Podoba mi się
rozmowa, którą Agnieszka Drotkiewicz przeprowadziła z Dorotą Masłowską. Właśnie
wydało ją Wydawnictwo Literackie. Wybrałem fragment, w którym sławna pisarka
odnosi się do naszego rynku książki. Oto co mówi: „Powieść dresiarska, „powieść
gejowska”, „powieść dziejąca się w środowisku pielęgniarek”, nieważne, ile ma
to wspólnego z prawdą, tak łatwiej książkę sprzedać. I tu też widoczne jest, że
to uproszczenie, ta nalepka czy hasło nie dotyczy gatunku książki, jej jakości,
konwencji, w jakiej jest napisana, całości dzieła. W sposób skrótowy i
absurdalny mówi, „o czym”, czy też „o kim” książka jest. Najlepiej jeśli
jeszcze jakoś da się w to zaprząc autora, przetłumaczyć książkę przez jego
biografię – wtedy potencjał komercyjny rośnie. To jest groteska, ale ta
groteska powoduje rozkwit gatunku „powieść na zadany temat”. Jakość nie jest
ważna, wystarczy temat. Powoduje to wysyp książek koszmarnych, często w bardzo
naiwny sposób zaangażowanych, podkładających się mediom. Prawica ma swoje
produkcyjniaki, ale mnie bardziej śmieszą te lewicowe, które lubują się w
pozorze politycznej niepoprawności”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz