czwartek, 30 maja 2024

"Wszystko na darmo" w Teatrze im. Stefana Jaracza

 

Okaleczone, beznogie meble, obraz którego centralnym punktem jest zasypany śniegiem grób, regał z klasycznymi pozycjami literatury niemieckiej, serwis porcelany, srebra i radio. To wszystko składa się na wyposażenie salonu fikcyjnego dworu Georgenhof, gdzieś niedaleko Olsztyna, wówczas, rzecz jasna, Allenstein. Senna atmosfera miejsca, o którym zdawać by się mogło, wojna zapomniała. Ale to tylko pozory. Gospodyni Katharina von Globig (Milena Gauer), z książką w dłoni. Doktor Wagner (Radosław Hebal) udzielający prywatnych lekcji dwunastoletniemu dziedzicowi von Globigów – Peterowi (Zuzanna Wicka), zajmująca się domem Cioteczka (Aleksandra Kolan) i krążący w pobliżu Drygalski (Marcin Kiszluk).

Jeśli przyjrzymy się im bliżej, dostrzeżemy lęk i rozpaczliwe próby ocalenia tego, czego ocalić już się nie da. Uszkodzone meble, z których korzystają domownicy, kapitalnie oddają całą nierealność sytuacji. To odtwarzanie do końca rytuałów wśród płonących dekoracji. Świat ludzi tworzących Georgenhof właśnie się kończy. W domu czasem mówi się o robotnikach w pasiakach pracujących w cegielni. Katharina w tajemnicy słucha zakazanych stacji radiowych, jej mąż jest na froncie we Włoszech. Doktor Wagner liczy, że uda mu się uciec na wozie przygotowywanym od jakiegoś czasu. Cioteczka wierzy, że wróci na wspominany z rozrzewnieniem Śląsk. Powodem udzielania prywatnych lekcji nie są zimowe ferie, lecz brak nauczycieli, którzy trafili na front. Peter-dziecko zdaniem nazisty Drygalskiego powinien pójść walczyć, tak jak jego syn, który zginął w Polsce.

W ten świat wkraczają kolejne postaci, niespodziewani goście albo uciekinierzy nocujący we dworze. Zanika podział na klasy społeczne. Jest zatem Ekonomista (Wojciech Rydzio), który radzi jak przetrwać nadchodzące miesiące. Są też jednoręki żołnierz i prowadzący światowy tryb życia Baron z Żoną. Trafia się Skrzypaczka odbywająca przyfrontowy tour (Agnieszka Giza) albo Artysta Malarz, uwieczniający lokalne atrakcje. Wszyscy oni wnoszą w to miejsce swoje opowieści, stanowią kolejne elementy obrazu końca świata, jaki dokonuje się na ich oczach. Tu wszystko ma swój ukryty cel. Coraz częściej uchylają się sceniczne drzwi, by wpuścić już nie pomruki, a huk eksplodujących bomb i strach.

Peter stanie się tym, który opowie tę historię do końca. Jego matka za przechowywanie Żyda zostanie aresztowana, Cioteczka i Doktor również nie przeżyją ucieczki. Ojciec chłopca nie wróci z Włoch. Śmierć zagarnie większość z nich. Nawet służących w majątku Polaka i Ukrainkę, którzy zostaną przyłapani na kradzieży i powieszeni. Machina, którą kiedyś uruchomiono, obróci się przeciwko swoim twórcom. Kapitalna jest finałowa scena, w której Drygalski oddaje Peterowi swoje miejsce na uciekającym przez morze statku. Czy robi to wierząc, że ocala przedstawiciela młodego pokolenia, by w przyszłości zbudowało nowe, wielkie Niemcy? A może zwyczajnie boi się, że statek zatonie? Niech zginie przedstawiciel znienawidzonej klasy!

Duet Weronika Szczawińska/Piotr Wawer jr zdecydował się na adaptację dzieła wybitnego. Walter Kempowski pisał swą powieść u kresu życia. Zebrał w niej pod jednym dachem cały przekrój społeczny nazistowskich Niemiec, niczym przez mikroskop, z którym nie rozstaje się Peter, pokazał gnicie systemu. Rozpad na poziomie etycznym, rodzinnym i grupowym. To obraz mocny, bezkompromisowy i wiarygodny. W olsztyńskim przedstawieniu udało się wydobyć i plastycznie pokazać mechanizmy funkcjonowania faszyzmu. Wszystko tutaj jest dobrze przemyślane i zagrane na wysokim poziomie. Brawa należą się całemu zespołowi ze szczególnym uwzględnieniem scenografii i kostiumów Marty Szypulskiej. Warto też docenić przekład autorstwa Małgorzaty Gralińskiej.

sobota, 27 stycznia 2024

„Warmia i Mazury. Ballada o miłości” w Teatrze im. S. Jaracza


 

W 2005 roku Szczepan Szczykno zrealizował w Teatrze im. S Jaracza spektakl pt. „Baby pruskie” na podstawie słuchowiska Alicji Bykowskiej-Salczyńskiej zatytułowanego „Królowa mokradeł”. 26 stycznia 2024 roku w Jaraczu odbyła się premiera sztuki pt. „Warmia i Mazury. Ballada o miłości”, spektaklu, który jest adaptacją reportażu Beaty Szady pt. „Wieczny początek: Warmia i Mazury” a wyreżyserowała go Marta Miłoszewska. Podaję te daty nie bez powodu. Między jednym a drugim przedstawieniem minęło blisko dwadzieścia lat. Przez prawie dwie dekady teatr nie zajmował się w sposób przesadny tematyką dotyczącą regionu. Co ciekawe, w obu przedstawieniach pojawia się Milena Gauer. W „Babach pruskich” gra rolę dziennikarki, w „Balladzie o miłości” powraca jako szansonistka.

Aby w pełni zrozumieć, co wydarzyło się na scenie kameralnej olsztyńskiego teatru, trzeba coś wiedzieć o fenomenie „olsztynomanii”. Zaczynając od borussiańskiej „Atlantydy Północy” odnoszącej się do mitu utraconej wielokulturowej przeszłości, swoistej misji, poprzez piosenki-hymny w rodzaju „Olsztyn kocham, moją małą Amerykę”, dumnie zdobiące szyby samochodów nalepki o tej samej treści, tłumy na wieczorach autorskich promujących albumy o mieście i regionie, których próżno wypatrywać przy innych spotkaniach. I teraz pojawia się Marta Miłoszewska warszawska olsztynianka i proponuje coś, co wytrąca warmińsko-mazurskich ortodoksów z utartych przez lata kolein. Szokuje, burzy stereotypy, nie przyjmuje pozy uległości przed Wielkimi Budowniczymi Mitu. Ona opowiada po swojemu, czy raczej miksuje historie przez własne doświadczenia, wrażliwość i estetykę do spółki z Beatą Szady. Ta druga jest przybyszem z zewnątrz, ma nieskażony obraz, bez sentymentu zbiera ludzkie losy, uważnie wysłuchuje, zagląda w szczeliny, pęknięcia. I właśnie taka mieszanka dwóch różnych wizji miejsca, dała niesamowity efekt. To klucz do tej realizacji. Bezczelnie stawiam tezę, że mało komu udałoby się oddać tak trafnie mentalność, system wartości i lokalny koloryt jak Miłoszewskiej. Ona doskonale wie, co robi. Ona jest stąd.

Na scenie pojawiają się walizki, z których wychodzą opowieści. Są wśród nich świadectwa bardzo mroczne, nawiązujące do czasu wojny, ucieczka miejscowej ludności przed Rosjanami, gwałty, morderstwa, głód, szabrownictwo. Kolejne pudła odsłaniają walkę o odzyskanie majątku, szykany, przejmowanie ziemi przez obcych, wreszcie próby odnalezienia się w nowej rzeczywistości, układanie z sąsiadami, czas odbudowy. Z walizek wydobywają się również dźwięki znanych piosenek, to nawiązanie do tworzonej tutaj sztuki.

Zespół pracujący przy tym spektaklu stworzył prawdziwe cacko. Trudno wyłapać jakiś słaby punkt, fałszywy ton czy irytującą manierę. Marian Czarkowski jako podstarzały, podrygujący konferansjer z jakiegoś „Albatrosa” albo „Pod Żaglami”, Milena Gauer – diva turnusowych dancingów brawurowo wyśpiewująca hicior Piotra Szczepanika „Goniąc kormorany”. Maciej Mydlak – warszawiak, nowy zdobywca, kolonizator dziczy albo budowlaniec opętany potrzebą rozbiórki całej Warmii. Zdecydowanie należy docenić Marzenę Bergmann za wcielanie się m.in. w rolę chłopca zafascynowanego wojną, widzącego w brutalnej sile bardziej ekscytującą przygodę niż zapowiedź śmierci.

To spektakl zrobiony bez zadęcia, iskrzący inteligentnym humorem. Ale chwilowy komizm sytuacyjny czy dowcipny dialog, w żadnym wypadku nie marginalizują tego co najistotniejsze. Bo Marta Miłoszewska porusza widza opowieścią o trudnych ludzkich losach. Wraz z bohaterami tej opowieści prowadzi go przez kolejne dziesięciolecia, przedziera się przez stereotypy, sąsiedzkie konflikty, absurdy nowego ładu. Wreszcie, pokazuje ludzką rozpacz, żal po bezpowrotnie utraconym świecie, bliskich którzy odeszli, miejsca istniejące już tylko w pamięci nielicznych. Jeżeli ktoś ma mnie oprowadzać po trudnej historii Warmii i Mazur, to ja chcę żeby tym przewodnikiem była Marta Miłoszewska i jej znakomity spektakl.

I ostatnia rzecz na koniec. Bardzo bym chciał, aby olsztyński teatr pokazał „Balladę o miłości” niemieckim widzom. Myślę, że spotkałby się tam z zupełnie innym odczytaniem. Jakim? Tego nie wiem. W tym spektaklu nie ma fajerwerków, multimedialnych popisów, wdzięczenia się do widza. Jest za to wciągająca opowieść o wiecznym początku. I to jest jego największa siła.

sobota, 30 grudnia 2023

Rok 2023 w literaturze Warmii i Mazur

 


Jak co roku próbuję ogarnąć produkcję wydawniczą autorek i autorów związaną tematycznie bądź biograficznie z regionem Warmii i Mazur. W swoim spisie zrezygnowałem z odnotowywania: albumów, bajek, antologii, komiksów, kronik, monografii, ludowych podań, gawęd, przewodników i informatorów, wykładów, traktatów religijnych, wreszcie katalogów. Powód jest prosty, tekstów tego rodzaju wyszło bardzo dużo, a mnie interesuje to, co kończący się rok przyniósł w prozie i poezji oraz na styku tych gatunków.

Tradycyjnie zaczynam wyliczanie od twórców, którzy otrzymali w minionych latach najważniejsze wyróżnienie w regionie, czyli literacką nagrodę Warmii i Mazur Wawrzyn. I tak: Krzysztof Beśka wydał powieść „Tango z gwiazdą”. Kazimierz Brakoniecki „Lekcję poezji dla zaawansowanych”. Inny laureat Wawrzynu, czyli Michał Olszewski do spółki z Beatą Dżon-Ozimek oddał w ręce czytelników reportaż „Ptaki krzyczą nieustannie. Historia Gunthera Niethammera, esesmana i ornitologa z Auschwitz”. Zeszłoroczna laureatka nagrody, czyli Ishbel Szatrawska napisała powieść „Toń”, a związany z Teatrem Węgajty Wacław Sobaszek tom poezji „Drugi”. Listę zamyka urodzony w Szczytnie Jakub Żulczyk, który wydał powieść „Dawno temu w Warszawie”.

Skoro już jestem przy powieściach, wymienię te, które zaliczają się do nurtu obyczajowych. Paweł Abramski jest autorem książki „Tajemnice warmińskiego klasztoru”, a Justyna Chrobak autorką powieści pt. „Nigdy nie będziesz mój”. Nieco bardziej optymistyczny tytuł ma książka Roberta D. Fijałkowskiego – „Będę tu z tobą”. „W zdrowiu i chorobie” dopowiada Karolina Wilchowska. Również ona jest autorką „Czterech ścian grzechu”. Agnieszka Wojteczek w zbiorze opowiadań „Możesz zamknąć oczy” być może podaje rozwiązanie tym czytelnikom, którzy znajdą się w takim niekoniecznie pożądanym położeniu. Magdalena Wala wprowadza miłośników prozy obyczajowej w „Czas złych snów”, po którym przychodzi „Nowy świt”. Skoro już jesteśmy przy tematyce relacji międzyludzkich, warto odnotować powieści Agnieszki Polaszek „Blisko ciebie” i „Twoim śladem”. Tytuł książki Ilony Gołębiewskiej „Zaufaj swojemu sercu” zdaje się zawierać życiową mądrość, a jej druga książka „Zostań już na zawsze” to zapewne konsekwencja tej pierwszej. Odpowiedź na pytanie: z kim zostać? być może została zawarta w tytule powieści Katarzyny Enerlich pt. „Akuszerka z Sensburga”. Porę roku na spotkanie podpowiada Anna Kasiuk, która napisała „Eksperyment wakacje”. Jeśli komuś nie odpowiada lato, może wybrać „W tę grudniową noc” Doroty Dea Makowskiej. Ta sama autorka napisała powieść „Bądź moim światłem”. „Gdziekolwiek jesteś” to z kolei tytuł książki Agnieszki Olejnik. Pytanie „Kiedy się znowu zobaczymy” zostało zawarte w tytule książki Doroty Sadowskiej. Wioletta Sawicka przekonuje, że „Ocali nas miłość”. Olsztyńska pisarka wydała również „Klątwę Langerów”. Adrianna Trzepiota ze Szczytna jest autorką „Siostry z lasu”. „Stefania” i „Baśka” to tytuły książek Małgorzaty Manelskiej. Jak widać, autorki nie próżnują, aż siedem (sic!) z nich opublikowało po dwie książki. Są wszakże jeszcze bardziej pracowite pisarki. Należy do nich Wioletta Piasecka, która wydała trzy książki: „Sny pachnące igliwiem”, „Sny pachnące poziomkami” i sny… Nie, trzecia książka wyłamuje się z tej wyliczanki, bo nosi tytuł „Narzeczona dla milionera”. Być może przywołana w tytule narzeczona ma sny pachnące pieniędzmi? Bezsprzecznie mistrzynią mijającego roku w literackiej (nad)produkcji została pisarka ukrywająca się pod pseudonimem Joanna Jax. Wydała ona: „Epilog”, „Pamiętnik ze starej szafy” oraz „Trzy kobiety”. Czwartą książkę, czyli „Nadzieja w spiżarni ukryta” napisała w duecie z Magdaleną Witkiewicz.

Tyle obyczajówka. W mijającym roku wyszło kilka powieści historycznych. „Wszystko na darmo” to tytuł powieści nieżyjącego już Waltera Kempowskiego. Tematyki wschodniopruskiej dotyka również Arno Surmiński w książce „Ojczyzna bez ojców”. Czytelnicy mogli sięgnąć po nowe wydanie „Dzieci Jerominów” Ernsta Wiecherta. Anna Sakowicz opublikowała „Nić przeznaczenia”, czyli drugi tom „Muślinowej sagi 1939-1950”, której akcja toczy się w okolicach Działdowa.

Reportaż, dzienniki i biografia. Olsztyński dziennikarz Marek Książek napisał reportaż „Na strunach życia. Saga rodu Dondalskich”, a Martyna Siudak „Andrzej Sakson: Mazur z wyboru”. Inny olsztyniak, Marcin Cielecki, wydał „Dziedziniec pogan”, czyli dziennik z pobytu w klasztorze. Andrzej Brzeziecki napisał reportaż „Ostróda’46. Jak Polacy Sowietów gromili”. Ewa Brzostek jest autorką reportażu „Taki był Kętrzyn. Okiem reporterki”. Ita Heinze-Greenberg opublikowała biografię słynnego architekta: „Erich Mendelsohn: Olsztyn-Jerozolima-San Francisco”. Z kolei Jarosław Molenda postanowił przybliżyć życie w pewnych kręgach legendarnego pisarza. Mowa o „Nienacki: skandalista od Pana Samochodzika”. Elżbieta Zakrzewska wydała wspomnienia z Działdowa zatytułowane „Moja Młyńska”. Olsztynianka z urodzenia, czyli Sylwia Zientek, wydała „Tylko one. Polska sztuka bez mężczyzn”. Opisuje w niej losy polskich artystek, tych sławnych, ale i tych niesłusznie zapomnianych. Kończę ten rozdział rozmową Violetty Ozminkowski ze znanym satyrykiem Krzysztofem Daukszewiczem spisaną w książce „Sposób na przetrwanie”.

Sensacja. Kryminał. Wbrew pozorom nie było tego zbyt wiele. Paulina Cedlerska, czyli kolejna mieszkanka Działdowa, opublikowała dwie książki: „Lalkarza” i „Od ognia piekielnego”. Dorota Glica „Hotel na uboczu”. Również na Mazurach toczy się akcja książki Macieja Grabowskiego „Sędzia sprawiedliwy”. Nie inaczej będzie w „Krwawej kąpieli nad Krutynią” Marty Matyszczak. Elblążanka Agnieszka Pietrzyk zaprasza do Braniewa w „Terytorium”, a Adam Węgłowski z Ełku wydał powieść pod tajemniczym tytułem. „Upierz” (bez wykrzyknika i „ł”). Izabela Szylko wydała dwie książki. Są nimi: „Poszukiwacze siódmej księgi” i „Tajemnica siódmej księgi”. Obie łączy osoba Mikołaja Kopernika. Ale do autora „De revolutionibus” jeszcze w tym wypisie powrócę. Listę powieści z dreszczykiem kończy trójksiąg autorki ukrywającej się pod pseudonimem Catherine Reiss: „Chroń mnie przed złem”, „Pokój już na ciebie czeka” i „Farma złych dusz”.

Zrobiło się bardzo mrocznie, dlatego teraz proponuję trochę poezji. Związany od lat z leśniczówką w Praniu Wojciech Kass opublikował „Otwarte na klucz”. Urodzona w Giżycku Julita Chmielewska wydała "Dwa końce świata". Pochodząca z Nidzicy Emilia Konwerska napisała tom poezji „Ostatni i pierwszy kajman”. Andrzej Ballo z Lidzbarka Warmińskiego wydał „Niczyje”. Również z tego miasta na Łyną pochodzi Ada Sienkiewicz autorka tomiku „(P)oszukiwanie”. Wiesław Ferenc z Lidzbarka, ale w gminie Działdowo „Dwa światy”. Anna Barbara Czuraj-Struzik z Działdowa „Alicję w Krainie Nie-Czarów”. Inna działdowianka, czyli Iwona Misiopecka „Boso”. Kolejna mieszkanka Działdowa Alicja Kinga Ragucka wydała „Białe i czarne słowa”. Elżbieta Szczepkowska z miasta poetów, czyli Działdowa wydała „Urokliwą gminę Rybno”. Beata Jagelowitz „Ciało myśli”. Elblążanin Wiktor Mazurkiewicz „Zabalsamowane słońcem”. Pod Iławą żyje i tworzy Wojciech Olszewski, autor tomu „Do codzienności: wiersze wybrane”. Z Mrągowem jest związany Filip Matwiejczuk, autor tomu "Pasożyt". Mieszkający w Olsztynie Adam Siwołowski wydał „Poza granicą słów”. Związany ze stolicą regionu Andrzej Wojciechowski opublikował „Gryps z podziemia”. Urodzona w Olsztynie, a mieszkająca w Kanadzie, Grażyna Zambrzycka wydała „Księgę przyjaciół”. Przenosimy się na wschód do Ełku. Tutaj tworzy Sławomir Stankiewicz autor książki „Mój mazurski Ełk. Zbiór wierszy”. W Węgorzewie mieszka Andrzej Zubkowicz, autor książki poetyckiej „Nic pewnego”.

Wspomniałem o Koperniku. Kończący się rok 2023 był Rokiem Kopernikańskim, czyli nawiązaniem do 550 rocznicy urodzin sławnego astronoma. Bardzo mocno widać to było w bibliotekach i księgarniach, które zostały wręcz zalane książkami nawiązującymi do życia geniusza. Nie będę ich wymieniał, prawdziwy wysyp tekstów. Ukazały się: katalogi muzealnych zbiorów, wystaw plenerowych, wystaw pokonkursowych, ekslibrisów, komiksy, studia, opis czasów studenckich astronoma, praca Kopernika-lekarza, losy Kopernika-Warmiaka, Kopernika-naukowca, chronologia życia i działalności, książki popularnonaukowe dla dzieci, poematy, sztuki wizualne, dramaty, projekty typograficzne, rymowanki dla dzieci, sprawozdania z rocznicowych obchodów, spisy Szkół Kopernikowskich, przewodniki pod miejscach pobytu, kolorowanki, łamigłówki, a nawet „książeczka dla całej rodziny”. Są też dostępne „zajęcia przeróżne wielebnego kanonika”, wypatrzyłem dwie powieści sensacyjne.

Gdyby chcieć to wszystko ogarnąć, zabrakłoby czasu na cokolwiek innego. Rezygnuję zatem z Kopernika i skupiam uwagę na wcześniejszym wypisie. Co było ważne? Co warto przeczytać? Z dużą dozą pewności mogę stwierdzić, że w przynajmniej w części obronią się książki autorów nagrodzonych wcześniej Wawrzynem. Dużo dobrego napisano o debiucie powieściowym Ishbel Szatrawskiej. Równie pochlebnie oceniono reportaż duetu Olszewski-Dżon-Ozimek. Żulczyk króluje na Netflixie z „Informacją zwrotną”, jako prozaik nie schodzi poniżej pewnego poziomu. Brakoniecki to poeta o ugruntowanej pozycji, ma swoich oddanych czytelników. Beśka po latach wydawania kryminałów powrócił z powieścią. Tyle laureaci. Książka Sylwii Zientek cieszy się wielką popularnością i szczególnie polecać jej nie trzeba. Martyna Siudak napisała dobry reportaż biograficzny o znanym profesorze, czyli Andrzeju Saksonie. Za powieść wybitną uchodzi „Wszystko na darmo” Waltera Kempowskiego. To obraz zagłady Prus Wschodnich, klęska na wielu poziomach, bo tym materialnym, moralnym i wreszcie kulturowym. To opis świata, którego już nie ma. Z poezji warto sięgnąć po tom poezji Emilii Konwerskiej, której debiut z roku 2021 został bardzo dobrze przyjęty przez krytykę.

Tyle moje podsumowanie. Czekam na nowy rok, który, mam taką nadzieję, przyniesie wiele nowych , wartych uwagi tytułów. Namawiam do sięgnięcia po książki autorów związanych z Warmią i Mazurami, chociaż niekoniecznie wszystkie…