Hans von
Lehndorff urodził się w roku 1910. W tym samym roku przyszła na świat moja
babcia – Kamila. Wojenna zawierucha sprawiła, że koniec II wojny światowej dla
niego oznaczał zatrzymanie przez Rosjan, dla niej opuszczenie wschodniej
granicy i wędrówkę na Zachód. Oboje, chociaż zapewne nigdy się nie poznali, lata
które Marcin Zaremba nazwał „Wielką Trwogą” przeżyli w tym samym miejscu – w Prusach
Wschodnich. Ona zamieszkała w miasteczku Seeburg, jemu – potomkowi wielkiego
szlacheckiego rodu - przyszło walczyć o przetrwanie i tułać się po dzisiejszych
Mazurach. Hans von Lehndorff był lekarzem. Umiejętność ratowania ludzkiego
życia pomogła mu przeżyć. Potem wyjechał z Polski, zamieszkał pod Bonn, w
tamtejszym szpitalu był przez lata ordynatorem. Swoje losy spisał w dzienniku. Postanowił
opublikować go dopiero piętnaście lat po wojnie. Sukces jaki osiągnął „Dziennik
z Prus Wschodnich” był niebywały. W ciągu kilku miesięcy sprzedano ponad 100
tysięcy egzemplarzy książki. W czym należało upatrywać tak wielkiego
zainteresowania? Zapewne w podjętej tematyce. Autorka wprowadzenia, czyli Ewa
Czerwiakowska pisze, że autor „dotarł do rozpoznań uniwersalnych”, „utrwalił moment
kresu pewnego świata”. Rzeczywiście, Hans von Lehndorff posiada umiejętność kreślenia w kilku
zdaniach przejmujących obrazów. On nie potrzebuje krwawych opisów, żeby pokazać
ludzki dramat. Oto niewielki fragment: „31 marca. Byłem z panią L. w
Schwalgendorfie – po raz pierwszy we własnoręcznie zrobionych butach. Wyspę na
jeziorze Czerwica zajęły już czaple i kormorany. Te ostatnie rozmnażają się
niepokojąco i częściowo wyparły już czaple na inną wyspę. Ich sposób panoszenia
się przypomina Rosjan. Na Jezioraku leżał jeszcze lód, który stopniał w ciągu
dnia. Kiedy odchodziliśmy, niezliczone drobne fale iskrzyły się w słońcu. Było
już prawie ciemno, kiedy krótko przed Brausenem napadło nas dwóch Rosjan na
koniach. Uderzyli mnie w głowę i porwali za sobą panią L. Skutki były
straszliwe. Potem leżałem, nie śpiąc, całą noc i rozmyślałem, czy potoczyłoby
się to inaczej, gdybym miał ze sobą młotek. Pani L. wkrótce wróciła”. Warto
znać tę książkę. Wydał ją u nas Ośrodek KARTA. Tłumaczenia dokonał Zdzisław Owczarek.
Gdzie można dostać tę książkę?
OdpowiedzUsuńJest dostępna w sprzedaży, polecam AROS.PL (duże zniżki)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Super! dzieki :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam również!