Zaciekawiła mnie
rozmowa zamieszczona w „Gazecie Olsztyńskiej”, którą dziennikarz tego magazynu
przeprowadził z Albinem Siwakiem. Swego czasu Siwak był postacią znaną i wpływową.
Należał do ścisłego kierownictwa PZPR, piastował funkcje dyplomatyczne na
placówce w Libii, do dzisiaj pisze książki. Okazuje się, że jego ojciec w 1945
roku został wójtem we wsi Lutry. Znam tę miejscowość, leży 10 kilometrów od
miejsca mojego urodzenia. Niektóre sceny w „Pogrzebach” i „Drzewie morwowym”
umieściłem nad Jeziorem Luterskim. Siwak mówi, że nad tym właśnie jeziorem było
niemieckie lotnisko wojskowe, z którego na oczach zdumionych czerwonoarmistów zajmujących
teren uciekło na Zachód dwóch ukrywający się we wsi pilotów. Ucieczka nie
powiodła się. Niemcy zostali zestrzeleni nad Kołobrzegiem. Pochowano ich wśród
polskich żołnierzy, co wzbudzało od początku zrozumiałe protesty. I tu zaczyna
się najciekawszy fragment opowieści. Siwiec twierdzi, że generał Jaruzelski
napisał do ówczesnego przywódcy NRD Honeckera list. Ostrzega w nim, że jeśli prochy
niemieckich żołnierzy nie zostaną zabrane przez władze NRD, groby te zostaną
zniszczone. Przywódca sojuszniczego kraju odpisał stanowczo, że „nie będzie
ekshumował dezerterów”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz