Pavel Kohout
bywa nazywany wybitnym czeskim dramaturgiem. Ja zetknąłem się dotychczas
jedynie z jego twórczością prozatorską. „Kacica”, którą u nas wydało
wydawnictwo Muza blisko dwadzieścia lat temu, to jedna z moich ulubionych
pozycji. Opowieść o Lizince Tacheci, która zostaje uczennicą szkoły dla katów
(sic!), jest niezwykła. Kończy ją zdanie, które wiele mówi, o poczuciu humoru,
jak i podejściu pisarza do materii literackiej. Owo zdanie brzmi: „Nie pierdnął”.
Ot, cały Kohout. Napisałem, że autor „Trzeciej siostry” jest wybitnym
dramaturgiem. Okazją do sprawdzenia tej opinii był niedzielny spektakl w
olsztyńskim Teatrze Jaracza zatytułowany „Klaun”. Tu muszę napisać zdanie o
samym budynku, który przeszedł gruntowny remont i prezentuje się teraz imponująco.
Przedstawienie odbywało się na scenie „Margines”, która wcześniej wyglądała nie
najlepiej Dość powiedzieć, że publiczność zasiadała na drewnianych ławach, a z
ulicy dobiegał miejski hałas. Teraz to scena, której mogą Olsztynowi pozazdrościć
największe polskie teatry. A przecież to tylko jedna z kilku, znacznie
większych scen. Kto nie wierzy, niechaj sam sprawdzi. „Klauna” wyreżyserował
mój ulubiony olsztyński reżyser, a równocześnie dyrektor „Marginesu” Giovanny
Castellanos. Obserwuję jego talent, od kiedy pokazał „Podróż do wnętrza pokoju”
autorstwa Michała Walczaka. Tu ciekawostka, Castellanos występuje również w
tytułowej roli, czyli klauna Augusta. Akcja sztuki rozgrywa się na cyrkowej
arenie. Oto średnio rozgarnięty klaun postanawia zostać dyrektorem cyrku, aby
móc tresować cesarskie lipicany. Ostatnio książkę o tych wspaniałych
zwierzętach pt. „Czysta biała rasa” autorstwa Franka Westermana wydało
wydawnictwo Czarne. Oczywiście, polecam. Cyrk należy do dyrektora Holzknechta,
którego w olsztyńskim przedstawieniu zagrał Cezary Ilczyna. To Dyrektor wymyśla
zabawę, która polega na spełnieniu trzech zadań przez głupiego klauna. Ich
wykonanie oznacza zdobycie władzy nad cyrkiem. Tyle, że klaun nie chce władzy,
on pragnie jedynie tresować piękne zwierzęta. To trudne do pojęcia dla
pragmatycznego dyrektora. Pomocnikiem Holzknechta jest inspektor maneżu świetnie
zagrany przez Marcina Tyrlika. Kohout stworzył swój tekst po tym, jak doświadczył
rozczarowania komunizmem. Opisywał problem władzy, którą mogą sprawować tylko
wybrani. Tresura koni to tak naprawdę sprawowanie rządów nad narodem. Klaun,
aby rządzić, musi mieć rodzinę. Czy ktoś taki, lekkoduch, wieczne dziecko, osobnik
traktowany niepoważnie jest w stanie być odpowiedzialnym? Sprawa zdaje się być
rozstrzygnięta. Lecz August nie poddaje się. Tworzy rodzinę mocą swojej
wyobraźni. Owa wyobraźnia jest jego największą siłą. Chcą go jej pozbawić
zarówno Dyrektor, jak i Inspektor. Lecz fantazji kupić się nie da. Zatem należy
ją zniszczyć. Kohout jest ciągle aktualny. Porusza problem dostępu do piękna i
sztuki. Nie można jej stworzyć mocą dekretu czy ustawy. Bycie artystą to dar.
Artysta przez swoją nieprzewidywalność, wrażliwość i potrzebę autonomii zagraża
ładowi i przyjętym zasadom. Może go zniszczyć jedynie barbarzyństwo. August nie
będzie cieszył się widokiem pięknych koni. On i jego bliscy w finałowej scenie
trafią do klatki z dzikimi zwierzętami. Świat może odetchnąć. Znowu jest
przewidywalny. Znowu stał się (nie)ludzki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz