Dzisiaj listonosz przyniósł mi paczkę z egzemplarzami autorskimi "Powrozu". Książka wygląda bardzo ładnie. Została wydrukowana na dobrym papierze. Wydawca obiecał mi, że kolejne książki będą wydrukowane w identyczny sposób tworząc wyrazistą serię. Powieść zajmuje nieco ponad trzysta stron tekstu. Wierzę, że to doskonała lektura na letnie wieczory.
środa, 30 lipca 2014
poniedziałek, 28 lipca 2014
Stuart Neville „Duchy Belfastu”
Po przezabawnym „O
mały włos” Colfera, opisującym przygody irlandzkiego sierżanta w Stanach,
sięgnąłem po książkę Stuarta Neville’a pt. „Duchy Belfastu”. O ile Colfera
śmiało uznać można za mistrza w tworzeniu szalonych, groteskowych historii, o
tyle Neville’a określiłbym jako autora tworzącego mroczne thrillery o zacięciu społeczno-politycznym.
„Duchy Belfastu” to debiut Irlandczyka, który wcześniej imał się różnorakich
zajęć od komponowania muzyki po pieczenie chleba. W pewnej chwili postawił na
pisanie, co okazało się być przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Powieść
Neville’a toczy się współcześnie, chociaż w jej tle pobrzmiewają echa
porozumienia z Wielkiego Piątku, kiedy to zawarto w Irlandii Północnej układ o
zaniechaniu przelewu krwi. Teraz po ulicach snują się tytułowe duchy Belfastu.
To ofiary byłego żołnierza IRA. Gerry Fegan słyszy je każdego dnia i nocy,
próbuje zagłuszyć narastające poczucie winy wtłaczaniem w organizm kolejnych
kieliszków alkoholu. Ma powody: „Podejrzewany aż o dwanaście morderstw, w tym
dwa podczas okolicznościowej przepustki z więzienia na pogrzeb matki. Został
skazany za podłożenie bomby u rzeźnika na Shankill w 1988 roku. Zginęły wtedy
trzy osoby, w tym matka z małym dzieckiem. Fegan był szeregowym żołnierzem,
jednym z najlepszych albo najgorszych, w zależności od punktu widzenia. Mówiąc
wprost: zabójcą”. Fegan, aby odzyskać spokój musi zabić tych, którzy kiedyś
nakłonili go do zamordowania niewinnych ludzi. Teraz to cyniczni politycy,
wpływowi obywatele. Rozpoczyna się śmiertelna wyliczanka, kolejni działacze IRA
giną z ręki bojownika-mściciela. Równocześnie trwa poszukiwanie Fegana. Chyba
najtrafniej o tej powieści napisał recenzent „The Observer”, stwierdzając, że „To
najlepszy beletrystyczny opis konfliktu w Irlandii Północnej”. Sam autor
zamieszcza taki oto, wiele mówiący o sytuacji w jego ojczyźnie, zapis: „Pragnienie
wolności, czymkolwiek ona była, zostało zastąpione żądzą pieniędzy i władzy.
Ugrupowania paramilitarne, zarówno republikanie, jak i lojaliści, zachowały
wprawdzie pozory wierności ideałom politycznym, ale Fegan wiedział, jak wygląda
rzeczywistość”. Neville ową irlandzką rzeczywistość odmalowuje z wielkim zaangażowaniem
i talentem. Książka ma doskonałe tempo, skonstruowana jest na zasadzie
wyliczanki. Fegan usuwa kolejnych ludzi, duchy domagające się zemsty znikają
jeden po drugim. Tyle tylko, że zło pozornie ukarane powraca z jeszcze większą
siłą i mrocznością. Polecam. Bardzo dobry debiut.
sobota, 26 lipca 2014
"Powróz" na księgarskich półkach
Jak widać na obrazku "Powróz" jest już dostępny w księgarniach. Do tego w najlepszym z możliwych towarzystwie, bo za takie uznać należy rzecz jasna Williama Shakespeare'a i Katarzynę Bondę. A ponieważ to thriller, obecność filmowych Hansa Klossa i Hermanna Brunnera też jest jak najbardziej na miejscu. To zdjęcie zrobiłem pod olsztyńską Książnicą Polską.
piątek, 25 lipca 2014
„Powróz” książką miesiąca portalu Zbrodnia w Bibliotece
„Powróz” to
książka, którą uznaję za szczególną”, powiedziałem pytany o nową powieść. Dlaczego
jest to książka wyjątkowa? Na te pytanie odpowiedź znajduje się na portalu
Zbrodnia w Bibliotece, który objął „Powróz” swoim patronatem i przyznał tytuł „książki
miesiąca”. Moją wypowiedź można znaleźć tutaj: http://zbrodniawbibliotece.pl/kronikakryminalna/3794,zbrodniatodopieropoczatek-bialkowskioswojejnowejpowiesci/
Również w
tamtejszej księgarni „Powróz” można nabyć po atrakcyjnej cenie. Link tutaj: http://ksiegarniazwb.pl/pl/powroz-tomasz-bialkowski.html
czwartek, 24 lipca 2014
Bestseller
Wczoraj pisałem, że "Powróz", moja nowa powieść, jest już dostępna m.in. w EMPiKu. Dzisiaj wklejam miłą informację dotyczącą "Drzewa morwowego", jednej z wcześniejszych książek, pierwszej odsłony serii o dziennikarzu Pawle Werensie. Powieść ta figuruje na liście bestsellerów empik.com w swojej kategorii, co widać poniżej:
środa, 23 lipca 2014
„Powróz” już w księgarniach
Być może
niektórzy czytelnicy tego bloga przypominają sobie, że we wrześniowym numerze
miesięcznika „Odra” z 2013 roku ukazał się fragment przygotowywanej wtedy
powieści pt. „Powróz”. Dzisiaj mogę oznajmić, że książka właśnie się ukazała. W
ręce czytelników oddaje ją gdańskie wydawnictwo Oficynka. Można ją kupić w
księgarniach i w salonach EMPiKu: http://www.empik.com/powroz-bialkowski-tomasz,p1097607228,ksiazka-p
Poniżej kilka
słów o książce, które znajdują się na okładce:
4 lipca 1946 roku w Gdańsku
odbywa się publiczna egzekucja 11 zbrodniarzy z hitlerowskiego obozu w
Stutthofie. Tego samego dnia dochodzi do zbiorowego mordu kilkudziesięciu
Żydów. Do historii przejdzie on jako pogrom kielecki. Pięćdziesiąt lat później
w małym warmińskim miasteczku w ogrodzie zostaje powieszona kobieta. Jak się
okaże, była ona jako dziecko świadkiem egzekucji esesmanów.
Iga Spica, zrozpaczona po
śmierci syna i prześladowana, szuka w tym samym miasteczku schronienia. Jednak
gdy natrafia na ciało powieszonej kobiety, a okoliczni mieszkańcy udają, że nic
się nie stało, postanawia rozpocząć śledztwo na własną rękę.
[Zrealizowano w
ramach stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego]
poniedziałek, 21 lipca 2014
Eoin Colfer „O mały włos”
„Opchnąłby gówno
oczyszczalni ścieków. Jest tak dobrym sprzedawcą, że mógłby skasować gościa za
wstrzyknięcie tłuszczu, który właśnie odessał mu z tyłka”. Mowa o Zebulonie
Kronskim, medycznym szarlatanie, wątpliwej renomy lekarzu, pseudospecjaliście
od przeszczepów, handlarzu podejrzanymi substancjami, pijaku i osobniku
uzależnionym od wszelakich używek. Wreszcie jedynym przyjacielu przedwcześnie
zwolnionego ze służby w wojsku sierżanta McEvoya. Ten drugi to główny bohater
powieści Colfera. Poznajemy go w chwili kiedy odkrywa zniknięcie lekarza.
Kronskiego jego lewe interesy prędzej czy później musiały doprowadzić do
poważnych kłopotów. Sierżant McEvoy postanawia chwilowo zawiesić swoją pracę
wykidajły w trzeciorzędnym kasynie w New Jersey i odnaleźć kumpla. Tym samym
wplątuje się w niezwykłą historię, w której przyjdzie mu spotkać niebanalne
postaci: zdemoralizowanego prawnika, bosa irlandzkiego podziemia, który nigdy
nie był w Irlandii, sąsiadkę biorącą go za miłość życia sprzed lat,
gangsterów-nieudaczników, policjantkę w bieliźnie, psychiatrę i wiele innych
osób, z których część McEvoy pośle na tamten świat. O tej książce recenzenci
pisali, że jest „ostra, absurdalna, ekstrawagancka”. Rzeczywiście, Colfer jest
świetny i niepodrabialny. Wcześniej znany z książek dla młodzieży (seria o
Artemisie Fowlu) zdecydował się napisać powieść zdecydowanie dla czytelników
dorosłych. Oczywiście, nie każdemu styl Colfera przypadnie do gustu. Ja jestem
tą książką zachwycony. Zgadzam się z opinią Ridleya Pearsona, że autor to „geniusz
przy pracy”. Dialogi w tej książce są nieprawdopodobnie błyskotliwe, iskrzą
humorem. Mam wrażenie, że Colfer pisząc „O mały włos” sam doskonale się bawił.
W tym miejscu powtarzam za Harlanem Cobenem: „Cóż za niesamowita książka”! Polecam
na wakacje. Radzę mieć pod ręką chusteczki do ocierania łez powodowanych
wybuchami śmiechu. Świetny autor, świetny bohater, szalona historia!
sobota, 19 lipca 2014
Malbork cz. 2
Fosa oddzielająca Zamek Średni od Zamku Wysokiego |
Fragment dziedzińca Zamku Wysokiego z widocznym wejściem do piwnic. |
Krużganki na dziedzińcu Zamku Wysokiego. |
Studnia na dziedzińcu Zamku Wysokiego. |
Skarbiec. Aby do niego wejść, trzeba było użyć równocześnie trzech różnych kluczy, a każdy z nich należał do innego wysoko postawionego członka Zakonu. |
Widok z okna z wieży zwanej gdaniskiem. |
Oryginalne zachowane wejście do Kościoła Najświętszej Maryi Panny (Zamek Wysoki). |
Wieża na Zamku Wysokim. |
Widok na zamek od strony rzeki Nogat. |
Nogat pełnił również funkcje obronne. |
Dzisiaj można obserwować zamek od strony rzeki z kładki dla pieszych. |
piątek, 18 lipca 2014
Malbork cz. 1
Pogoda ostatnio
jest wspaniała, postanowiłem zatem zrobić sobie wycieczkę. Za cel obrałem
Malbork i tamtejszy zamek. Warto wiedzieć, że to największy gotycki ceglany
zamek na świecie. Jest wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Składa
się z Zamku Niskiego, Średniego i Wysokiego. Całość wygląda
imponująco. Zamek można zwiedzać indywidualnie lub też z przewodnikiem (usługa
wliczona w cenę biletu). Prawdę mówiąc, żeby ten gigantyczny teren obejrzeć w
miarę dokładnie potrzeba kilku tygodni, a nie kilku godzin. Dlatego
postanowiłem powrócić w to miejsce za czas jakiś. Naprawdę warto. Poniżej kilka
zdjęć. Kolejne wrzucę jutro.
Ten, kto wybierze podróż pociągiem, wysiądzie na pięknym dworcu. |
Z dworca do zamku dostaniemy się spacerem w piętnaście minut. |
Jeszcze zanim wejdzie się na teren zamku, widoki są imponujące. |
Na zdjęciu widać, jak bardzo zniszczony był zamek w 1945 roku po oblężeniu Rosjan i jaki ogrom pracy wykonano, by doprowadzić go, przynajmniej częściowo, do dawnej świetności. |
Zabudowania Zamku Niskiego. |
Widok z terenu Zamku Niskiego na Zamek Średni. |
Fosa oddzielająca Zamek Niski od Zamku Średniego. |
Najświętsza Maria Panna - patronka Zakonu Krzyżackiego strzeże wejścia do Zamku Średniego. |
Jak widać, nie tylko ona, ale też kraty. Kto za nie wszedł, nie miał szansy wyjść, jeśli taka nie była wola gospodarzy. |
Na Zamku Średnim. |
Wielki Refektarz - tutaj organizowano uczty nawet na 400 osób i, podobnie jak w wielu miejscach w zamku, zamontowano nowoczesne ogrzewanie podłogowe. |
Refektarz Letni (także na Zamku Średnim). |
Refektarz Letni - na malowidłach osobistości Zakonu Krzyżackiego. |
Cudem ocalały po II wojnie światowej pomnik twórców potęgi Zakonu - Hermanna von Salzy, Siegfrieda von Feuchtwangena, Winricha von Kniprode i Albrechta Hohenzollerna-Ansbacha. |
środa, 16 lipca 2014
Grubość – pojęcie względne
Tygodnik „Polityka”
zamieszcza recenzję najnowszej książki Tomasza Piątka zatytułowanej „Magdalena”.
Mniejsza o ocenę, z którą można się zgodzić bądź też nie. Otóż, autor tekstu
stwierdza, że powieść momentami jest „przydługa”. Dla tych wszystkich, którzy
książki nie mieli w rękach powiem, że „Magdalena” ukazała się w serii „Archipelagi”
wydawnictwa W.A.B.. Owa „przydługa” książka ma raptem 206 stron niezbyt gęstego
druku. Ciekawi mnie jak w takim razie recenzent odniósłby się do chociażby omawianej
na tym blogu powieści Katarzyny Bondy pt. „Pochłaniacz”, która liczy sobie 670 szczelnie
zapisanych kartek? Było nie było to zapakowane w jedną prawie trzy i pół „Magdaleny”.
Wreszcie dręczy mnie pytanie następujące. Co w naszych pędzących czasach uznać
należy za tekst spełniający kryteria wyznaczone przez zniesmaczonego nadmiarem
liter krytyka? Ile znaków może mieć książka w XXI wieku, by nie posądzono jej o
bycie „przydługą”?
sobota, 12 lipca 2014
Zygmunt Miłoszewski i jego olsztyńska powieść
Od lewej: Marek Krajewski, Zygmunt Miłoszewski i Andrzej Zieliński |
Zygmunt
Miłoszewski udzielił wywiadu „Gazecie Olsztyńskiej” (12-13. 07. 2014), w którym opowiada dziennikarce Ewie Mazgal m. in. o swojej nowej powieści. Warto
zaznaczyć, że pisarz umieścił akcję książki w Olsztynie i jego okolicach. Oto
co mówi o nowym tytule: „Każda z moich trzech powieści o prokuratorze Szackim
ma część publicystyczną: „Uwikłanie” jest rozliczeniem z historią najnowszą, „Ziarno
prawdy” z ksenofobią, a tematem trzeciej, jeszcze bez tytułu, jest seksizm,
który uważam za niewolnictwo XXI wieku, ostatnią wielką, niezałatwioną sprawę.
I jak niewolnictwo czarnych było tak naprawdę problemem białych, którzy musieli
je znieść, tak samo seksizm nie jest problemem kobiet, tylko mężczyzn. To oni
muszą się z tym uporać”. Miłoszewski kończy rozmowę wyznaniem: „Nie chcę już
pisać kryminałów z przyczyn emocjonalnych. (…) Eksponowanie mordów i łez nie
jest zgodne z moją filozofią i na dłuższą metę jest niezdrowe”. Książka ma się pojawić
w księgarniach tuż przed Świętem Zmarłych.
środa, 9 lipca 2014
Każdy ma swoją Brazylię
Po tym, co się wczoraj wydarzyło, nic już nie jest obciachem. Był czas, kiedy z grupą zaprzyjaźnionych twórców z pisma "Portret" tworzyliśmy, zdawało nam się, niepokonany team... W rzeczywistości wyglądało to trochę inaczej. Brazylia udowodniła, że nie chodzi tak naprawdę o zwycięstwo, liczy się po prostu sportowa rywalizacja. ;)
Sieniewicz kontra Białkowski - na "stadionie" Zespołu Szkół Elektronicznych w Olsztynie. |
Przerwa w "szatni" - motywowanie i wzmacnianie się drużyny. |
Goool!!! A z tyłu obrońcy, prawie brazylijscy. ;) |
poniedziałek, 7 lipca 2014
Craig Russell „Mistrz karnawału”
„Resztkami sił,
trzymając go za kołnierz marynarki i nie zważając na jego wrzaski, zaciągnęła
go do chłodni”. Mowa o Marii Klee, zażywającej antydepresanty, torturowanej i
wygłodzonej, nieustannie wymiotującej, półżywej oraz odsuniętej od służby w
policji ofierze demona zbrodni niejakiego Witrenki. Ów złoczyńca porusza się
bezkarnie po Europie z naciskiem na Niemcy. Wcześniej był członkiem oddziału
antyterrorystycznego specnazu Berkut. Warto zaznaczyć, że w powieści
kryminalnej brytyjskiego autora Ukraina pojawia się na co drugiej stronie. To z
tego kraju w kontenerach przybywają do niewolniczej i haniebnej pracy biedni ludzie.
Inni wyruszają po Wasyla Witrenkę. „Musimy powstrzymać Witrenkę. Zlikwidować go”.
W tym wypadku są to dobrzy antyterroryści, którymi kieruje oficer Buslenko. Do
swoich ludzi powiada: „Pomyślcie przez chwilę o najbardziej niebezpiecznej
postaci, z jaką przyszło wam się kiedykolwiek zetknąć. (…) A teraz wyobraźcie
sobie kogoś dwadzieścia razy groźniejszego, to wtedy zrozumiecie kim jest
Witrenko” (sic!). Bandzior handluje ludźmi, morduje, grabi, a w przerwach „żywcem
wyrywa ofiarom płuca i zawiesza je im na ramionach niczym skrzydła orła”. Cóż,
jak już być paskudnym to do końca, chciałoby się powiedzieć. Przywołana na
wstępie prowadząca osobistą krucjatę ekspolicjantka Klee zostaje w pewnej chwili
pochwycona przez ludzi demonicznego Ukraińca. Bez obaw, w finale przegryzie
gardło strażniczce (oczywiście zdrajczyni kraju) i da nogę. Po drodze wygrzebie
z kosza na śmieci resztki kanapki, połknie ją i błyskawicznie nabierze sił. Dołączy
do przybyłego z północy nadkomisarza Fabela, który tak mówi o swojej służbie:
„Do dzisiaj nie zdawałem sobie sprawy, że to coś więcej niż praca. Bywa
okropna, niezmiennie niedoceniana, ale do tego jestem przeznaczony. (…)
Nieważne, czy to ja znalazłem tę pracę, czy praca znalazła mnie, jestem do niej
przeznaczony”. Język, którym mówią bohaterowie powieści jest rodem z
harlequinów. Przy czym sama praca policji jest rzeczywiście nieciekawa. W
trakcie karnawału w Kolonii ktoś dopada niewinne kobiety i morduje je krawatem przy
okazji wbijając zęby w pośladki ofiar. Jest przebrany w strój klauna. Kanibal wycina kawałki mięsa ze zgrabnych tyłków i owe, jak to kanibal,
konsumuje. Gdzieś w tle, nie wiedzieć po co, pojawia się kwestia Wielkiego
Głodu na Ukrainie. Być może chodzi o nadanie książce czegoś więcej, czyli
głębi. Tej w powieści tyle, co w cytowanych fragmentach. Od początku
uczestniczymy w projekcie napakowanym schematami. Policjant chce i nie chce
odejść ze służby. Nikt nie jest tym, za kogo się podaje. Czarny charakter
przeszedł operację plastyczną i za cholerę nie można go rozpoznać. Tym
bardziej, że i on porusza się w masce. Zaś kanibali, którzy upodobali sobie
koloński karnawał, jest kilku! W finale nie tylko kanibal ale nawet policjanci
są poprzebierani za klaunów. „Mistrz karnawału” jest powieścią słabiuteńką. Russell
podjął próbę napisania kryminału, którego akcja rozgrywa się podczas
czasu szczególnego, czyli karnawału. Poległ. Dla przeciwwagi podam przykład
wybitnej realizacji takiego pomysłu. Taką książką był „Czerwony kwiecień”
Santiago Roncagliolo. Tam również mamy czas, w którym odbywają się barwne
procesje, krążą tłumy turystów, w tajemniczy sposób giną ludzie. Tyle tylko, że
prokurator okręgowy Chacalcana to postać z krwi i kości, a historia opowiadana
przez peruwiańskiego pisarza zostaje na bardzo długo w pamięci.
Trudno uwierzyć
po lekturze „Mistrza karnawału”, że cykl „hamburski” Russella znalazł nabywców
w wielu krajach. Najwyraźniej autorowi starczyło pomysłów na pierwsze, dobrze
przyjęte, części, a tę napisał na zamówienie wydawcy. Sam Russell w słowie
odautorskim dziękuje agentce za pomoc i wsparcie. I słusznie, chciałoby się dodać.
Wszak dobry agent to połowa sukcesu rynkowego.
niedziela, 6 lipca 2014
Egzekucja
Źródło: Genocide Watch |
Gazeta.pl
Trójmiasto zamieściła właśnie materiał dotyczący wydarzeń, które rozegrały się
4 lipca 1946 roku w Gdańsku. Tego dnia doszło do zbiorowej egzekucji
zbrodniarzy z obozu w Stutthofie. Gazeta dołączyła zdjęcia dokumentujące te
ponure wydarzenia. Można je zobaczyć wraz z opisem tutaj: http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/56,35612,16272804,100_tysiecy_gdanszczan_ogladalo_egzekucje_hitlerowskich.html?disclaimer=1
Przypomnę, że „Powróz”,
czyli moja najnowsza powieść rozpoczyna się właśnie od sceny wieszania. Wówczas
to: „Tłum ruszył na zwłoki. Odcinano guziki, zaś o stryczki ze względu na ich
rzekomo magiczną moc, wybuchły bójki”.
piątek, 4 lipca 2014
91/66
Ministerstwo
Kultury i Dziedzictwa Narodowego opublikowało wyniki naboru do projektu
„Promocja literatury i czytelnictwa – Partnerstwo Publiczno-Społeczne”. W
wielkim skrócie projekt polega na zgłaszaniu przez lokalne stowarzyszenia,
towarzystwa i fundacje ciekawych inicjatyw związanych z popularyzacją
czytelnictwa. Najlepsze są dofinansowywane przez MKiDN całkiem sporymi kwotami.
Wypatrzyłem dotacje sięgające blisko 25 tysięcy złotych. Po pieniądze zgłosili
się m. in. strażacy-ochotnicy (projekt pt. „Palimy się do książek”), panie z Koła
Gospodyń Wiejskich (projekt „Legendy gminy Kowalewo Pomorskie”). W sumie na rok
2014 przyjęto 91 zgłoszeń. Tutaj podam kilka liczb. Aż 66 projektów zostało
odrzuconych. Blisko połowa z nich (29) ze względu na błędy formalne, reszta,
czyli 37 ze względu na niską wartość merytoryczną. Dlaczego o tym w ogóle
piszę? Otóż, często słyszę, że spotkanie z pisarzem to czas stracony, źle
wydane środki publiczne. Warto przy ogłoszeniu wyników naboru przyjrzeć się tej
drugiej stronie, czyli organizatorom spotkań. Ludzie, nie twierdzę że kierowani
złą wolą ale zwyczajnie niekompetentni, próbują aktywizować lokalne środowiska.
Kiedy już uda im się pozyskać środki, ściągają do siebie pseudopisarzy,
literackich hochsztaplerów, zaprzyjaźnionych idoli prywatnych rankingów, którzy
potrafią w dwie godziny zabić raz na zawsze potrzebę obcowania ze słowem
pisanym. Lokalni organizatorzy kierują się swoim marnym gustem kształtowanym
przez lata na lekturach romansideł i grafomańskiej poezji. Przenoszą złe wzorce
na kolejne pokolenia, dają fałszywy obraz literackiej mapy kraju. Za państwowe
pieniądze promują miernotę i bylejakość. Dobrze się stało, że przez
ministerialne sito tandetne „spotkania z ciekawym człowiekiem” się nie
przedostały. Pieniądze podatników w tym przypadku zostały uratowane.
czwartek, 3 lipca 2014
Hit na lato, czyli koszyk
Jakiś czas temu
w domu pojawił się kosz pełen owoców. Szybko zrobił się pusty. Okazało się, że
natychmiast stał się miejscem pożądanym przez koty. Teraz jest cały czas
zajęty. Trwa rywalizacja o miejsce. Wygląda to tak, jakby koty prowadziły zapisy
na godziny, bo od razu jak kosz robi się pusty, pojawia się kolejny amator
spania w nim. Dowód poniżej.
Subskrybuj:
Posty (Atom)