Günter Wallraff
jest w Niemczech postacią bardzo znaną. Tworzy on tzw. reportaże uczestniczące.
Polega to na tym, że przebrany i ucharakteryzowany dziennikarz przez pewien
okres czasu staje się członkiem opisywanej grupy zawodowej bądź etnicznej. „Z
nowego wspaniałego świata” to opowieść o Niemczech, jakich nie pokazują przewodniki
turystyczne. Wallraff wędruje po kraju udając somalijskiego imigranta, chcąc
sprawdzić, jak Niemcy postrzegają kogoś o czarnym kolorze skóry. Wiele lat
wcześniej w Ameryce na podobny pomysł wpadł Howard Griffin, który napisał
książkę pt. „Czarny, jak ja” (środki, których zażywał, aby utrzymać czarny kolor
skóry, doprowadziły go do śmierci). Wallraff bezskutecznie próbuje wynająć
mieszkanie w Kolonii, równie nieudane są próby wykupienia miejsca na kempingu, zapisania
psa na tresurę, przyłączenia się do wycieczki emerytów. We Wschodnich Niemczech
podróżuje pociągiem z kibolami, odwiedza knajpę fanów FC Koln, z której zostaje
wyproszony. Wallraff podaje za antyrasistowską organizacją ARI, że od 1993 roku
pobito i zraniono 761 obco wyglądających osób, 67 zginęło w celowo wznieconych
pożarach, 15 zamordowano na ulicach. Ataki prawicowców, rasistów i antysemitów
w samym Berlinie wzrosły od 1990 roku o 40%! W kolejnych rozdziałach książki
Wallraff wędruje jako bezdomny od jednego schroniska do drugiego. Czasami,
nawet podczas mrozu, sypia na ulicy. Opisuje system służący pomocą ludziom, którzy znaleźli
się w tragicznej sytuacji. Rozmowy z bezdomnymi są szokujące. Uświadamiają, jak
łatwo znaleźć się wśród wykluczonych. Świetny jest opis bożonarodzeniowego
obiadu, który dla bezdomnych zorganizował nadburmistrz Kolonii.
Ucharakteryzowany dziennikarz staje w kolejce po posiłek wydawany osobiście z
rąk włodarza. Wallraff pisze: „Na szczęście mnie nie poznał, chociaż niedawno
spotkaliśmy się – byłem z Salmanem Rushdiem – na przyjęciu”. Wówczas
nadburmistrz chętnie rozmawiał z dziennikarzem, teraz z
Wallraffem-bezdomnym nie ma ochoty. Na koniec świątecznego obiadu dziennikarz otrzymuje
reklamówkę ze spodniami od Pierre Cardina i ciasto. Rzecz w tym, że spodnie
mają rozmiar 66!, zaś ciasto jest od pół roku przeterminowane. Dziennikarz
wyrusza w dalszą drogę. Zatrudnia się w piekarni produkującej bułki dla Lidla.
Miesiąc pracy w nieludzkich warunkach opisuje w kolejnej relacji. Pisze o
trudnościach i szykanach na jakie natrafiają pracownicy chcący się
zorganizować. Wielkie wrażenie robi opowieść o pracy w jednym z call center. W
Niemczech to dynamicznie rozwijająca się branża. Zatrudnia blisko pół miliona
pracowników w sześciu tysiącach placówek. Wallraff odkrywa przestępczy
charakter podejmowanych tam działań, ich wręcz sekciarski charakter. Pisze: „Nowy
wspaniały świat, dobrowolne podporządkowanie się, autosugestia i autohipnoza”. Budowanie
pozycji na oszustwie. Mówi jedna z pracownic: „Od samego początku kładziono w
szkoleniach silny nacisk na konieczność okłamywania i oszukiwania klientów. Nie
wolno nam było przedstawiać się własnym nazwiskiem. Jeśli klient pytał, w jakim
mieście jest nasza siedziba, należało podawać nazwę innego miasta”. W call
center sprzedać można wszystko. Fikcyjną instrukcję obsługi młodzieży w barach (dwudziestokrotne
przebicie), los na loterię, gdzie zawsze ewentualna wygrana jest podzielona na
240 graczy (miliard trzysta milionów euro obrotu rocznie!). Tu rzecz, która
wydaje mi się najciekawsza. Niemieckie biura pracy pokrywają połowę wynagrodzenia
nowo przyjętego pracownika takiego call center. Wygląda to zatem tak, że państwo
utrzymuje w pewnym sensie akwizytorskie firmy telefoniczne, które okradają obywateli tegoż państwa… Tłumaczone jest to walką z bezrobociem, tworzeniem
nowych miejsc pracy. Koło się zamyka. Wypadnięcie z tego obiegu oznacza brak
zatrudnienia, wykluczenie, bezdomność, o których Wallraff pisze wcześniej.
Warto sięgnąć po tę książkę. Jak pisze na zakończenie autor: „Konsumpcja i
przymus korzystania z przyjemności są w wizji społeczeństwa Huxleya czynnikami
ograniczającymi ludzką indywidualność, możliwości poznawcze człowieka i siłę
stawiania oporu. Dzisiaj te zjawiska, rządzące >społeczeństwem dobrobytu i
przyjemności<, tak głęboko się w nim zakorzeniły, że można podejrzewać, iż
przyszłość będzie należeć do ludzi standardowych, przewidywalnych. Postawa
solidarności oraz pytania i refleksje krytyczne będą przyjmowane z coraz
większą irytacją, jeśli nie ośmieszane: >Wobec realnej sytuacji nie ma alternatywy
i kropka<”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz