„Nowa Dekada
Krakowska” (3/2013) w znacznej części poświęcona jest zmarłym osobistościom
polskiej kultury. W numerze zamieszczono teksty o profesorze Mieczysławie
Porębskim i wydawcy „Znaku” Jacku Woźniakowskim. Przytoczę jednak fragment,
który znalazłem w dziale „Camera obscura”, traktujący w tym wypadku o
odchodzeniu w niebyt poprawnego języka. HM pisze: „Dorota Wellman, dziennikarka
i prezenterka telewizyjna (»Wysokie Obcasy«, nr 10) z czułością i uwielbieniem
opowiada o swej zmarłej matce, ale wplata przy tym takie zwroty, jak »nieprawda,
że kobiety rozmawiają o pierdołach«, »nabijam licznik telefonu nie po to, żeby opowiadać
o dupie Maryni«. Nie potępiam, nie gorszę się – tylko nie rozumiem, dlaczego do
pełnej ekspresji słownej nawet w takiej sytuacji niezbędne są dzisiejszym
młodym osobom wulgaryzmy. Zresztą nie tylko młodym. Bohdan Zadura (»Twórczość«
2013, nr 2) zaczyna wiersz Redukcja
słowami: »mój pierdolony monografista, jak Henryk B. nazywa Jarka B.«. Być może
w najnowszym przekładzie Hamleta zamiast
»Świat wyszedł z orbit« przeczytamy: »Świat się rozpierdolił«…”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz