„Gazeta.pl”
zamieszcza dzisiaj tekst traktujący o polskich kryminałach, w którym pojawia
się teza o rosnącej potędze naszych rodzimych autorów. Dziennikarz kryjący się
pod skrótem mwi wymienia z nazwiska pisarzy, opisuje sytuację jeszcze sprzed
kilku lat, kiedy to piszących kryminały było ledwie kilku. Wylicza kraje, w
których ukazały się albo ukażą polskie powieści kryminalne, przywołuje do tego
nakłady i plany filmowców pragnących twórczość polskich autorów kryminalnych
przenieść na duży ekran. Wszystko to wygląda pięknie i okazale, nakazuje widzieć
przyszłość w tęczowych barwach. Mnie jednak uporczywie dręczy myśl o natrętnym,
nie pierwszy zresztą raz, promowaniu nazwisk twórców przeze mnie cenionych, acz
z kryminałem mających związek, by tak rzec, wątły. Cenię Joannę Bator za książki
z Wałbrzychem w tle, nijak jednak nie mogę uznać ostatniej pozycji autorki,
która wyszła w cenionej w środowisku serii „Archipelagi” z założenia
prezentującej książki o zupełnie innym profilu, za powieść kryminalną. Można w
tym miejscu złośliwie powiedzieć, że „jeszcze się taki nie narodził, co by
kryminał Nagrodą Nike nagrodził”. Joanna Bator za „Ciemno, prawie noc” tę
prestiżową nagrodę otrzymała, zaś przywołana „Gazeta Wyborcza” dzień po
wręczeniu pisarce lauru porównała jej metodę pisania do strategii stosowanych
przez Tadeusza Konwickiego, którego za twórcę kryminałów uznać raczej trudno.
Inny z naszych czołowych „kryminalistów” to Michał Witkowski. Tutaj odsyłam na
stronę Instytutu Książki – oficjalnej tuby promującej polskich autorów w kraju i
za granicą, prezentującej ich książki w katalogach pokazywanych na
międzynarodowych targach. Oto recenzent „Drwala” tak pisze o tej pozycji: „Drwal jest świetną prozą najeżoną
absurdem i groteską, jednak rozpatrywany osobno jako kryminał absolutnie się
nie sprawdza. Wątek kryminalny jest płaski, nad logiczną strukturą narracji
górę biorą chaotyczne dygresje”. Witkowski za tę książkę nominację do Nike
dostał, nic mi nie wiadomo natomiast o jakichkolwiek laurach w środowisku
kryminalnym. A przecież autor, jako mieszkaniec Wrocławia, na finałową galę
miałby zdecydowanie bliżej niż chociażby Paweł Jaszczuk z Olsztyna – laureat Nagrody Wielkiego Kalibru,
tłumaczony na język niemiecki w prestiżowym monachijskim wydawnictwie DTV. Słowa
jednak w tekście o autorze lwowskiej serii nie ma. Zapewne z braku miejsca. Myślę też, że takie pseudopromocyjne działania mogą tylko polskiemu kryminałowi zaszkodzić. Zrazić czytelników do gatunku, który po latach powraca. Niemcy
w takich sytuacjach mówią: „Nie możesz tańczyć na dwóch weselach jednocześnie”.
U nas wygląda to inaczej. Mam wrażenie, że gdyby naszym pisarzom za jakiś czas
opłacało się zostać autorami wziętych romansów, szybko by im to umożliwiono, napisano
kolejny entuzjastyczny tekst, nie przestając, rzecz jasna, rozpatrywać ich
kandydatur do Nike.
Masz jeszcze jakiekolwiek złudzenia, jeśli chodzi o "Gazetę Wyborczą"? Przecież tam nawet nie zająkną się na temat kogoś, kto nie jest ich pieszczochem. To jest dwór, wąska grupa osób, które pieszczą, i wąska grupa osób, które są pieszczone. Potem klaśnięcie i zmiana! Nie publikujesz w W.A.B., nie ma cię!
OdpowiedzUsuń