środa, 7 sierpnia 2013

Maciej Wasielewski – „Jutro przypłynie królowa”

Nazywał się Robert Pitcairn. Miał piętnaście lat, kiedy ze statku Swallow wypatrzył niewielką wyspę. Był rok 1767. Dwadzieścia trzy lata później na wodach otaczających bezludną wyspę pojawił się inny statek. Nosił on nazwę „Bounty”. Na jego pokładzie znajdowało się dziewięciu marynarzy, którymi dowodził Christian Fletcher. Ludziom Fletchera towarzyszyło jedenaście kobiet i sześciu mężczyzn – Tahitańczyków zwabionych podstępnie na statek. Kiedy na tratwach płynęli w kierunku wyspy, za sobą mieli łunę z płonącego statku. „Bounty” szedł na dno. Znikał na zawsze. Ścigający go Brytyjczycy stracili szansę na pojmanie zbuntowanej załogi. O „Bounty” napisano wiele książek, powstały filmy. Najbardziej znany to chyba ten z roku 1984 z gwiazdorską obsadą (Anthony Hopkins gra w nim rolę okrutnego kapitana Bligha, zaś Mel Gibson buntownika Christiana Fletchera) i wspaniałą muzyką Vangelisa. Sytuacja wygląda zupełnie inaczej, jeżeli będziemy próbowali dowiedzieć się czegoś więcej o losach kolejnych pokoleń ludzi, którzy pozostali na wyspie Pitcairn, bo taką nazwę przyjęło to miejsce na część swojego odkrywcy. Warto od razu powiedzieć, że zadanie to niełatwe. Wyspa pilnie strzeże swoich tajemnic. Ujawnienie ich oznacza kłopoty, a nawet śmierć. Zadania tego podjął się Maciej Wasielewski, który dotarł na wyspę i przez pewien czas przebywał z potomkami buntowników i uprowadzonych tahitańskich kobiet, których wówczas spłodzono dziewiętnaścioro. Obecnie liczba mieszkańców Pitcairn wynosi pięćdziesiąt dwie osoby. Różnica między mieszkańcami wyspy a ludnością świata jest chociażby taka, że odsetek osób z zaburzeniami psychicznymi wynosi tutaj trzydzieści procent przy ledwo jednym gdzie indziej. Zaburzenia owe znajdowały ujście w podejściu mieszkańców do seksu. Wasielewski zamieszcza w swoim reportażu opisy wydarzeń, które porażają. Pisze: „Małżeństwo organizowało podwieczorki dla dziewczynek, pięcio-, sześcio- i siedmioletnich. Laura piekła ciasto marchewkowe, częstowała orzechami. Stała przy zaciągniętej kotarze, kiedy Ali rozpinał im spódniczki. Potem realizowała własną fantazję: prosiła dzieci, by nie odwracały wzroku, jak klęka przed Alim, rozpuszcza włosy i rozpina mu rozporek”. Problem pedofilii był przez wieki ukrywany. Kolejne pokolenia kobiet były wykorzystywane seksualnie od dzieciństwa. Na wyspie, która jest oddalona od najbliżej ludzkiej siedziby o osiemset kilometrów, nie posiada lotniska, a statki docierają doń co kilka miesięcy, doszło do sytuacji nigdzie indziej niespotykanej. Mieszkańców łączy tutaj sieć sekretnych, niezwykłych powiązań. „Kto oddał więcej przysług, ten stoi wyżej we wspólnotowej hierarchii. Kto zaciągał długi u wszystkich, ten nikomu nie może odmówić”. Dlatego ktoś kto przez lata gwałci dzieci sąsiada czy kogoś z rodziny może funkcjonować bezkarnie. „Bała się dziadka. Dziadek lubił zjeść i zapić. Potem wracał do domu jak krab. Mówili: „Jadł mięso, zapładniał mięso”. Ona jeszcze nie wiedziała. Miała dwanaście lat, kiedy pierwszy raz jej dotknął. Potem już nie znał opamiętania”. Lecz w pewnej chwili ofiary nie wytrzymują, zaczynają mówić. Pojawiają się media, sprawa robi się głośna. Społeczność dzieli się na tych którzy podziwiają kobietę, która „dała odwagę innym” i resztę. „Ojcowie mówili przed sądem: „Nasze córki to dziwki, są obłąkane, gwałty to ich urojenie”. Proces zakończył się wyrokami skazującymi dla gwałcicieli. Czy coś zmienił? Jedna z kobiet mówi autorowi: „Ty nic nie wiesz, nic nie rozumiesz […] Zmiany zachodzą powoli, a ludzi zmienia się po cichu”. Na koniec zacytuję innego z bohaterów książki, który chyba najtrafniej oddaje to, co stało się na wyspie: „Granica między dobrem a złem, wcześniej nieprzekraczalna, zostaje przekroczona. Przeobraża się ludzka natura. Człowiek odkrywa w sobie ciemną stronę. Zmiany zachodzą szybko. Niespodziewanie szybko. Zapominasz, że na innej ziemi kłaniałeś się kobietom. Obserwujesz nową rzeczywistość w zadziwieniu, w bierności. Przechodzisz w stan porównywalny z depresją. Wydaje ci się, że jesteś bezradny, że możesz to jedynie zaakceptować. […] Tracisz poprzednią tożsamość. Nie oceniaj mnie. Człowiek chce się przede wszystkim przystosować. Ochronić. Nie myśli o kosztach. To pokazuje, jak względne jest to, co nazywamy ucywilizowaniem, i jak łatwo możemy stracić człowieczeństwo”. Lektura obowiązkowa!


P.S. Osobliwa jest postawa Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, który funkcjonował na wyspie, kiedy działy się te wydarzenia. W roku 2012 pastor kierujący tamtejszą wspólnotą opuścił Pitcairn. 

1 komentarz:

  1. Dawno żadna książka mnie tak nie wciągnęła, a jednocześnie nie pozostawiła tak wiele śladów w głowie. Człowiek to najokrutniejsza istota na Ziemi.
    http://pudelka-zapalek.blogspot.com/2015/03/jutro-przypynie-krolowa.html

    OdpowiedzUsuń