wtorek, 11 lutego 2014

„Klaun” Pavla Kohouta

Pavel Kohout bywa nazywany wybitnym czeskim dramaturgiem. Ja zetknąłem się dotychczas jedynie z jego twórczością prozatorską. „Kacica”, którą u nas wydało wydawnictwo Muza blisko dwadzieścia lat temu, to jedna z moich ulubionych pozycji. Opowieść o Lizince Tacheci, która zostaje uczennicą szkoły dla katów (sic!), jest niezwykła. Kończy ją zdanie, które wiele mówi, o poczuciu humoru, jak i podejściu pisarza do materii literackiej. Owo zdanie brzmi: „Nie pierdnął”. Ot, cały Kohout. Napisałem, że autor „Trzeciej siostry” jest wybitnym dramaturgiem. Okazją do sprawdzenia tej opinii był niedzielny spektakl w olsztyńskim Teatrze Jaracza zatytułowany „Klaun”. Tu muszę napisać zdanie o samym budynku, który przeszedł gruntowny remont i prezentuje się teraz imponująco. Przedstawienie odbywało się na scenie „Margines”, która wcześniej wyglądała nie najlepiej Dość powiedzieć, że publiczność zasiadała na drewnianych ławach, a z ulicy dobiegał miejski hałas. Teraz to scena, której mogą Olsztynowi pozazdrościć największe polskie teatry. A przecież to tylko jedna z kilku, znacznie większych scen. Kto nie wierzy, niechaj sam sprawdzi. „Klauna” wyreżyserował mój ulubiony olsztyński reżyser, a równocześnie dyrektor „Marginesu” Giovanny Castellanos. Obserwuję jego talent, od kiedy pokazał „Podróż do wnętrza pokoju” autorstwa Michała Walczaka. Tu ciekawostka, Castellanos występuje również w tytułowej roli, czyli klauna Augusta. Akcja sztuki rozgrywa się na cyrkowej arenie. Oto średnio rozgarnięty klaun postanawia zostać dyrektorem cyrku, aby móc tresować cesarskie lipicany. Ostatnio książkę o tych wspaniałych zwierzętach pt. „Czysta biała rasa” autorstwa Franka Westermana wydało wydawnictwo Czarne. Oczywiście, polecam. Cyrk należy do dyrektora Holzknechta, którego w olsztyńskim przedstawieniu zagrał Cezary Ilczyna. To Dyrektor wymyśla zabawę, która polega na spełnieniu trzech zadań przez głupiego klauna. Ich wykonanie oznacza zdobycie władzy nad cyrkiem. Tyle, że klaun nie chce władzy, on pragnie jedynie tresować piękne zwierzęta. To trudne do pojęcia dla pragmatycznego dyrektora. Pomocnikiem Holzknechta jest inspektor maneżu świetnie zagrany przez Marcina Tyrlika. Kohout stworzył swój tekst po tym, jak doświadczył rozczarowania komunizmem. Opisywał problem władzy, którą mogą sprawować tylko wybrani. Tresura koni to tak naprawdę sprawowanie rządów nad narodem. Klaun, aby rządzić, musi mieć rodzinę. Czy ktoś taki, lekkoduch, wieczne dziecko, osobnik traktowany niepoważnie jest w stanie być odpowiedzialnym? Sprawa zdaje się być rozstrzygnięta. Lecz August nie poddaje się. Tworzy rodzinę mocą swojej wyobraźni. Owa wyobraźnia jest jego największą siłą. Chcą go jej pozbawić zarówno Dyrektor, jak i Inspektor. Lecz fantazji kupić się nie da. Zatem należy ją zniszczyć. Kohout jest ciągle aktualny. Porusza problem dostępu do piękna i sztuki. Nie można jej stworzyć mocą dekretu czy ustawy. Bycie artystą to dar. Artysta przez swoją nieprzewidywalność, wrażliwość i potrzebę autonomii zagraża ładowi i przyjętym zasadom. Może go zniszczyć jedynie barbarzyństwo. August nie będzie cieszył się widokiem pięknych koni. On i jego bliscy w finałowej scenie trafią do klatki z dzikimi zwierzętami. Świat może odetchnąć. Znowu jest przewidywalny. Znowu stał się (nie)ludzki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz