Zaniepokojonych
tytułem zapewniam, że od książek papierowych się nie odwracam i wcale nie
wieszczę tego, że niebawem znikną. Z tradycyjnej lektury nie rezygnuję, ale od
pewnego czasu poszerzam ją o e-booki. I choć wcześniej odnosiłem się do nich z
dużym dystansem, teraz jestem ich zwolennikiem. Porównując lekturę na tablecie
z lekturą na czytniku, stwierdzam, że właśnie ta druga wersja jest dużo lepsza.
Nic odkrywczego, ale technicznie rzecz bardzo ważna. Chodzi, oczywiście, o elektroniczny
papier, który jest tylko w czytnikach. Pamiętam, jak kiedyś w „Portrecie”
przygotowywaliśmy książki do druku na kalkach o wysokiej gramaturze. To, co
widać na ekranie czytnika, trochę przypomina obraz z kalki. Nie odbija się
światło, można czytać na słońcu, tekst dobrze dopasowuje się do ekranu także
przy konwertowaniu na większą czcionkę. Zaleta podstawowa – teraz mogę ze
sobą nosić wiele książek, a nie tylko jedną. No i kluczowa sprawa portfela –
klasykę można właściwie zgromadzić za darmo, a internetowe księgarnie e-booków
oferują wiele korzystnych promocji. Na przykład moje kryminały na publio.pl są teraz
prawie trzy razy tańsze od wersji papierowej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz