Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mity warmińsko-mazurskie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mity warmińsko-mazurskie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 września 2015

Dzik Erymantejski

Mit dziewiąty. Herakles należał do herosów niezbyt lubianych. Szczególnie podpadł królowi Teb Kreonowi, któremu zabił córkę Megarę. Jakby nie patrzeć własną żonę. By tego było mało, miał na rękach krew trójki ich wspólnych dzieci. Tłumaczył się potem mętnie, że za jego chwilową niepoczytalnością stała Hera. Kobieta wpływowa i silna, prywatnie żona Zeusa. Można zrozumieć jej niechęć do chłopaka, wszak Herakles był owocem skoku w bok Zeusa. Najwyższy z bogów pewnego dnia przybrał postać małżonka pięknej Alkmeny. Tym chytrym sposobem zaciągnął ją do łóżka. Bękart Herakles musiał czuć się niezręcznie w obecność rogacza Amfitriona – męża Alkmeny. Co tu  gadać, dwanaście prac, które miał wykonać dla Eurysteusza, było dla niego wybawieniem i wskazaną terapią. Jak wiadomo jedną z nich było schwytanie olbrzymiego dzika.

Nie w mieście Psofis, a na olsztyńskim Zatorzu, ukrył się Dzik Erymantejski. Takiego przynajmniej zdania była lokalna policja, która wkroczyła do jednego z tamtejszych mieszkań. Funkcjonariusze do spółki z Heraklesem usłyszeli podejrzane hałasy w jednej z izb. Pomimo protestów lokatorów i ich oporu, wdarli się do pomieszczenia za ścianą. Dzik Erymantejski leżał na szafie. Zdawał się być martwy, co najbardziej zmartwiło Heraklesa. W pewnej chwili olbrzym się poruszył. Jak podaje dzisiejsza lokalna gazeta: „Na szafie leżał mężczyzna przykryty skórą dzika i udawał martwe zwierzę. Nie wiadomo czy mężczyzna podczas zatrzymania był pod wpływem środków odurzających. Z szafy ściągnęli go policjanci. »Dzik« trafił do aresztu. Posiedzi tam kilka miesięcy”. Inne mity warmińsko-mazurskie znaleźć można tutaj: http://www.tomaszbialkowski.blogspot.com/search/label/mity%20warmi%C5%84sko-mazurskie

poniedziałek, 28 października 2013

Endymion

Mit ósmy. Losy niejakiego Endymiona nie są do końca jasne. Ponoć był on synem Kalyke i króla Elidy Aetliosa. Inni z kolei twierdzą, że tatusiem Endymiona został sam Zeus. Jeśli przyjmiemy tę drugą wersję za prawdziwą, wówczas kłopoty, w jakie popadł, stają się zrozumiałe. Endymion bowiem zapałał miłością do Hery. Było nie było, żony Zeusa… Odbijać własnemu tatusiowi małżonkę, to pomysł taki sobie. Mówi się również, że Endymion był młodzieńcem nad wyraz urodziwym, co zapewne musiało mieć znaczenie dla bogini Księżyca – Selene, co prawda nie żony Zeusa, lecz jego kochanki… Towarzystwo, jak widać, łączyło się w różnych konfiguracjach. Po tym jak Endymion został przez papę – Zeusa przegnany do surowo urządzonej groty, gdzie miał zasnąć na wieki, Selene zaczęła go regularnie odwiedzać. Trudno powiedzieć jaki charakter miały owe wizyty, wszak nasz bohater ponoć spał. Z otwartymi oczami, ale spał.

Zapewne surowy klimat Krainy Tysiąca Jezior sprawił, że współczesny Endymion zestarzał się i postanowił opuścić ponurą grotę. Jak podaje lokalna prasa, cyt.: „61 letni Endymion pod nieobecność właściciela wybił szybę w oknie, wszedł do domu, posilił się, a następnie zdrzemnął w łóżku gospodarza”. Dodam od siebie, że kiedy podstarzały królewicz Elidy się wreszcie ocknął, zamiast pięknej Selene zastał funkcjonariuszy policji, którzy poinformowali go, że, cyt.: „Po wytrzeźwieniu usłyszy zarzuty kradzieży z włamaniem. Kodeks karny za to przestępstwo przewiduje karę do 10 lat więzienia”. Zapewne pod celą przyda mu się umiejętność sypiania z otwartymi oczami. Było nie było, ciągle przecież jest urodziwym mężczyzną. Inne mity tutaj: http://tomaszbialkowski.blogspot.com/search/label/mity%20warmi%C5%84sko-mazurskie

sobota, 17 sierpnia 2013

Garnek z Olecka

Dawno już nie zamieszczałem na tym blogu mitów warmińsko-mazurskich. Pora nadrobić zaległości. Mit numer siedem będzie opowieścią o Filemonie i Baucis (tego pierwszego nie należy mylić z popularną kocią postacią występującą w kreskówce). Ale do rzeczy. Zeus i Hermes pewnego razu zstąpili z Olimpu na ziemię. Cel ich wizyty nie był do końca sprecyzowany. Bogowie przebrani byli w skromne odzienie, co wyklucza oficjalny charakter odwiedzin. Ponoć Zeus nie należał do świętobliwości przesadnie ufnych, a ta wizyta miała na celu wytropienie matactw i niegospodarności w terenie. Miejscowa społeczność była do tego stopnia nieżyczliwa, że odmówiła przyjęcia na nocleg dwóch dostojników nie z tego świata. Jak podaje Owidiusz w „Metamorfozach”, przybysze w pewnej chwili natrafili na dom przywołanych wyżej Filemona i Baucis. „Do tej biednej chaty wstąpili niebianie, schylili się i weszli w niskie progi”. Wiadomo, że ubodzy gospodarze nakarmili gości, korzystając z samonapełniającego się garnka, za co spotkała ich konkretna nagroda. Otrzymali w zamian porządną chatę, którą przerobili na świątynię (siebie, rzecz jasna, uczynili kapłanami). Z kolei miejscowych Zeus zamienił w żaby, a ich chałupy zatopił. Można się spierać co do celowości tego posunięcia. Być kapłanem to intratne zajęcie. Lecz kapłanem kierującym stadem żab, to już mało poważna profesja… Tu historia przenosi się na ziemię warmińsko-mazurską, do Olecka. To tam, na posesję współczesnych Baucis i Filemona, wdarło się dwóch młodych mężczyzn. Scena mogła wyglądać, jak ta z obrazu Adama Elsheimera. Oto z sieni wyłania się Filemon niosący kociołek ze słoniną. Zostawia go na ganku. Wówczas to, jak podaje komunikat policji: „(złodzieje – przyp. TB) zabrali pozostawiony na zewnątrz garnek, w którym znajdowało się mięso. Poszkodowany Filemon, gdy zauważył nieproszonych gości, natychmiast powiadomił policję. Patrol pojawił się błyskawicznie na miejscu kradzieży. Na widok radiowozu sprawcy zaczęli uciekać”. Historia zakończyła się wręczeniem współczesnym Zeusowi i Hermesowi mandatu 500-złotowego, garnek zaś powrócił do prawowitych właścicieli. Na swoje usprawiedliwienie złoczyńcy mieli chwytający za serce argument – byli tak głodni, że musieli kraść. Tajemnicą poliszynela jest informacja krążąca po uliczkach miasteczka, że złodzieje w dzieciństwie przeczytali opowieść Nathaniela Hawthorne’a o samonapełniającym się garnku Filemona i Baucis. Gdyby wówczas uważnie przeczytali tę historię, wiedzieliby, że tajemnica nie tkwi w garnku, lecz w okazywaniu dobroci i gościnności innym. Bo jak pisze Hawthorne: „To grzech i hańba tak postępować, ot co!”

czwartek, 27 września 2012

Spór o Helenę

Mit warmiński numer 6. Parys – jeden z pięćdziesięciu synów Priama i Hekabe chociaż za młodu pasał trzodę i za nauką nie przepadał, był młodzieńcem rozsądnym ponad miarę, co docenił sam Zeus powierzając mu rolę arbitra w słynnym sporze pomiędzy Herą, Ateną i Afrodytą. Wydarzenie miało miejsce na weselu Peleusa i Tetydy. Panie prześcigały się we wciskaniu kitu skołowanemu Parysowi. Na przykład Hera dawała mu Azję, Atena wmawiała, że zostanie sławnym mędrcem i niepokonanym wodzem. Obie przelicytowała Afrodyta obiecując mu rękę najpiękniejszej kobiety świata czyli Heleny. Jak to mówią, lepsza Helena w garści niż mądrość na dachu. Wybór był oczywisty. Sęk w tym, że wspomniana ręka należała już do Menelaosa – króla Sparty. Cwany Parys wykorzystał fakt nieobecności gospodarza w domu i podebrał mu żonkę. A że przy okazji rąbnął mu znaczne ilości mienia, musiał wiać. Wraz z Heleną ukrył się u tatusia w Troi. Wkrótce wyruszył za nim wściekły małżonek Heleny – Menelaos. Zadyma była nieunikniona. Tu akcja przenosi się na ziemię warmińską do malowniczego Węgorzewa. Za lokalną prasą podaję: „Wczorajszego dnia 50-letni Menelaos, gdy dowiedział się, że jego konkubina nie wróciła na noc, postanowił załatwić sprawę za pomocą rękoczynów i noża. W kamienicy spotkał 52-letniego Parysa. Doszło do szarpaniny. Zazdrosny Menelaos został uderzony w twarz, ma także rozcięty kciuk. Jego rywal ma ranę ciętą szyi. Obaj byli pijani. Pierwszy spędził noc w policyjnym areszcie, drugi został umieszczony w giżyckim szpitalu”. Jak wiadomo, wojna trojańska czy też jak kto woli wojna o Ilion, trwała równych dziesięć lat. Ponoć historia lubi się powtarzać, a zatem spór o węgorzewską Helenę potrwa jeszcze ładnych kilka sezonów. Coś mi mówi, że z czasem Menelaos i Parys zamienią noże na sękate laski.

piątek, 7 września 2012

Plagi morlińskie

Mit kolejny. Edyp zwany „człowiekiem ze spuchniętymi stopami” miał problem. Po tym jak niechcący zabił tatusia - Lajosa i wziął ślub z mamusią – Jokastą, jego rodzinne Teby zaczęły nawiedzać plagi. Mieszkańcy miasta byli wściekli. Wcześniej pod ich chałupami krążył Sfinks, który nie odpuszczał nikomu. Mordował każdego kto się nawinął. To przez niego Kreon, wcześniejszy władca, podał się do dymisji. Plag, w przeciwieństwie do pojedynczego Sfinksa, było sporo. Tu dowcip Edypa o człowieku, który rano łazi na czworaka, w południe na dwóch nogach zaś wieczorem do zestawu dorzuca laskę, nie zadziałał. Wredne plagi powodowały podrażnienie błon śluzowych, zawroty głowy, wymioty, biegunkę a na końcu zgon. Edyp postanowił rozwiązać swędzący problem i poszedł po poradę do Tejrezjasza, miejscowego mądrali. Jak to się skończyło wszyscy wiemy. Edyp poznał prawdę o sobie i najbliższych. Ostatnimi czasy na warmińskie Teby zwane dla niepoznaki Morlinami spadły podobne, jeśli nie większe plagi. Za lokalną prasą cytuję: „Coś śmiga mi koło nogi, wpada w zarośla. Spokojnie to tylko szczur – uspokaja mieszkanka Morlin. – Pełno ich tu. Niech pan tylko uważa, żeby karaluchów nie zaciągnąć do domu, bo będzie kłopot. Gdzie wasz samochód? Robactwo lubi ciepło silnika, mogą wejść pod maskę. Karaluchy, prusaki, szczury atakują mieszkańców”. Jak wiadomo, Edyp, kiedy się dowiedział o swojej ponurej przeszłości, wyłupił sobie oczy i opuścił Teby w stroju żebraka. Wcześniej jego Jokasta dokonała żywota wieszając się. Trudno powiedzieć czy właściciele sortowni odpadów, którzy wywalili pod oknami mieszkańców warmińskich Teb 20 tysięcy ton śmierdzących śmieci wyłupią sobie oczy. Żebrakami również raczej nie zostaną. Na ich wieszanie się też nie ma co liczyć. Można mieć tylko cichą nadzieję, że zawloką pod maskami mercedesów obrzydliwe robactwo do swoich podmiejskich posiadłości.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Balety u Agatona

Mitów ciąg dalszy. Na suto zakrapianej imprezie u tragediopisarza Agatona, którą dla niepoznaki nazwano „sympozjonem”, bawiło się całkiem spore towarzystwo. Było tak wesoło, że Platon postanowił opisać przebieg tej biby w słynnej „Uczcie” a malarz Anzelm Feuerbach namalował z tej okazji obraz, na którym połowa biesiadników, nie wyłączając dzieci, jest półnaga. Ponoć rozmawiano o naturze Erosa… W pewnej chwili, jak zauważa wspomniany Platon „zrobił się hałas okropny, zaczęto pić bez żadnego porządku, pod przymusem i nad miarę”. Jak to na porządnej libacji alkoholowej przecież zwykle bywa. Nie w starożytnych Atenach, lecz na ziemi warmińsko-mazurskiej, w miniony czwartek współczesny 20-letni Agaton postanowił zorganizować sympozjon. Ponieważ nie miał wolnej chaty, czyli andronitis, zaprosił gości do hotelowego pokoju. Sęk w tym, że nie miał środków finansowych na opłacenie noclegu. Za lokalną prasą cytuję: „By nie wypaść źle przed nowymi znajomymi, zamiast odwołać imprezę wyłamał drzwi. By wszystko wyglądało naturalnie, wyłamane drzwi zastąpił tymi z łazienki. Dopiero wtedy zaprosił znajomych”. U Platona w pewnej chwili w drzwiach staje pijany Alkibiades. W olsztyńskim hotelu zaś pojawili się policjanci, którzy przerwali biesiadę i po kolei wyprowadzili do radiowozu pijaniusieńkich: Fajdrosa, Pauzaniasza, Eryksimachosa, Arystofanesa, Sokratesa i na końcu samego Agatona, któremu za uszkodzenie mienia grozi 5 lat odsiadki.

wtorek, 21 sierpnia 2012

Centaur

Kryminalnych mitów warmińsko-mazurskich odsłona trzecia. Ponoć Centaury miały „słabą głowę” do alkoholu. Łatwo się upijały, a wtedy zabierały się za molestowanie kobiet i próby gwałtu. Te z wyglądu ni to konie (od pasa w dół), ni to ludzie (górne partie ciała) włóczyły się stadami po Arkadii i lasach Tesalii. Pochodziły z, co tu gadać, zoofilskiego związku Kentaurosa i magnezyjskich klaczy. Podania mówią, że lubiły wcinać surowe mięso. Najwyraźniej ich upodobania ostatnimi czasy się zmieniły lub też młody okaz, który odłączył się od stada i zawędrował na ziemię warmińsko-mazurską, w surowiźnie nie gustował. Upodobanie do alkoholu wszakże w nim pozostało po przodkach. Jak podaje lokalna policja, 22-letni Centaur krążąc nocą po Ełku, zabłądził w okolice baru gastronomicznego. Kopytkiem wybił szybę i wszedł do środka. „Na miejscu sam się obsłużył: nalał sobie, a potem wypił piwo. Najwyraźniej zmęczył się włamaniem i przygotowując się do ucieczki wypił dwa napoje energetyczne”. Pobudzony redbullem Centaur zapakował do foliowej reklamówki 40! puszek piwa „Żubr” (że mu się zmieściły), a z kasy podebrał trzy setki w banknotach. I tu zbliżamy się do finału tej historii. Centaur „przechodząc przez rozbitą szybę skaleczył się w rękę”. Krew z rannego Centaura lała się za nim, znacząc trasę jego ucieczki. To idąc po jej śladach policja wkrótce dotarła do stajni głupawego przodka magnezyjskich klaczy. Można by uznać w tym przypadku płyn ustrojowy mitycznej istoty za swoistą nić Ariadny, lecz to już zupełnie inna opowieść, która być może pojawi się przy okazji kolejnych mitów o członkach przestępczego świata, których los rzucił w Krainę Tysiąca Jezior.

piątek, 17 sierpnia 2012

Złote runo

Fryksos i Helle mieli przerąbane. Ich tatuś – Atamas był jednostką na tyle słabą, że uległ namowom swojej drugiej żony – Ino, która chciała się pozbyć okropnych dzieci. Dlatego też Atamas wyraził zgodę, aby Fryksos i Helle zostali złożeni w ofierze Zeusowi. Macocha – Ino była wreszcie zadowolona. Zdaje się, że nie na długo, bo w przypływie szału wrzuciła do balii z wrzątkiem swoje dziecko ze związku z Atamasem w osobie Melikertesa, a równie niezrównoważony papa zabił drugie z dzieci – Learchosa. I pomyśleć, że Ino była córką Harmonii… Nie dziwota zatem, że w takiej rodzince przywołani na wstępie Fryksos i Helle żyć nie chcieli. Postanowili dać nogę i ułożyć sobie życie w bardziej ku temu sprzyjającym miejscu. Na dodatek Fryksosowi we śnie ukazała się jego mamusia Nefele i tylko utwierdziła go w przeświadczeniu, że wśród żądnych krwi psychopatów w osobach taty i macochy długo nie pociągną. W podaniach Nefele zsyła swoim dzieciom skrzydlatego barana o złotym runie. Tu moja opowieść przenosi się na ziemię warmińsko-mazurską w okolice Braniewa. Czas akcji – czwartek. Jak podaje lokalna policja, współcześni 10- i 11-letni Fryksos i Helle wyruszyli z wioski na tzw. „stopa”. Baranek, którego dosiedli, posiadał tylne siedzenia. Cytat: „Obok nich leżała kurtka, w której były dokumenty. Kierowca podwiózł nieletnich we wskazane przez nich miejsce, a następnie ruszył w dalszą drogę. Następnego dnia mężczyzna zorientował się, że nieletni autostopowicze ukradli mu dokumenty”. W micie o Fryksosie i Helle, ta druga spada z baranka i topi się w morzu. W historii czwartkowej do zbiornika wodnego trafiają dokumenty kierowcy. Mityczny Fryksos dociera do Kolchidy, a zwierzę, które wiozło go w przestworzach, zdradziecko ofiarowuje w ofierze Zeusowi. Runo z barana zrobionego w barana (a może raczej w konia) wiesza na dębie w gaju. Warmińską opowieść kończy wtargnięcie pokrzywdzonego kierowcy na posesję rodziców Fryksosa i Helle, który (znów cytat z policyjnej kroniki) „postanowił wziąć sprawy w swoje ręce”. Podobno do późnego wieczora nad wioską niosło się smętne beczenie dwóch baranów.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Perseuszy dwóch

Władca wyspy Serifos – Polidektes wykombinował sobie, że aby pozbyć się Perseusza (chciał z jego matką – Danae wejść w trwały związek, lecz Perseusz i jego mamusia mieli inne plany), wyśle go gdzieś w cholerę. Król zapowiedział ślub z królewną Elidy, co było oczywiście bajką. Chodziło o to, aby Perseuszowi wejść na ambicję. Każdy z gości przyjęcia weselnego miał bowiem przynieść podarunek. Biedny jak mysz kościelna Perseusz obiecał w tej sytuacji cwanemu królowi głowę Meduzy – paskudy jakich mało. Król mógł zacierać ręce, podłamany syn Danae poszedł w cholerę. Lecz jak to wtedy bywało, herosi otrzymywali pomoc z różnych, często dziwacznych źródeł. Perseusz na przykład dostał od trzech staruszek skrzydlate sandały. Mówi się, że wszedł również w posiadanie oka i zęba, lecz to chwały mu nie przynosi. Staruszki miały jeden ząb i wspomniane oko raptem po jednej sztuce i wymieniały się nimi wtedy, kiedy która co chciała zobaczyć albo ugryźć. Perseusz im te skarby bezczelnie podwędził. Szantażem wymusił informację o miejscu przebywania Meduzy wraz z paskudnymi siostrzyczkami. Hermes z kolei dał mu diamentowy nóż i wykonany z psiej skóry hełm, za sprawą którego posiadacz szorstkiego i zapewne swędzącego nakrycia głowy stawał się niewidzialny. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy. Perseusz wytropił potwory (Gorgony były, podobnie jak i bezzębne staruszki trzy, taka ciekawostka). Otrzymawszy wcześniej cynk od Ateny ustalił, której z nich głowę obiecał królowi, po czym wzbił się w powietrze za sprawą cudownych sandałków i odciął nożem łeb Meduzy. Tyle mit. Okazuje się, że ziemia warmińsko-mazurska posiada aż dwóch Perseuszy w osobach ochroniarzy jednej z agencji. Herosi ci (61- i 50-latek) krążyli po przepastnych terenach placu, na którym składowano arkusze blachy kwasowej. Tropili Gorgonę – Meduzę. Ponieważ ta jednak była przebiegła i co raz odbijała się w świetle księżyca padającego na falistą materię, warmińscy herosi postanowili systematycznie wynosić z placu ocynkowaną blachę za płot, gdzie śmiercionośne spojrzenie Meduzy nie sięgało. Chcąc stać się niewidzialnymi, sięgnęli po zmodyfikowaną wersję hełmu Hadesa. Jak podaje lokalna policja, cyt: „Przekładali koszulki z napisem „ochrona” na drugą stronę i spokojnie kradli blachę. Wszystko odbywało się pod okiem czujnych kamer. Mężczyźni odpowiedzą przed sądem. Grozi im kara do 5 lat pozbawienia wolności”. Od siebie dodam, że w micie o Perseuszu siostry Meduzy budzą się i rozpoczynają poszukiwania złoczyńcy. Tego chroni wszakże hełm. Obawiam się, że warmińscy herosi nie będą mieli tyle szczęścia. Koszulki z napisem „ochrona” raczej nie założą. Mało prawdopodobne jest, aby przełożyli je na drugą stronę. Nie pomogą nawet skrzydła z blachy falistej – ocynkowanej.