wtorek, 31 grudnia 2013

Czekając na opus magnum

„Są pisarze o dużej, wielkiej nawet mocy, ale jeszcze ciągle bez tego tytułu przełomowego, najważniejszego dla siebie, czytelników i literatury polskiej”, te słowa napisał o mnie pasjonat mrocznych opowieści Leszek Koźmiński na „Kryminalnej Pile”, gdzie dokonał podsumowania roku 2013 w literaturze. W ostatnim dniu odchodzącego roku mam cichą nadzieję, że moja nowa powieść, która pojawi się latem, zadowoli zarówno czytelników jak i recenzentów. Całe podsumowanie tutaj: http://kryminalnapila.blogspot.com/

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Kto odpoczywa, ten odpoczywa…

Święta, święta i po świętach. Intensywnie pracuję na nową powieścią. Co niektórzy domownicy mają lepiej. Ich dni płyną bezstresowo i leniwie, czego dowodem niechaj będzie zdjęcie poniżej.

sobota, 28 grudnia 2013

Rok 2013 – mój prywatny ranking

Koniec roku to czas różnych podsumowań. Pokusiłem się o swoją prywatną listę książek, które warto było przeczytać w mijającym 2013 roku. Oczywiście, znalazłoby się ich znacznie więcej, lecz nie sposób wymienić wszystkich. Jak powiedział jeden z autorów wskazanych w tym subiektywnym spisie, a mianowicie Jerzy Pilch: „Nie ma takiej okoliczności, w której czytanie by szkodziło”. A zatem czytajcie jak najwięcej. Tych, którzy nie mieli okazji zapoznać się z poniższymi tytułami zachęcam, żeby uczynili to w nadchodzącym roku. Bo naprawdę warto. Ale po kolei.

Powieść polska – Jerzy Pilch „Wiele demonów”
Laureat Nagrody Nike po pięciu latach przerwy opublikował powieść: „Cała Sigła zamieniła się w jedną wielką nieobecność Oli Mrakówny. Wszystkie miejsca straciły swą pierwotność, stały się domeną jej braku”. Gdzie jest zatem córka pastora? Popis wspaniałego stylu i umiejętności budowania fascynujących opowieści. Pilch w wielkiej formie.

Powieść zagraniczna – Toni Morrison „Dom”
Nobel i Pulitzer dla tej afroamerykańskiej powieściopisarki nie zostały przyznane bez powodu:
„- Nic nie dorówna dziewczynce w smaku.
- Ani w słodyczy.
Sarah wyciągnęła z szuflady długi, ostry nóż i, gotowa na rozkosze podniebienia, przecięła dziewczynkę na pół”.

Kryminał polski – Wojciech Chmielarz „Farma lalek”
Druga po „Podpalaczu” powieść dziennikarza zajmującego się tematyką przestępczości zorganizowanej i terroryzmu. Komisarz Mortka wyrusza do Krotowic, by odnaleźć jedenastoletnią Martę: „Mortka podziękował mu ruchem głowy i podszedł do trupów. Długo przyglądał się plątaninie kończyn, bladej, nagiej skórze pokrytej tym samym brązowym grzybem, który jak gruby dywan osiadł na powierzchni wody”. Brrrr!

Kryminał zagraniczny – Pierre Lemaitre „Alex”
Laureat tegorocznej Nagrody Goncourtów oprowadza po mrocznej Francji: „Wiadomo, jaka była brudna. Goła jak święty turecki przez tydzień siedziała w klatce zawieszonej dwa metry nad ziemią. Na zdjęciach widać, że jest bardziej niż ciężko doświadczona, że jest ledwie żywa, znaleźli też krokiety dla zwierząt domowych, dla szczurów i myszy; tym ją karmił Trarieux. Przez tydzień załatwiała się pod siebie”. A teraz uwolniła się i zacznie załatwiać innych. I to jak!

Reportaż zagraniczny – Swietłana Aleksijewicz „Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy”
Zdobywczyni Nagrody Angelusa i Nagrody Kapuścińskiego w rozmowach z ludźmi, którzy w czasie wojny byli dziećmi. Niewielka próbka: „W słuckim parku Niemcy powiesili dwie rodziny partyzanckie. Były wielkie mrozy, powieszeni pozamarzali, tak że kiedy nimi poruszał wiatr, wydawali dźwięk. Tak jak zamarznięte drzewa w lesie… Taki sam…”

Reportaż polski – Maciej Wasielewski „Jutro przypłynie królowa”
Finalista konkursu stypendialnego Fundacji „Herodot” dostał się na wyspę Pitcairn na Oceanie Spokojnym. Zajrzał do wnętrza piekła: „Kroiła pomarańcze w soczyste talary – przychodził. Spała – przychodził. Siedziała w domu, z ojcem i matką – też przyszedł. Ojciec poradził matce: „Zatkaj uszy watą”. Następnego dnia ojciec poszedł na ryby z napastnikiem. Minął rok i ojciec zaczepił jego córkę, swoją bratanicę”. Wstrząsające!

Debiut roku – Andrzej Muszyński „Miedza”
Chociaż Muszyński ma na koncie już jedną książkę, to „Miedza” jest jego debiutem prozatorskim. Tematyka jego opowiadań związana jest z polską prowincją, którą opisuje z niezwykłą wrażliwością i talentem językowym: „U nas na wsi ludzie czystsi chodzom. A potym nastympni – z aparatami ganiają mi po podwórku, w internatach pokazują, szmaty z moją gębom sprzedajom! I królem ławki tytułują! Ale i prawdy ci w tym trochu jest. Bo moja ławecka to teroz jak tron królowy, we wsi jedyny, a nade mną korona bujno i świetlisto. Ino zamiast diamentów – mirabelki”.

Na koniec zostawiłem książkę pisarza, którego twórczość kocham miłością ślepą i bezwarunkową. Po siedmiu latach milczenia Wiesław Myśliwski opublikował „Ostatnie rozdanie”. Jak podaje wydawca „dzieło „totalne”, które chce objąć całość ludzkiego doświadczenia, dotknąć tajemnicy bytu”. Nie wypada mi dodawać niczego więcej. Polecam!

Życzę sobie i Wam równie dobrych książek w nadchodzącym roku! 

piątek, 27 grudnia 2013

40

Tyle tekstów napłynęło do organizatorów Literackiej Gry Miejskiej. Informację tę zamieszcza dzisiaj lokalna „Gazeta Wyborcza” http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,48726,15182011,Z_opowiadan_olsztynian_powstanie_kryminalna_antologia.html

To całkiem sporo, biorąc pod uwagę fakt, iż to pierwsza odsłona tego projektu. Uczestnicy gry musieli się nieco napracować. Nie wystarczyło napisać tekst, należało wyjść z domu i odbyć wyprawę po ulicach Olsztyna. Opowiadań jeszcze nie czytałem, czekam na nie z wielką ciekawością. Wyniki już w styczniu.

czwartek, 26 grudnia 2013

Miasto ślepców

Bywają prezenty, których nie powinno być pod świąteczną choinką. Na taki trafiłem wczorajszego wieczora i nieświadomy konsekwencji umieściłem w odtwarzaczu DVD. Tym samym zniszczyłem uroczystą atmosferę bezpowrotnie. „Miasto ślepców” w reżyserii Fernando Meirellesa wstrząsnęło mną do głębi. Blisko dwugodzinny film, oparty na książce Jose Saramago pod tym samym tytułem, to porażający obraz świata ogarniętego epidemią ślepoty. Od pierwszej sceny, w której kierujący autem mężczyzna w jednej chwili traci wzrok, by uruchomić łańcuch zarażonych, widz podąża wraz z chorymi bohaterami w stronę nieodwracalnej katastrofy. Meirelles, uważny czytelnik Saramago, opowiada wizję globalnej katastrofy, której wcale nie przyniesie kosmiczny meteoryt, wybuch na słońcu czy atomowa bomba. To wielowarstwowa opowieść o współczesnej cywilizacji, która nie tylko utraciła zdolność widzenia tego co dookoła, lecz również umiejętność widzenia innego człowieka. To naturalistyczny zapis upadku człowieczeństwa. Zamknięci w obozie odosobnienia chorzy ludzie tworzą alternatywną społeczność, która opiera zasady istnienia na niewyobrażalnej brutalności i bezwzględności. Tutaj, żeby jeść trzeba płacić. Kiedy brakuje cennych przedmiotów, towarem stają się kobiety. Scena, w której idą one do pomieszczenia, w którym będą gwałcone i bite przez bestie kradnące żywność, jest jedną z najbardziej wstrząsających, jakie widziałem w kinie. Oto ślepi czynią gwałt na ślepych. Jedyną, która widzi i patrzy na dokonujący się koniec jest kobieta. Dobrowolnie wstąpiła wraz z chorym mężem za bramy piekła. To ona, początkowo słaba i bezbronna, w zamknięciu nabierze siły, by walczyć o siebie i innych. Film straszny, film niezwykły. Napisałem, że nie na święta, lecz koniecznie do obejrzenia!

środa, 25 grudnia 2013

Celebration Days

I po Wigilii. W tym roku Mikołaj wykazał się wielką intuicją. Wśród prezentów tego uroczystego dnia, znalazłem (cóż za niezwykły zbieg okoliczności!) czteropłytową edycję „Celebration Day” – londyński koncert z 02 Arena z grudnia 2007. Co oznacza, że reszta świąt upłynie przy muzyce Zeppelinów.

Przez te trzy dni stół to centralne miejsce. :)

A to wizualny dowód muzycznych atrakcji na mnie czekających. :)

niedziela, 22 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

Bo gdy ścichnie w nas radość
A dzień zwykły nadejdzie już
Wróci zimny oczu błysk
Wróci złość i kłamstwa kurz”.

Słowa te napisał Wojciech Młynarski – to fragment „Szarej kolędy”. Piękną muzykę stworzył genialny Krzysztof Komeda. Życzę wszystkim, którzy zaglądają na tę stronę, aby jak najrzadziej wyciszali w sobie radość i nigdy nie patrzyli zimnym wzrokiem na innych ludzi. Wesołych Świąt!

Posłuchajcie tutaj: http://www.youtube.com/watch?v=TzaqmHgO5Uc




sobota, 21 grudnia 2013

Polskie morderczynie w Olsztynie

Mordowały żony swoich kochanków, mężów - gwałcicieli. Były anonimowe ale i czasami na pierwszych stronach gazet. Mowa o kobietach, którym pisarka Katarzyna Bonda oddała głos w książce pt. „Polskie morderczynie”. Latem w Teatrze WARSawy odbył się pokaz tego tekstu wykonany przez Grupę Artystyczną Teraz Poliż. Ta sama ekipa zrealizowała słuchowisko dla Polskiego Radia Olsztyn. Można go będzie posłuchać już jutro, czyli 22 grudnia, o godzinie siedemnastej. Adaptacji i reżyserii podjęła się Marta Miłoszewska. Czas świąteczny, czas łagodny. Dla przekory namawiam do tego projektu. W Internecie tutaj: http://ro.com.pl/dwie-niedziele-dwa-teatry/0194728

środa, 18 grudnia 2013

Kryminały cenniejsze niż złoto

„Cmono. Rozmowy z pisarzami” to tytuł książki wydanej w ramach działalności Biblioteki Tygodnika Powszechnego. Krytyk i eseista Grzegorz Jankowicz przeprowadził rozmowy z wybitnymi autorami, wśród których wypatrzyłem m.in. Josefa Skvoreckyego. Pytany o związki z powieścią detektywistyczną, nieżyjący już pisarz odpowiada: „Życie mnie tego nauczyło. W 1960 roku zachorowałem na żółtaczkę najgorszego typu(…) Cztery miesiące spędziłem w izolatce dla chorych na tę niezbyt podówczas znaną zarazę. Moim naczelnym doświadczeniem szpitalnym była nuda. Nie było radia ani telewizji. W bibliotece znajdowały się dzieła Stalina, Lenina, Marksa i Engelsa. W sekcji rozrywkowej natomiast znalazłem Siemiona Pietrowicza Babajewskiego i inne świetliste wielkości literatury radzieckiej o wdzięcznie brzmiących imionach. Ale miałem dobrych przyjaciół (…), którzy postanowili się ze mną pożegnać (choroba wyglądała na poważną), żegnając się jednocześnie ze swoimi powieściami detektywistycznymi (…) Te książki były cenniejsze niż złoto. Były świadectwem przyjaźni (…) Po wyjściu ze szpitala napisałem trzy powieści z Janem Zabraną (przyjaciel Skvoreckyego – przyp. T.B.), który dał im także nazwisko, żeby cenzorzy się za bardzo nie czepiali. Cztery inne napisałem już na własną rękę (jedna została przerobiona na serial). Jak się pan domyśla, to nie był koniec”. 

