niedziela, 8 września 2013

Mordvilla – temat do wzięcia






Pogoda wczoraj była piękna i grzechem byłoby siedzenie w czterech ścianach. Na Starówce dłużej zatrzymałem się przy właśnie odrestaurowanej „Mordvilli”. Tę ponurą nazwę piękny budynek otrzymał od mieszkańców miasta po wydarzeniach, które rozegrały się w Wigilię roku 1907. Wówczas to kapitan 73 pułku artylerii Harold von Groeben zastrzelił w willi majora Augusta von Schoenebecka – szefa sztabu 10 Pruskiego Pułku Dragonów im. Księcia Alberta Saksońskiego. Żona majora była kochanką zabójcy. Kapitan popełnił samobójstwo przed zakończeniem procesu wieszając się w więziennej celi. Niewierna żona, czyli Antonina von Schoenebeck, uniknęła kary, chociaż podżegała go do zbrodni. W opinii sądowo-psychiatrycznej przeprowadzonej przez lekarza naczelnego Zakładu dla Obłąkanych w Kortowie (obecnie mieści się tam miasteczko studenckie) została uznana za niepoczytalną. Potem zniknęła, prawdopodobnie ukryta przez rodzinę. Jej losy są nieznane. Dom od wojska zakupił właściciel drukarni, która wydawała „Allensteiner Zeitung”, Ernst Harich. Rozebrał go i pobudował willę w obecnym kształcie. Po II wojnie światowej budynek stał się rezydencją wojewodów, potem mieściło się w nim kasyno garnizonowe, biblioteka wojskowa. Obecnie to własność prywatna. W Niemczech i Stanach Zjednoczonych ukazały się dwie powieści węgierskiej pisarki Marii Fagyas, których fabuła wiąże się z tamtymi ponurymi wydarzeniami („Bliźniaczki” i „Taniec zbrodni”). Kto wie, może któryś z naszych rodzimych autorów również podejmie ten temat i zdecyduje się na opisanie dramatycznej historii sprzed wieku?

2 komentarze:

  1. Rzeczywiście, piękna historia. Stern mógłby tu zabłądzić ze Lwowa? Nie, za wcześnie dla niego. Popielski i Mock też nie. Ale mój Berg owszem. A o Casablance, bo tak się klub garnizonowy nazywał, wspomniałem w Fabryce frajerów. Miał tam miejsce pierwszy zjazd frajerów, gdy pułkownik K. dostał w nos i cała łazienka zalana była krwią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba najlepiej mógłby to zrobić Paweł Jaszczuk. Ma już w dorobku powieść o Allenstein rozgrywającą się w tamtym okresie. Mam na myśli "Testament". Pozostając przy Jaszczuku, zachęcam do odwiedzenia jutrzejszego popołudnia olsztyńskiej Ksiąznicy Polskiej, gdzie odbędzie się spotkanie z tym pisarzem promujące "Ochronkę Anioła Stróża". Można będzie go zapytać o taki ewentualny projekt.

      Usuń