciwości nawet nie myśleli. Cytowanie tekstów z blogów na okładce to strategia wydawnictwa, a decydowanie się na patronowanie to strategia blogera. To zasadnicza różnica. Serde!

      Usuń