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Trudna sztuka zdobywania zeznań

Na nietypowy sposób zdobywania zeznań natrafiłem w książce pt. „Opowieści z pamięci. Wspomnienia Anny z Sewerynów Szopowej”. Niewielki fragment: „…Teresę wzięli do aresztu w gminie i badali, żeby powiedziała, co zrobiła z dzieckiem. Była w stanie depresyjnym, nic jeść ani mówić nie chciała. Mama litowała się nad nią i współczuła jej. Poszła odwiedzić ją w areszcie. Żandarm, Rosjanin, który ją pilnował, powiedział, że mogą obie wyjść na spacer i że Mama może z nią zostać na noc. Jak wyszły – wróciły przed samą nocą. Żandarm wlazł pod łóżko i czekał. W nocy Mama zaczęła pytać Teresę, jak to się wszystko stało (zgwałcona kobieta udusiła nieślubne dziecko i wyniosła do lasu – przyp. T.B.). Teresa wszystko opowiedziała i bardzo się użalała nad swoim nieszczęściem. Żandarm to usłyszał i miał gotowe zeznanie. Odsiedziała trzy lata”. 

sobota, 14 grudnia 2013

Tym razem w Olsztynie...

Ponieważ w trakcie moich ostatnich podróży trafiałem akurat na jarmarki świąteczne, nie mogłem nie zaliczyć podobnej imprezy w rodzinnym mieście. We Wrocławiu zapamiętuje się rozmach przedsięwzięcia i różnorodność oferowanych produktów zarówno tych typowo świątecznych, jak i żywieniowych. W Gdańsku akurat rządził huragan Ksawery, więc być może frekwencja była z tego powodu niższa. Jedno jest pewne, brakowało nieco tego, co typowe dla jarmarków, a więc świątecznej atmosfery. W Olsztynie impreza jest dużo krótsza niż we Wrocławiu, czy Gdańsku, bo trwa tylko cztery dni. Za to robią wrażenie iluminacje świetlne na elewacjach budynków oraz lodowe miasteczko. Jest ono już tradycją. Niestety, w tym roku brak mrozu trochę pokrzyżował plany organizatorów. Rzeźby powoli się topią, a do niedzieli mogą prawie zniknąć. Nie zmienia to faktu, że lodowe miasteczko jest tłumnie odwiedzane przez olsztynian.









piątek, 13 grudnia 2013

Literatura lecznicza

Zbierając materiały do książki natrafiłem na tzw. literaturę jarmarczną, która w XIX wieku na terenach Prus Wschodnich była bardzo popularna. Szczególnym wzięciem cieszyły się „Listy niebieskie” i „Klucze”. Jak się okazuje można było na takiej twórczości całkiem nieźle zarobić. „Gazeta Lecka” z 1848 roku opisuje historię niejakiego Jakuba Bucholskiego, który odziedziczył wspomniany list po ojcu. Gospodarz postanowił leczyć tym pismem okolicznych wieśniaków. Należało mu jednak zapłacić pieniędzmi. Prócz tego żądał dwóch koszul. Jak wyglądało leczenie „niebieskim listem”? Bucholski nie wymagał obecności pacjenta. Kiedy jednak już ten się trafił, „medyk” wysłuchiwał jego opowieści o chorobie. Następnie wybierał z „listu” odpowiedni fragment i go odczytywał. To wszystko. Bogatszy o wspomniane koszule i pieniądze nieszczęśnika opuszczał dom. Trudno powiedzieć, czy taka metoda leczenia odnosiła skutek. Czary z listu ponoć odczytywał na wyraźną prośbę pacjentów. Sam nie wierzył w tę metodę. Innego zdania w tej sprawie był sąd w Nidzicy, który za leczenie bez uprawnień i odprawianie czarów skazał go na 1,5 roku więzienia i grzywnę pieniężną. Czasy się zmieniły, a cudowne listy wyparły różnej maści poradniki z cyklu „jak żyć?”, za które co prawda koszul oddawać nie trzeba, lecz gotówkę jak najbardziej.

