„Fin myślał o
tym, jak smutne jest życie tej młodzieży. Niewiele albo nic do roboty, presja
społeczności, którą wciąż pętała surowa i posępna religia. Kryzys ekonomiczny,
wysokie bezrobocie. Alkoholizm na porządku dziennym, współczynnik samobójstw
znacznie powyżej średniej krajowej”. To fragment powieści Petera Maya pt. „Czarny
dom”. Powieściowy Fin jest policjantem, który dzieciństwo i młodość spędził na
wyspie Lewis. Po latach przybywa w rodzinne strony, żeby rozwiązać zagadkę brutalnego
morderstwa. Dodam, że ofiara to, jak wszyscy tutaj, znajomy Fina z lat szkolnych.
Zbrodnia bardzo przypomina inną, dokonaną w stolicy Szkocji, Edynburgu. Pytanie
tylko, czy stoi za nią ten sam sprawca? „Czarny dom” to pierwsza część
kryminalnej trylogii z Finem Macleodem – bystrym inspektorem krążącym po
mrocznej wyspie między ludźmi, którzy pogodzili się ze swoim losem i zostali na
Lewis. Mnie powieściowy świat Maya przypomina biedne rejony naszego kraju, takie
jak chociażby popegeerowskie wsie i miasteczka Warmii i Mazur, których obraz
jest uparcie zakłamywany przez bzdurne historyjki o „prowincji pełnej miodu i
mleka”. Peter May to świetny rzemieślnik. Jego opis sekcji zwłok zamordowanego
może skutecznie zniechęcić do spożywania posiłków przez resztę dnia. Autor w
Wielkiej Brytanii ma status literackiej gwiazdy, trylogia rozeszła się w milionowym
nakładzie. Dobrze to świadczy o gustach brytyjskich czytelników, którzy prócz doskonałej
historii detektywistycznej otrzymują barwny, mocny obraz szkockiej prowincji. Powtórzę
więc: Peter May „Czarny dom”, szczerze polecam!
szczerze skorzystam
OdpowiedzUsuń