środa, 13 marca 2013

„Bogactwo” Marty Syrwid

„Czas w życiu nadaje się jednak tylko do gromadzenia, żeby potem sobie go powtarzać (lecz tylko w odcinkach), powtarzać i umrzeć”. (…) Bogactwa zgromadzonego materiału wspomnień są wielkie i nigdy nie wiadomo, co wylosują państwo z nich po ciemku i nagle. Nie uda się państwu oszukać”. To fragment pochodzący z drugiej powieści Marty Syrwid. Pamiętam jak w maju roku 2002 razem z Martą występowałem na festiwalu literackim w Olsztynie. Miała wówczas 16 lat! Była najmłodszą uczestniczką festiwalu, na który zaproszono autorów pokroju Kuczoka czy Witkowskiego. Czytała krótkie opowiadanie. Dwa lata później wydała debiutancki zbiór opowiadań, a w roku 2009 swoją pierwszą powieść pt. „Zaplecze”. Teraz, po czterech latach, przyszedł czas na drugą powieść. To proza pisana gęstym, pełnym znaczeń, przy tym nie pozbawionym ironii językiem. Poszatkowana na niewielkie odcinki, które dodatkowo rozsypano zakłócając chronologię. To książka wymagająca skupienia i uważnej lektury. Bogactwo przywołanych w cytacie wspomnień bywa ciężarem. Są one niczym filmowe kadry, które nagrywa ekipa śledząca życie Pat zza okna. Bohaterka powieści chce się zatem pozbyć przeszłości. Wszak łatwiej jest żyć kiedy „Czeka ją jasna przyszłość, pusta jak należy, mięso do kości oskrobać”. „Bogactwo” to dobra literatura dla wymagających. Miłośnicy twórczości Janusza Leona mogą sobie darować, raczej nie przebrną przez czterostronicową „Czołówkę”.

1 komentarz:

  1. Ale bogactwo finansowe też jest ważne, prawda? Choćby dlatego, że daje wolność.

    OdpowiedzUsuń