środa, 11 grudnia 2013

Vorbl pod choinkę

9,90zł. Tyle kosztuje e-book „Teorii ruchów Vorbla”, który można nabyć w księgarni internetowej Publio.pl. Namawiam do skorzystania z właśnie ogłoszonej przedświątecznej promocji. Link do księgarni tutaj: http://www.publio.pl/teoria-ruchow-vorbla-tomasz-bialkowski,p55934.html

wtorek, 10 grudnia 2013

Szansa dla debiutantów

„Moja własna książka” to konkurs adresowany do debiutantów pragnących opublikować powieść. Właśnie ogłosiła go Książnica Polska. Więcej informacji o tej inicjatywie zamieszcza „Gazeta Wyborcza”. Odsyłam tutaj: http://olsztyn.gazeta.pl/olsztyn/1,35189,15106203,Sprobuj_sil__napisz_ksiazke_z_Olsztynem_w_roli_glownej.html#TRLokOlszTxt

poniedziałek, 9 grudnia 2013

„Blaszany bębenek”

Pogoda była fatalna, spacer zatem odpadał. Zabrałem w podróż „Chłopca, który zaginął” debiutanta Mishaniego. Próbuję przebić się przez tę książkę już od kilku tygodni. Czytam ją w pociągach, ze słabym skutkiem, bo doświadczam uczucia irytacji i zniechęcenia. To nie jest zła literatura. Do mnie jednak nie trafia. Może kiedyś napiszę o niej więcej? Telewizor nie działał. Pozostał zatem Internet. Zajrzałem na stronę „Gazety Wyborczej”, gdzie znajduje się wypożyczalnia filmów. Ku mojej wielkiej radości znalazłem chyba najbardziej gdański ze znanych mi filmów, czyli „Blaszany bębenek” w reżyserii Volkera Schlondorffa. Owszem, w Gdańsku kręcono również inne filmy, jak chociażby „Do widzenia, do jutra” – debiut Janusza Morgensterna z Cybulskim i Tuszyńską w rolach głównych, jednak nie odniosły one takiego sukcesu jak nagrodzony Złotą Palmą i Oskarem film opowiadający historię mieszkańców przedwojennego miasta nad Motławą. Kinoplex zamieszcza wersję reżyserską, czyli blisko 160 minutowy film, co ważne obrobiony cyfrowo. Przeniesiona na ekran powieść noblisty Gunthera Grassa ciągle robi wielkie wrażenie, chociaż od premiery upłynęły 34 lata. Streszczanie fabuły nie ma większego sensu, chyba każdy ten film widział. David Bennent w roli trzyletniego Oskara Matzeratha przykuwa uwagę od pierwszej sceny. Płomienny romans jego matki-Agnes z Janem Brońskim, a zwłaszcza scena schadzki tych dwojga w pokoju na godziny ma w sobie coś magicznego. Oczekujący na powrót matki chłopiec przebywa w tym czasie w sklepie z zabawkami, którego właścicielem jest Żyd Markus. On również jest zakochany w atrakcyjnej Kaszubce. Wspaniałą, chociaż niedużą, rolę sklepikarza zagrał aktor i piosenkarz Charles Aznavour. Wkrótce faszyzm rozleje się po ulicach Wolnego Miasta. Broński zginie broniąc budynku poczty. Markus popełni samobójstwo. Agnes także umrze. W domu Matzerathów pojawi się młoda Maria. Życie będzie toczyć się dalej. Tyle tylko, że powrotu do normalności już nie ma. Wojna zniszczy dotychczasowy porządek. Dorosły Oskar ukryty w ciele trzylatka będzie świadkiem wkraczania do miasta sowieckich żołnierzy. Ci będą gwałcić, grabić i palić. „Blaszany bębenek” to film wielki. Przy jego produkcji zatrudniono wybitnych specjalistów, których częściowo już wymieniłem. Warto dodać, że muzykę do tego obrazu napisał Maurice Jarre – ojciec równie sławnego Jeana Michela. Film za darmo można zobaczyć tutaj: http://kinoplex.gazeta.pl/filmy/2,110231,14569634,Blaszany_Bebenek.html

sobota, 7 grudnia 2013

Sezon jarmarków trwa

Po wczorajszej zamieci do miasta wróciło słońce. Zostały hałdy śniegu, ale pogoda sprzyja spacerom.

Wychodzi na to, że zostanę specjalistą od jarmarków. :)
W trakcie mojego ostatniego pobytu we Wrocławiu jarmark bożonarodzeniowy właśnie trwał,
a w Gdańsku akurat się rozpoczął.

W Gdańsku podobnie jak latem, tak i teraz bardzo dużo turystów ze Szwecji.
To ich język słychać najczęściej między stoiskami.

Jak wszędzie na tego typu imprezach króluje grzane wino - tutaj zdecydowanie tańsze niż we Wrocławiu.

Sam jarmark robi jednak dużo mniejsze wrażenie od wrocławskiego.
Jest raczej świątecznym odpowiednikiem rynku, na którym sprzedawane są głównie ubrania na zimę.
Brakuje więc tej charakterystycznej świątecznej atmosfery.


Obowiązkowym elementem każdego jarmarku jest wenecka karuzela.

Wszędzie cieszy się ona dużym powodzeniem. Co ciekawe, wstęp dla dzieci jest bezpłatny.

piątek, 6 grudnia 2013

Ksawery w mieście

Pierwszą ofiarą zimy, napotkaną przeze mnie rano, była stojąca obok Fontanny Neptuna choinka.
Zwłaszcza dolne gałęzie mocno oberwały od Ksawerego.

Do Sopotu dotarłem z przygodami. Opóźnienia dzisiaj to reguła, bo Ksawery zerwał trakcję na trasie SKM.

Ksawery wypłoszył również ludzi z Monciaka.

Postanowił też utrudnić przechadzki po mieście, bo większość drogowskazów było nieczytelnych.

Ksaweremu nie w smak były także ewentualne przerwy na odpoczynek na okolicznych ławkach.

Za to sopocka choinka - w przeciwieństwie do gdańskiej - odparła atak Ksawerego.

Im bliżej mola, tym więcej śniegu i mocniejszy wiatr.


Malowniczych widoków przybywa.

Na molo trwa prawdziwy popis siły Ksawerego.
Kiedy zbliżamy się do mola, nie widać właściwie nic - ani morza, ani nieba, tylko wszędzie śnieg.

Morze jest niemal czarne, a horyzont trudno dostrzec.

Co ciekawe, amatorów podziwiania działań Ksawerego na molo nie brakuje.
O ile Monciak był właściwie pusty, o tyle tutaj trochę ludzi można było spotkać.
Tyle że potężna zamieć szybko zmuszała ich do odwrotu.

czwartek, 5 grudnia 2013

Wieje

Od kilku godzin jestem w Gdańsku. Odwiedziny w tym mieście odradzają wszyscy meteorolodzy w kraju. Wiadomo, huragan Ksawery tuż, tuż. Wbrew ostrzeżeniom jutro wybiorę się nad morze. Na pewno będzie zimno i wietrznie, ale za to piękne widoki gwarantowane.

środa, 4 grudnia 2013

Ja - niewolnik

Bardzo interesujący wywiad z Jonathanem Franzenem zamieszcza grudniowy „Książki. Magazyn do Czytania” (nr 4/2013). Katarzyna Surmiak-Domańska pyta znanego amerykańskiego autora o obecną sytuację pisarzy. Franzen odpowiada: „Gdyby (…) Munro debiutowała dzisiaj, agent nawet by nie zajrzał do jej książki. Najpierw kazałby jej założyć prywatny profil na Facebooku i wykazać się taką a taką liczbą znajomych z takich a takich środowisk. To by też nie wystarczyło. Munro musiałaby regularnie coś na tych kontach wpisywać, udostępniać, lajkować, komentować, zagajać. A najlepiej zacząć pisać bloga. Jeżeli okazałaby się „współpracująca”, wydawca może wyłożyłby pieniądze na załatwienie jej pięciogwiazdkowych anonimowych recenzji na Amazonie. Kiedyś pisarz zajmował się tylko pisaniem. Teraz wymaga się od niego dodatkowej pełnoetatowej pracy za darmo polegającej na tworzeniu treści do Internetu, który ma przedstawić go jako człowieka przejętego sprawami świata i mającego potrzebę ciągłego komunikowania się z innymi (…) Dzisiejszy system robi z pisarzy samopromujących się niewolników”. Polecam lekturę całego wywiadu. W tym samym numerze również esej autorstwa Franzena pt. „Ostatnie dni człowieczeństwa”, który wcześniej ukazał się w „Guardianie”

wtorek, 3 grudnia 2013

Rewaloryzacja tartaku trwa

Jak każdego ranka zajrzałem do lokalnej prasy, która stanowi niezmierzone i niezbadane źródło wiedzy często niekoniecznie potrzebnej. To ona bywa inspiracją do zamieszczanych w tym miejscu „mitów warmińsko-mazurskich”. Jednak nie o dzielnych herosach, dokonujących swych niezwykłych czynów zwykle w stanie upojenia alkoholowego, będzie traktował ten post. Natknąłem się na tekst zatytułowany "Trwa rewaloryzacja dawnego Tartaku Raphaelsonów" (sic!). Świadomość znaczenia używanych słów, przyznacie, zaskakująca. Jeden z komentujących artykuł w gazecie proponuje, by autor tekstu poszedł w swych językowych poszukiwaniach jeszcze dalej. Pokazał przecież, że możliwości w tym względzie ma całkiem spore. Odzyskujący dawny wygląd budynek można by przecież resocjalizować, reformować lub też reanimować. Co w pewnym sensie się stało. Ja bym go zwyczajnie reinkarnował. Byłoby najszybciej. 

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Pierre Lemaitre - „Alex”

„Piszę tylko takie książki, które chciałby sfilmować Alfred Hitchcock”. To zdanie wygłosił autor powieści pt. „Alex” Pierre Lemaitre, a polski wydawca, czyli warszawska Muza, zamieścił je na okładce. W dziewięciu przypadkach na dziesięć tego typu wyznanie byłoby przysłowiowym „strzałem w stopę”. Czy Lemaitre rzeczywiście jest tak dobry? Czy jest on tym jednym z nielicznych, którzy tworzą na mistrzowskim poziomie? Sygnałem, że „Alex” jest powieścią nietuzinkową jest przyznana tej pozycji nagroda CWA International Dagger. Z drugiej strony, wiadomo jak to z nagrodami czasami bywa. To wypadkowa gustów jurorów, mody, zaangażowania i kontaktów wydawców, a czasami splot szczęśliwych okoliczności. Jest zatem „Alex” powieścią doskonałą, czy nie jest? Bez ciągnięcia w nieskończoność tego wątku odpowiadam – tak, thriller Lemaitre’a to książka znakomita! Autor napisał współczesną porywającą opowieść o złu, którego nie sposób umiejscowić i jednoznacznie komuś przypisać, gdyż skażeni są nim wszyscy bohaterowie tej powieści. Złem jest otoczona tytułowa Alex – młoda kobieta, którą już na początku porywa i brutalnie więzi mężczyzna śledzący ją od dłuższego czasu. Zło tkwi w niej samej. Rozlało się ono w jej wnętrzu (również dosłownie) wiele lat wcześniej. Zło spotkało prowadzącego śledztwo w sprawie porwania kobiety policjanta Camille Verhoevena. To człowiek, który po śmierci żony przechodzi załamanie. Po miesiącach wraca do Wydziału Kryminalnego, lecz pragnie zajmować się tylko sprawami, w których ma do czynienia z ludźmi martwymi. Zło nie ma dostępu do ich ciał i dusz. Ono już się dokonało. Ale policjant nie ma wyboru, musi podjąć próbę odnalezienia kobiety. To nie jedyna sprawa, którą Camille chce załatwić. Jego zmarła matka była znaną malarką. Umierając zostawiła synowi cenną kolekcję, którą właśnie wystawiono na aukcję. Ale Camille nie chce dużych pieniędzy po zmarłej. Zło jakie mu wyrządziła jest nie do naprawienia. Widzi je każdego dnia patrząc w lustro. Policjant jest bardzo niski. To efekt nałogowego palenia matki. Camille jest ofiarą niedożywienia płodowego. „Prawie nigdy nie spotkał ludzi, na których mógłby patrzeć z góry. Za to odwrotnie… Taki wzrost to nie tylko upośledzenie. Dla dwudziestolatka jest okrutnym upokorzeniem, dla trzydziestolatka przekleństwem, ale od początku wiadomo, że to wyznacznik losu”. Lemaitre jest świetnym psychologiem. Grzebie w ludzkich duszach wywlekając na wierzch całą mroczność naszej natury. Wreszcie Alex uwalnia się z klatki. Teraz to ona będzie katem? Będzie wypalać zło, czy może po tym czego doświadczyła osunie się w szaleństwo? Pisarz prowadzi czytelnika mrocznymi ulicami francuskich miast i miasteczek. Zachowanie Alex sprawia, że początkowe współczucie dla więzionej w ciasnej klatce ze szczurami kobiety zamienia się w niechęć i protest wobec jej bezwzględności i okrucieństwa. Tyle tylko, że tę powieść napisał Lemaitre, a to oznacza, że nic nie jest takim jak się wydaje. Laureat tegorocznej nagrody Goncourtów skonstruował nieprawdopodobną opowieść. U jej kresu docieramy wraz z barwną ekipą tropicieli, którymi dowodzi Camille, w miejsca, gdzie kształtowała się Alex. Poznajemy świat jakiego sami zapewne nigdy nie chcielibyśmy dotknąć. Tutaj zło dopiero układa swoje moduły na pozycje startowe. Spektakl można zacząć. Lemaitre oprowadza po piekle czyniąc to w wielkim stylu. Czarne obrazy rozjaśnia niebanalnym poczuciem humoru. Napisałem na wstępie o ambicjach pisarskich tego autora. Co prawda Hitchcock „Alex” już nie sfilmuje, lecz wkrótce ktoś to zrobi. To pewne. Znakomita robota pisarska. Gorąco namawiam do lektury!

niedziela, 1 grudnia 2013

Dzielnica Czterech Wyznań we Wrocławiu

Z okna mojego pokoju widzę imponujący gmach Biblioteki.

Przy Bibliotece znajduje się Plac Bohaterów Getta, a kilkadziesiąt metrów od miejsca, w którym mieszkam,
rzeźba informująca o wielokulturowej tradycji Wrocławia.

Częścią Dzielnicy Czterech Wyznań jest pięknie odnowiona Synagoga pod Białym Bocianem.

W 1943 roku Niemcy przerobili miejsce modlitwy na warsztat samochodowy.

To na tym dziedzińcu gromadzono wrocławskich Żydów i wywożono ich do miejsc Zagłady.

Upamiętnia to tablica, umieszczona na jednej ze ścian.

Dzisiaj dziedziniec przed synagogą wygląda właśnie tak. Ciekawostką jest to, że jego część zajmuje Mleczarnia
 - kawiarnia znana z tego, że odbywa się tam wręczenie Nagrody Wielkiego Kalibru.


A tak Synagoga pod Białym Bocianem wyglądała jeszcze kilka lat temu, bo w 2007 roku.
Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:SynagogaPodBialymBocianem-back.view.jpg