Głośno się zrobiło o
lamencie pewnej autorki trzech pozycji książkowych, która domaga się dużych pieniędzy
za swoją twórczość. Sieciowi interlokutorzy owej twórczyni sugerują m.in. żeby
próbowała pozyskać jakieś stypendium twórcze. Warto wiedzieć, że otrzymać stypendium
można po złożeniu odpowiedniej aplikacji. Bywa też, że potencjalny stypendysta
musi przedstawić szanownej komisji stypendialnej swój projekt osobiście. Być
może autorka trzech pozycji książkowych uczestniczyła w takim castingu na
stypendystkę i ma awersję do pozyskiwania środków finansowych w ten sposób. Tutaj
ją rozumiem. W olsztyńskim ratuszu, dekadę temu, wyglądało to mniej więcej tak:
„Wbiegłem na drugie
piętro. Połowę korytarza wypełniali ludzie.
- Nowy? – Zapytała mnie leciwa sprzątaczka poprawiająca szmatę
stanowiącą granicę oddzielającą schody umazane białą mazią od piętra.
- Nowy – rzuciłem sapiąc, chociaż czułem, że moja odpowiedź jest bez
związku.
- Toż widzę, że nowy. Bo bym znała przecież. – Kategorycznym ruchem
nakazała mi wytrzeć obuwie. To po co pytasz, pomyślałem sprawdzając podeszwy.
Jak wiesz. Przezornie jednak zachowałem tę uwagę dla siebie.
– Na co bierze? – Rzuciła bez większego zainteresowania. Odłożyła
szmatę, poprawiła chustkę na głowie.
Milczałem.
- Bo taki malarz Laszczyk to robi w piasku, ale on to sobie piasek
zniósł we workach, a teraz się turlał będzie. Koncepcyjnie. – Skierowała wzrok
na tłum pod drzwiami. Na faceta siedzącego po kolana w piachu jak dzieciak w
piaskownicy.
Teraz i ja uważniej
obejrzałem zebranych. Byli to ludzie w różnym wieku, młodzi i starzy, płci
obojga. Jedni siedzieli na krzesłach w milczeniu, nad czymś głęboko rozmyślali.
Inni krążyli mrucząc coś pod nosem. Byli i tacy, którzy ściskali się za ręce,
poklepywali serdecznie. Dostrzegłem ludzi z wielkimi czarnymi teczkami. Ludzi
skrobiących coś maczkiem na dłoniach. Ludzi wykonujących jakieś skomplikowane
figury akrobatyczne. Ktoś klęczał przed ścianą, ktoś płakał, inny się śmiał.
Grupa ludzi otoczyła faceta, który śpiewał jakąś wiązankę pieśni
patriotycznych.
Sprzątaczka przepytywała mnie dalej.
– A on nie chce powiedzieć? – Teraz w jej oczach dostrzegłem
autentyczną ciekawość.
- Będę pisał książkę. – Wypaliłem wreszcie.
- A jak będzie pisał, to niby gdzie? Że niby tu? Na betonowej posadzce?
A niby jak? Niby czym?
- No, jak tak mówię ogólnie – Odparłem ogólnie. Teraz obok mnie
przebiegło smagłe dziecko w jednym bucie.
- Gdzie mi tu! – Sprzątaczka machnęła szmatą za biegnącym – Cyganiaki
cholerne! Do roboty by matka z ojcem poszły, a nie dzieci na żebry posyłają.
Stypendysty pieprzone! Już ja bym wam dała stypendia! – Omiotła wzrokiem tłum –
Wszystkim wam bym dała, nieroby jebane! Po państwowe łapy wyciągają. Dwa, trzy
etaty każden bierze, w telewizji mordy pokazują. Ten siwy z brodą, ten na
fotelu, rok w rok przyłazi i rok w rok dostaje. Artysta. Puszkę butaprenu kupi,
połowę wywącha a na drugą kwiaty z trawnika przyklei. Dzieło sztuki. Tfu!
Cyganiaki znowóż na buty biorą. Tancerze. Nazłaziło się dziadostwa za osiemset
dwadzieścia cztery brutto. Na pół roku bierą, a taki Laszczyk to i dłużej nawet
W zeszłym roku śniegu naznosił, kulek nalepił i w rurki, takie jak w lotto
mają, wkładał. Mieszał ze sadzą i wypuszczał z drugiej strony dzieło sztuki.
Ile ja się potem musiałam korytarz naczyścić! Cyganiaki to tylko na dwa
miesiące, dlatego w jednym bucie każden gania. Za miesiąc przyniosą drugi. Nogi
by brudasy pomyły. Albo ta sucha przy poręczy. Wiersze pisze. Łąka, las,
jezioro. Jezioro, łąka, las. Las, las. Chuj
po pas! Takie wiersze to i ja mogę pisać. Tyle, że mnie osiemset dwadzieścia
cztery żaden urzędnik nie da. A on mówi, że na książkę? – znów spojrzała na
mnie - Ho, ho, cwaniak musi być niezły! To czym będzie pisał? Łapki ma
delikatne. Jeszcze se pokaleczy, odcisków narobi. A takie ręce do sztuki to
widział? – I wystawiła pazury tuż przed moim nosem.
Bardzo szybko zbiegłem po schodach”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz