Na Lubimyczytać.pl
znalazłem opinie o książce tych, którzy już są po jej lekturze. Miło mi bardzo,
że „Rausz” zbiera pozytywne opinie. By nie być gołosłownym, posłużę się cytatami.
Pisze Piotr: „(…) autor doskonale pokazał jak z kata można stać się ofiarą. (…)
jak zwykli ludzie stają się głęboko wierzącymi fanatykami potrafiącymi zabić
niewinnych, bezbronnych ludzi i być przekonanymi, że robią to w imię dobra
Państwa”. Z kolei dorotapsz uważa, że „Rausz” to „(…) książka inna niż
wszystkie. Ostatnie strony dosłownie zmiażdżyły mój umysł. Nastawiałam się na
zupełnie inne zakończenie, a tu szok! Jak dla mnie majstersztyk!” Dotka76
porównała książkę do innych tytułów podejmujących temat, pisze: „Książka – choć
świetna – nie przebija w moim prywatnym rankingu wybitnej „Eroiki” Kuśniewicza,
ale – jak dla mnie – jest lepsza od „Łaskawych” Littela i na pewno od „Strefy
interesów”. Anetapzn stawia szereg pytań, m.in.: „Czy zawsze kat jest katem?
Czy można kogoś, jego czyny, jednoznacznie zakwalifikować? Czy ten młody oficer
sam z siebie taki jest, czy może przeszedł coś, co potocznie nazywamy praniem
mózgu, uległ manipulacji, propagandzie? A może jednak nie, może jest po prostu
wcieleniem zła, które tak naprawdę drzemie w każdym z nas?” I na koniec
KrystynaL, zdaniem której „Rausz” to „Znakomita powieść”. Oczywiście, nie będę
z tą opinią polemizował, a Państwa zachęcam do wyrażania swojego zdania na http://lubimyczytac.pl/ksiazka/299838/rausz
środa, 26 października 2016
poniedziałek, 24 października 2016
Bukowski na początek tygodnia
„Kiedy ktoś
pisze tylko po to, żeby zyskać sławę, przesrywa swoją szansę. Nie chcę tworzyć
zasad, ale jeśli jakaś istnieje, to taka: jedynymi pisarzami, którzy dobrze
piszą, są ci, którzy muszą pisać, żeby nie zwariować”.
Charles
Bukowski, O pisaniu, Wyd. Noir Sur Blanc, Warszawa 2016
sobota, 15 października 2016
czwartek, 6 października 2016
O „Rauszu” w Radiu UWM FM
Wczoraj
popołudniu byłem gościem w studiu radiowym Instytutu Dziennikarstwa i
Komunikacji Społecznej w Centrum Nauk Humanistycznych Uniwersytetu
Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Obiekt mieści się w dzielnicy Kortowo. Teraz
to część pięknego campusu, który każdego dnia odwiedzają tysiące studentów i
pracowników. W roku 1940 do mieszczącego się wówczas na tym terenie Zakładu dla
Psychicznie Chorych Kortau przybył Egon von Rausch, fikcyjna postać, którą
stworzyłem na potrzeby mojej najnowszej powieści. Właśnie o młodym esesmanie,
lecz również o innych bohaterach „Rauszu”, opowiedziałem Marcie Wiśniewskiej.
Rozmowę tę będzie można usłyszeć w poniedziałek w cyklicznej audycji „Dobry
wieczór”, którą nadaje rozgłośnia UWM FM. Oczywiście, zachęcam Państwa do
zajrzenia na stronę radia, tutaj: http://www.uwmfm.pl/artykul/1452/dobry-wieczor.html
niedziela, 2 października 2016
„Sztukmistrz z m. Lublina” – po premierze
To ożywione obrazy Maurycego Gottlieba, pomyślałem, patrząc na główną
scenę w olsztyńskim Teatrze im. S. Jaracza. Jakby przedwcześnie zmarły uczeń
Matejki ukrył gdzieś szkice do scenografii, która miała zostać użyta przy tworzeniu
tego spektaklu. Noblista Isaac Bashevis Singer opublikował swoje słynne dzieło
w roku 1960. Genialny Gottlieb zmarł mając zaledwie 23 lata, ponad
osiemdziesiąt lat wcześniej. Stworzenia scenografii olsztyńskiej inscenizacji
podjął się Bogusław Cichocki. Spektakl wyreżyserował Janusz Kijowski. Warto
wiedzieć, że spółka Cichocki-Kijowski ma już na koncie wspólne projekty. Należy
do nich chociażby „Msza za miasto Arras” na podstawie tekstu Andrzeja
Szczypiorskiego. „Sztukmistrz z m. Lublina” to zresztą projekt niezwykły, w
którym wykorzystano muzykę autorstwa Zygmunta Koniecznego (któż nie zna jego
„Grande Valse Brillante” w wykonaniu Ewy Demarczyk), zaś libretto to dzieło
duetu Michał Komar i Jan Szurmiej. Pierwszy z nich to m.in. twórca scenariusza
do „Szpitala przemienienia” na podstawie powieści Stanisława Lema, drugi
reżyserował już „Sztukmistrza z Lublina” ponad dekadę wcześniej. Jeśli dodać do
tego, że w spektaklu wykorzystano teksty piosenek Agnieszki Osieckiej, jasnym
się staje, że przy olsztyńskiej adaptacji pracowali twórcy wybitni. Czy taki
gwiazdorski zestaw nazwisk gwarantuje sukces artystyczny?
Janusz Kijowski stworzył spektakl bardzo mroczny. Główny bohater,
tytułowy sztukmistrz Jasza Mazur, którego zagrał Piotr Borowski, to postać zdecydowanie
wykraczająca poza stereotyp ulicznego kuglarza, z wiecznym uśmiechem na ustach.
To nie jest typ współczesnego Davida Copperfielda, który wdzięczy się do swojej
publiczności. Lubelski iluzjonista widzi w tym, co robi, coś więcej niż tylko
efektowną rozrywkę dla mas. Mówi: „to sztuka, nie sztuczki”. Łatwość, z jaką
odgrywa swoje efektowne spektakle, przenosi się w sferę prywatną. Mazur otacza
się kobietami, które pragną związać z nim swój los. Jest to jednak niemożliwe. Miałem
wrażenie, że bohater grany przez Borowskiego cierpi na chorobę, którą na poczekaniu
określiłem „wydrążeniem”. Przez Jaszę przechodzą namiętności, emocje, uczucia,
lecz nie są w stanie wypełnić jego duszy. Jakby to, co robi, miało, niczym jego
sztuka, przynieść radość innym, nigdy zaś jemu samemu. Sztukmistrz to postać
tragiczna przez swoje niespełnienie. Nie mogą tego zmienić kolejne podboje,
popularność czy pieniądze. Te ostatnie zresztą nigdy się go nie trzymają. By je
zdobyć, decyduje się na kradzież. Prezentując swoją sztukę, Mazur potrafił w
kilka sekund otworzyć skomplikowany zamek, czym wprowadzał w stan euforii
zgromadzonych widzów. Kiedy z artysty ma zamienić się w pospolitego włamywacza,
popełnia szkolny błąd. Jasza jest twórcą. Artysta powinien zajmować się
wyłącznie sztuką. To z jednej strony dar, z drugiej zaś przekleństwo. Czy
sztukmistrz jest człowiekiem przeklętym?
Jasza Mazur chadza własnymi drogami. Singer był synem chasydzkiego
rabina. Znaczy to tyle, że życie jego bohatera jest nierozerwalnie związane z religią
i obrzędowością. Każdego dnia obserwuje pobratymców składających pokłony
Stwórcy. Słyszy wymawiane niczym mantra modły, przykazania, psalmy. (brawo za
świetną muzykę „na żywo” w wykonaniu Marii i Marcina Rumińskich). Mazur wierzy
w rozumowe objaśnienia świata. Wie, że wszystko, co go otacza, stanowi mniej
bądź bardziej udane działanie człowieka. W żadnym wypadku nie Boga. Gdyby ten
był, ujawniłby swoje istnienie. Jasza zaczyna budowę skrzydeł. Pragnie oderwać
się od ziemi, od jej przyziemnych spraw, nikczemności i wszechobecnego zła.
Chce polecieć ku niebu. Dlaczego? By zarobić dużo pieniędzy? By udowodnić
niedowiarkom, że jest wyjątkowy? A może negując Boga, w skrytości pragnie
wyruszyć w przestworza, aby tam go znaleźć?
Bardzo udana inscenizacja. Ze wspaniałą scenografią i transową muzyką,
która zostaje na długo. Aktorzy świetnie odrobili lekcję śpiewu. Uznany reżyser
opowiedział własną wersję historii o samotnym artyście rozdzieranym ciągłymi wątpliwościami.
Sztukmistrz z
m. Lublina, reżyseria: Janusz Kijowski, muzyka: Zygmunt Konieczny,
libretto: Michał Komar, Jan Szurmiej, teksty piosenek: Agnieszka Osiecka,
premiera: Teatr im. S. Jaracza w Olsztynie, 1 października 2016, Scena Duża.
[zdjęcia: ze
strony Teatru im. S. Jaracza]
Subskrybuj:
Posty (Atom)