Sławomir Łuczak
napisał nową książkę pt. „Normalne ślady użytkowania”. Już na pierwszej stronie
można wyczytać, że: „...z obrzydzeniem, z poczuciem marnotrawionego czasu,
wbrew sobie, ku uciesze zaglądającego mi już przez ramię ludu polskiego – jakaś
miłostka, jakaś obłapianka, a przed starannie zaplanowanym punktem
kulminacyjnym reprezentowanym przez drugie morderstwo, zbrodnia numer jeden,
bowiem to w jej brutalności i wyrafinowaniu początek odnajdzie już
znienawidzona przeze mnie obrzydliwa i pospolita powieść kryminalna”. Warto
dodać, iż książkowa powieść będzie nosiła tytuł „Miłość i Zbrodnia” i wedle
intencji jej autora ma zostać bestsellerem. W tle mamy „śmierć dziewięćdziesięciu
sześciu. (…) popiół na głowę, pochody, wiece, msze, rozpamiętywania,
akcentowania, wyliczanie zasług, ordery, pomniki, tablice…” Dlatego też bohater
powieści postanawia dotrzeć na wyspę Korfu „…w ramach Wielkiej Ucieczki
urozmaiconej z pewnością nieprzebraną ilością przygód mających zainspirować
mnie do popełnienia znienawidzonej przeze mnie, a wysoce cenionej przez lud
polski oraz inne ludy powieści kryminalnej”. Pojawia się nawet redaktor warszawskiej
„Lampy”, który tu przybiera nazwisko Dobrzak-Wojdecki i nazywa ostatnią powieść
autora „najbardziej dobitnym wyrazem osobności i braku uczestnictwa”. Cóż, jako
autor kryminałów, ze zrozumiałych względów, również odmawiam uczestnictwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz