czwartek, 5 września 2013

Günter Wallraff „Z nowego wspaniałego świata”

Günter Wallraff jest w Niemczech postacią bardzo znaną. Tworzy on tzw. reportaże uczestniczące. Polega to na tym, że przebrany i ucharakteryzowany dziennikarz przez pewien okres czasu staje się członkiem opisywanej grupy zawodowej bądź etnicznej. „Z nowego wspaniałego świata” to opowieść o Niemczech, jakich nie pokazują przewodniki turystyczne. Wallraff wędruje po kraju udając somalijskiego imigranta, chcąc sprawdzić, jak Niemcy postrzegają kogoś o czarnym kolorze skóry. Wiele lat wcześniej w Ameryce na podobny pomysł wpadł Howard Griffin, który napisał książkę pt. „Czarny, jak ja” (środki, których zażywał, aby utrzymać czarny kolor skóry, doprowadziły go do śmierci). Wallraff bezskutecznie próbuje wynająć mieszkanie w Kolonii, równie nieudane są próby wykupienia miejsca na kempingu, zapisania psa na tresurę, przyłączenia się do wycieczki emerytów. We Wschodnich Niemczech podróżuje pociągiem z kibolami, odwiedza knajpę fanów FC Koln, z której zostaje wyproszony. Wallraff podaje za antyrasistowską organizacją ARI, że od 1993 roku pobito i zraniono 761 obco wyglądających osób, 67 zginęło w celowo wznieconych pożarach, 15 zamordowano na ulicach. Ataki prawicowców, rasistów i antysemitów w samym Berlinie wzrosły od 1990 roku o 40%! W kolejnych rozdziałach książki Wallraff wędruje jako bezdomny od jednego schroniska do drugiego. Czasami, nawet podczas mrozu, sypia na ulicy. Opisuje system służący pomocą ludziom, którzy znaleźli się w tragicznej sytuacji. Rozmowy z bezdomnymi są szokujące. Uświadamiają, jak łatwo znaleźć się wśród wykluczonych. Świetny jest opis bożonarodzeniowego obiadu, który dla bezdomnych zorganizował nadburmistrz Kolonii. Ucharakteryzowany dziennikarz staje w kolejce po posiłek wydawany osobiście z rąk włodarza. Wallraff pisze: „Na szczęście mnie nie poznał, chociaż niedawno spotkaliśmy się – byłem z Salmanem Rushdiem – na przyjęciu”. Wówczas nadburmistrz chętnie rozmawiał z dziennikarzem, teraz z Wallraffem-bezdomnym nie ma ochoty. Na koniec świątecznego obiadu dziennikarz otrzymuje reklamówkę ze spodniami od Pierre Cardina i ciasto. Rzecz w tym, że spodnie mają rozmiar 66!, zaś ciasto jest od pół roku przeterminowane. Dziennikarz wyrusza w dalszą drogę. Zatrudnia się w piekarni produkującej bułki dla Lidla. Miesiąc pracy w nieludzkich warunkach opisuje w kolejnej relacji. Pisze o trudnościach i szykanach na jakie natrafiają pracownicy chcący się zorganizować. Wielkie wrażenie robi opowieść o pracy w jednym z call center. W Niemczech to dynamicznie rozwijająca się branża. Zatrudnia blisko pół miliona pracowników w sześciu tysiącach placówek. Wallraff odkrywa przestępczy charakter podejmowanych tam działań, ich wręcz sekciarski charakter. Pisze: „Nowy wspaniały świat, dobrowolne podporządkowanie się, autosugestia i autohipnoza”. Budowanie pozycji na oszustwie. Mówi jedna z pracownic: „Od samego początku kładziono w szkoleniach silny nacisk na konieczność okłamywania i oszukiwania klientów. Nie wolno nam było przedstawiać się własnym nazwiskiem. Jeśli klient pytał, w jakim mieście jest nasza siedziba, należało podawać nazwę innego miasta”. W call center sprzedać można wszystko. Fikcyjną instrukcję obsługi młodzieży w barach (dwudziestokrotne przebicie), los na loterię, gdzie zawsze ewentualna wygrana jest podzielona na 240 graczy (miliard trzysta milionów euro obrotu rocznie!). Tu rzecz, która wydaje mi się najciekawsza. Niemieckie biura pracy pokrywają połowę wynagrodzenia nowo przyjętego pracownika takiego call center. Wygląda to zatem tak, że państwo utrzymuje w pewnym sensie akwizytorskie firmy telefoniczne, które okradają obywateli tegoż państwa… Tłumaczone jest to walką z bezrobociem, tworzeniem nowych miejsc pracy. Koło się zamyka. Wypadnięcie z tego obiegu oznacza brak zatrudnienia, wykluczenie, bezdomność, o których Wallraff pisze wcześniej. Warto sięgnąć po tę książkę. Jak pisze na zakończenie autor: „Konsumpcja i przymus korzystania z przyjemności są w wizji społeczeństwa Huxleya czynnikami ograniczającymi ludzką indywidualność, możliwości poznawcze człowieka i siłę stawiania oporu. Dzisiaj te zjawiska, rządzące >społeczeństwem dobrobytu i przyjemności<, tak głęboko się w nim zakorzeniły, że można podejrzewać, iż przyszłość będzie należeć do ludzi standardowych, przewidywalnych. Postawa solidarności oraz pytania i refleksje krytyczne będą przyjmowane z coraz większą irytacją, jeśli nie ośmieszane: >Wobec realnej sytuacji nie ma alternatywy i kropka<”. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz