sobota, 4 sierpnia 2012

Kontewicz

W roku 1951 w niewielkim warmińskim miasteczku Braniewo, znajdującym się przy granicy z ówczesnym Związkiem Radzieckim, przychodzi na świat Waldemar Kontewicz. Jest synem zawodowego żołnierza. W tym fachu miejsca do życia się nie wybiera. Dlatego wkrótce rodzina Kontewiczów przenosi się na południe Polski. Zamieszkują w Nowym Sączu. Chłopak kończy tamtejsze technikum elektryczne, potem studium nauczycielskie i trafia do szkoły, w której uczy fizyki miejscowych Łemków. Na studia przyjeżdża do Olsztyna. Los sprawia, że po obronie dyplomu podejmuje pracę na Kurpiowszczyźnie. Pisze potem o tym tak: „Na moich pierwszych lekcjach fizyki w roku 1975 w szkolnych ławkach Puszczy Zielonej siedzieli potomkowie Puszczonów – Prusik, Merchel. Gołda, Olender, Parzych z Żelaznej Prywatnej, Brodowych Łąk, Myszyńca, Kadzidła, Jednorożca, Malowidza”. W roku 1987 wyjeżdża do Kanady. Jak większość emigrantów zza Żelaznej Kurtyny podejmuje pracę fizyczną. Szybko uczy się języka i po pewnym czasie zna go na tyle dobrze, że otrzymuje posadę nauczyciela matematyki w średniej szkole w Toronto. Owocem obserwacji tamtejszego systemu nauczania będzie tekst pt. „Nauczyciel po plecach klepany”, który publikuje w 1994 roku „Polityka”. Kontewicz od chwili przyjazdu interesuje się kanadyjską poezją. Odkrywa twórczość Elizabeth Bishop. To nazwisko tej poetki będzie początkiem znajomości z Agatą Tuszyńską, którą poznaje za oceanem. Z czasem, a ma go już nieco więcej, zaczyna tłumaczyć i pisać własne teksty. Publikuje je paryska „Kultura”, „Twórczość”, „Więź”. Zaczynają powstawać niewielkie opowiadania. Powraca w nich temat miejsca narodzin Kontewicza – Braniewo. Czyta te teksty znana śląska pisarka Marta Fox, która pisze o nich tak: „To poetycka kontemplacja tajemnic biografii i losu, opowiedziana barokowym językiem, przywołującym zapomniane słowa i nostalgiczne klimaty”. Pisarka namawia Kontewicza, aby opublikował zbiór opowiadań. W 2011 roku ukazują się one w niewielkiej oficynie „Mamiko” pod tytułem „Braniewnik”. Książka nie spotyka się z zainteresowaniem krytyki. Autor nie jest w Polsce znany, wydawnictwo nie ma środków na kampanię reklamową, okładka nie przyciąga uwagi, a on sam opłaca to wydanie. Los sprawia, że mimo wszystko książka zostaje zauważona wśród setek innych na targach we Wrocławiu przez odwiedzającą je pracownicę WBP w Olsztynie. Tym sposobem „Braniewnik” trafia w ręce dyrektora tej placówki, który jest jurorem Literackiej Nagrody Warmii i Mazur. Książka podoba się do tego stopnia, że zostaje nominowana do finałowej piątki! Kontewicz dowiaduje się o tym z Internetu. Wiosną 2012 roku przylatuje do kraju. Jest całkowicie zaskoczony i onieśmielony. Chcą z nim rozmawiać media, ludzie robią zdjęcia. Okazuje się, że zdobył Nagrodę Czytelników! 23 maja, w upalne południe, siedzimy obok siebie na gali finałowej. Udaje mi się zamienić z nim kilka słów. Na więcej nie pozwalają dziennikarze.
W miniony czwartkowy wieczór, na zaproszenie żony pisarza Mariusza Sieniewicza, Waldemar Kontewicz pojawił się w „Tajemnicy Poliszynela”, by opowiedzieć o swoim życiu, o debiutanckiej książce, o Braniewie, o literaturze, która jest tego życia sensem. Na koniec o rozpoczętych projektach pisarskich. Nieco zmęczony odpowiadał cierpliwie na wszystkie pytania, na piątkowy ranek był umówiony z telewizją. Jak powiedział na koniec, było to jego pierwsze w życiu spotkanie autorskie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz