poniedziałek, 31 marca 2014

Gówno

Ostatnimi czasy słowo to jest przez naszych rodzimych autorów odmieniane w każdym z możliwych przypadków. Jakże niesłusznie wydzieliny ludzkiego ciała mają negatywny wymiar. Publikacja nosząca tytuł „Ciemna materia. Historia gówna” ukazuje się w idealnym momencie. Może być ona wielce pomocna przy tworzeniu kolejnych tekstów i zweryfikuje pogląd na temat ekskrementów, którymi obrzucają się niemiłosiernie pisarze i pisarki na łamach prasy. Florian Werner, niemiecki pisarz i dziennikarz, postanowił przyjrzeć się łajnu, roli jaką odegrało i odgrywa w naszym życiu codziennym, lecz również w kulturze, nauce i sztuce. Poniżej zamieszczam fragment odnoszący się akurat do religii: „W dawnych czasach zresztą wiara w cudowną moc świętego gówna – niezależnie od tego, czy pochodziło od samego Zbawiciela, czy też od prostych duchownych – była szeroko rozpowszechniona. Kiedy na początku VII wieku Aed Uaridnach, późniejszy król Irlandii, przejeżdżał przez miasto Othna Muru, jeden z jego ludzi ostrzegł go, by nie mył rąk w przepływającej przez nie rzece. Dlaczego? – miał zapytać Aed. Rycerz odpowiedział po chwili wahania, że nieco w górę jej biegu na brzegu znajduje się ubikacja miejscowego księdza i woda zanieczyszczona jest ekskrementami. Dowiedziawszy się, że święty człowiek sra do rzeki, Aed natychmiast postanowił się w niej umyć. <<Nie tylko umyję w niej twarz – cytuje staroirlandzki manuskrypt – wezmę ją także do ust i napiję się (wziął trzy głębokie hausty), bo woda, do której wpadają jego odchody, jest dla mnie jak sakrament>>. Innymi słowy: ekskrementy księdza to swego rodzaju hostia. Widząc tak głęboką pobożność, duchowny przepowiedział Aedowi Uaridnachowi władzę nad całą Irlandią i długie życie, a po prowizorycznej fekalnej wieczerzy podał mu komunię”. I jak tu mówić o przysłowiowej „gównianej sprawie”, kiedy bohater opowieści za sprawą gówna zostaje królem?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz