wtorek, 24 lipca 2012

Afera na miarę miejsca i czasu

Po powrocie do Olsztyna nie mogę zabrać się do pisania. Wreszcie nadeszło piękne lato, które rozleniwia. Chodzę z kąta w kąt, słucham radia, przeglądam prasę. Od wczoraj najczęściej komentowanym artykułem w największej lokalnej gazecie nie jest już informacja o uroczystościach związanych z bitwą grunwaldzką. Nie jest również nią afera w PSL-u. Rekordy komentarzy bije wiadomość o trzech strażakach-ochotnikach ze wsi Pacółtowo, którym pod ich chwilową nieobecność ukradziono… niewybuch. Trzej dzielni mężczyźni pilnowali sumiennie, lecz nie upilnowali. Wystarczyło 15 minut. Śmiercionośne żelastwo leżało od wojny w tzw. chlewiku. Policja profesjonalnie przesłuchuje mieszkańców wioski i jest dobrej myśli. Trudno powiedzieć, po co komu zardzewiała bomba? Na sąsiada? Do połowu ryb? Wyburzenia czegoś? Ale czego? Najsłynniejszą okoliczną budowlą jest sanktuarium w Gietrzwałdzie. Ale kto by podniósł rękę na święte miejsce? Może zatem sprawcą kradzieży jest kolekcjoner militariów? A może tylko nieświadomy zbieracz złomu? Warta odnotowania jest odwaga i bystrość złodzieja, którą wszakże można też określić niewyobrażalną głupotą. Martwić może milczenie miejscowych obywateli. Któryś przecież musiał widzieć wiejącego w krzaki z bombą pod pachą amatora fajerwerków. Obiecuję śledzić całą tę tajemniczą sprawę i poinformować o jej szczęśliwym bądź nie zakończeniu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz